Olandia
to wyspa u wschodnich wybrzeży Szwecji, ulubione miejsce letniego wypoczynku
mieszkańców dużych miast, tętniące życiem podczas sezonu urlopowego i
zamierające jesienią na długie zimowe miesiące. Zimową martwotę przerywa
nawiedzający raz do roku wyspę wiatr fåk,
doprowadzający nielicznych mieszkańców do obłędu i odcinający Olandię od świata
na długie, mroczne godziny nocnej zamieci.
W ten
zimowy chłód Olandii sprowadza się młoda rodzina, osiedlając się w gospodarstwie
Åludden, które od dziesięcioleci
zamieszkiwali latarnicy. W cieniu dwóch nieczynnych latarni, pośród duchów
przeszłości, postanawiają zaszyć się z dala od zgiełku Sztokholmu, Joakim i
Katrine Westinowie z dwójką dzieci.
Pokiereszowani
przez los, początkowo czytelnik nie wie jaką mroczną tajemnicę przywożą ze sobą
do Åludden Westinowie, z czasem
pomiędzy kolejnymi retrospekcjami z przeszłości zapisanej losami nieżyjących mieszkańców drewnianego gospodarstwa,
ujawniane są również mroczne tajemnice z życia młodego małżeństwa. W domu,
któremu Westinowie postanowili zwrócić dawny blask i funkcjonalność, czeka ich kolejna
tragedia.
Bohaterami książki Theorina są nie tylko młoda policjantka, znający wszystkie tajemnice Olandii Gerlof oraz Joakim, równoprawnymi bohaterami, którym nie mniej uwagi poświęca pisarz są zjawiska przyrody: uczłowieczony niemal w swoim okrucieństwie fåk, mgły spowijające jesienią alvaret, czy sama przerażająca wyspa, której po lekturze "Nocnej zamieci" czytelnik bynajmniej nie ma ochoty odwiedzać. Kolejnymi bohaterami "Nocnej zamieci" są...duchy, dziesiątki nieżyjących mieszkańców Åludden, którzy zginęli w tragicznych okolicznościach na lądzie, bądź gwałtowną śmiercią na morzu i wracają w święta Bożego Narodzenia do swojego domu na Olandii.
To
właśnie wokół tej wiary wyspiarzy w duchy powracające do świata w którym żyli,
do domów które budowali z wyrwanego Bałtykowi drewna, snuje
swoją wielowymiarową powieść Johan Theorin. Autor sam wychował się na Olandii,
z wyspy pochodzi jego matka i jej przodkowie, zasłyszane od dziadka i matki,
która podczas rozwieszania prania zobaczyła ducha rozbitka, opowieści o przeszłości,
stare legendy olandzkie wplata pisarz w fabułę, nadając jej mistycznego wymiaru.
Tu właśnie zaczyna się moja książka, Katrine, w roku, gdy zbudowano gospodarstwo Åludden. Dla mnie znaczyło ono więcej niż tylko dom, w którym mieszkałam wraz z matką. To było miejsce, w którym osiągnęłam dorosłość. Poławiacz węgorzy Ragnar Davidsson powiedział mi kiedyś, że spora część gospodarstwa została zbudowana ze szczątków łodzi niemieckich flisaków. I wierzę mu. Na bocznej ścianie obory, w rogu przy wejściu na stryszek z sianem, widnieje wyryty w desce napis: KU PAMIĘCI CHRISTIANA LUDWIGA. Słyszałam szept zmarłych w tych ścianach. Mają co opowiadać.
Mroczna, klimatyczna powieść kryminalna trzyma w napięciu i zamyka czytelnika na pełnej tajemnic wyspie, od pierwszej strony czekamy na zapowiadany
od początku fåk, z przeczuciem tragedii,
które nocna zamieć przyniesie. Tajemnicze zjawisko przyrody rokrocznie
zdaje się pożerać jakiegoś mieszkańca Olandii i przynosić klęski oraz nieszczęścia
nieuchronne niczym biblijne plagi. Genialna książka, dziejąca się w okolicach
Bożego Narodzenia, w zimnej, zasypanej śniegiem Skandynawii. Podczas czytania "Nocnej zamieci" nerwowo reaguje się na każdy nieznany w domu
odgłos, a przyznacie, że niełatwo tak przerazić i zafascynować zarazem czytelnika, żeby odizolować go od rzeczywistości i
przenieść na wyspę, której po lekturze bynajmniej nie ma ochoty odwiedzić, zbyt
przerażony jej legendami.
Johan Theorin/fot. znaleziona w internecie |
Bardzo, bardzo chce poznać twórczość Theorina. Mam nadzieję, że w przyszłym roku w końcu uda mi się coś kupić :)
OdpowiedzUsuńJ.Theorin to najlepszy od czasów S.Larssona szwedzki autor kryminałów, dlatego polecam z czystym sumieniem. "Nocna zamieć" w wersji książkowej póki co jest niedostępna, ale liczę na wznowienie w jakiejś ładniejszej od pierwszej edycji okładce, wtedy sama kupię, bo na pewno wrócę kiedyś do tej książki :)
UsuńJakimś niewprawnym ruchem usunęłam poprzednią odpowiedź na Twoje pytanie, znak, że muszę częściej "zachodzić" na własnego bloga, bo zaczyna przerastać mnie obsługa bloggera od bezczynności internetowej :P Pozdrawiam.