wtorek, 16 sierpnia 2016

Czytam, siedząc na starych sankach w stodole.


Czytam, siedząc na starych sankach w stodole, sanki mam wyścielone kocem w czerwoną kratę, podebranym z ogrodowej huśtawki i poduszkami z tarasu, plecami opieram się o stare drewniane wrota, przez które ostatni wóz z sianem wjechał jakąś dekadę temu. Kiedy obracam wzrok w prawo, spoglądam na dom i ogród, na wprost mam sad, w roku ubiegłym zapomnieliśmy o podcinaniu gałęzi, a raczej po prostu zabrakło nam na to czasu, więc drzewa splątały się koronami i tworzą nieco przerażający widok wprost z obrazów Juliusa von Klever, on właśnie w taki sposób malował drzewa, jakby i w swoim ogrodzie nie chciało mu się przycinać gałęzi. 

Zazwyczaj podczas czytania nad głową latają mi stada jaskółek, teraz jest ich mniej i nie są tak zapracowane jak podczas pełni lata, ten ich brak i chłodne powiewy wiatru, które poruszają kartkami mojej książki uświadamiają mi, że pod moją nieobecność zmieniła się w te dwa tygodnie aura rozpalonej pełni lata na dojrzały skłaniający się ku jesieni sierpień, i właśnie dlatego nie lubię na tak długo opuszczać swojej wsi, bo wracam na zmianę pory roku. 

Las za płotem pachnie grzybami, wilgocią i głębszym chłodem końca lata, łąka zamieniła się miejscami w bagno, trawa na niej urosła, jest ciemno, a nie soczyście zielona, sierpniowa. Wieczorem znad rzeki po łące przyjdzie mgła, zatrzyma się za płotem, linię podwórka przekroczy we wrześniu, wtedy zamkniemy rzeźbione wejściowe drzwi, teraz otwarte i wdychające zapach lasu, łąki, rzeki, którymi oddycha potem cały dom, we wrześniu dom oddycha tylko oknami, bo mali mieszkańcy łąk lubią szukać jesiennego schronienia w domach, a wolelibyśmy gościć ich co najwyżej w stodole. Przykro patrzeć jak lato powoli odchodzi, otuchą napawa mnie jednak widok stert zwiezionego drewna, chrustu przyniesionego z lasu, który bajecznie strzela w piecu zimą, złożone w kącie stodoły drzewo pachnie żywicą i jest jeszcze złocisto-żółte, na stoliku w drugim końcu stodoły w wiklinowym koszu malinowy syrop w butelkach czeka na wywiezienie do krakowskiej piwnicy, powoli szykujemy się do zimy. 

Kiedy czytam książki już znane nie muszę za bardzo skupiać na nich uwagi, mogę błądzić myślami po całej okolicy i notować w pamięci całą jej urodę, za "Zdobywam zamek" Dodie Smith zabrałam się ponownie, bo przed snem wypatrzyłam tą książkę na regale i zabrałam następnego dnia ze sobą na wieś, chyba stęskniłam się za jej klimatem i właśnie takiej lektury było mi trzeba ostatnio. 

Lubię podobnie jak główna bohaterka powieści zaczytać się w nietypowym miejscu, nie mam na własność wieży, mam tylko mało romantyczny, bo zagospodarowany strych, dlatego przesiaduję w stodole, która jest najoryginalniejszym, bo najstarszym budynkiem na podwórku, swego czasu dużo się tu działo, jest w starej stodole podwójna ściana z solidnymi, ciężkimi drzwiami, która w czasach okupacji była kryjówką, w której mieszkańcy okolicy chronili się przed wywózkami do Niemiec na roboty, trochę tego niepokoju, który musiał im towarzyszyć podczas ukrywania się w schowku unosi się nadal przy tej ścianie. Chyba za dużo dookoła śladów wojny, na oknie w składziku leży poszarpana część pocisku znaleziona podczas sadzenia iglaków z balkonu, pociski w tej naszej oazie spokoju nie wybuchały na pewno, choć front przebiegał niedaleko, ale mosiądz zawsze można było zużytkować w biedzie panującej na wsi w latach powojennych, gospodarz przyniósł żelastwo i coś  z niego zmajstrował, resztkę wchłonęła ziemia, potem oddała nam, żeby pamiętać. 

Uwielbiam czytać w starej stodole do późnego wieczoru, kiedy ostatnie promienie słońca wpadają przez szpary pomiędzy wyschniętymi, wysłużonymi deskami ścian, lubię czytać książki po dłuższej przerwie, zawsze na nowo się nimi zachwycam, znajduję i znaczę nowe, ulubione fragmenty, nie spieszę się ze swoim czytaniem, nie pędzę za nowościami, wolę to co znam i sprawia mi przyjemność. A wy lubicie wracać do znanych już powieści?

Zapraszam na Instagram wyspy książek https://www.instagram.com/wyspaksiazek/


O powieści "Zdobywam zamek" było już kiedyś na wyspie książek, o, tutaj :D

4 komentarze:

  1. Romantyczne czytanie. Książki tej jeszcze nie czytałam. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Strasznie lubię tak romantycznie czytać ;-) A książka świetna, drugi raz czytam i podoba mi się coraz bardziej :-D

      Usuń
  2. A w tej powieści bohaterka siedziała na zlewie? chyba na zlewie? :)))
    Urocza, film także!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Piszę, siedząc na kuchennym zlewie to zdanie otwierające powieść :) Mój zlew jest zdecydowanie za mały, żeby pomieścić mnie z książką, no ale ja nie mieszkam w zamku co też odróżnia mnie od głównej bohaterki. Powieść i film uroczo relaksujące :)

      Usuń

Ale teraz przyjdzie nam żyć w jakiejś zabitej dechami wiosze. Wiesz, jaka nuda? Kika z beskidzkiego lasu. Maja Ładyńska.

Jeżeli podczas ferii zimowych brak wam zimowej oprawy, nie mogliście wyruszyć w ukochane góry sięgnijcie po idealną na styczniowy czas ks...