Dokładnie pamiętam zimowe ferie podczas których po raz pierwszy zaczytywałam się powieściami Lucy Maud Montgomery. Najpierw podczas podróży autobusem na wieś, potem siedząc przy kaflowym piecu opalanym leśnym chrustem, który strzelał i mruczał opowiadając jakieś stare historie. Na blasze piekły się zimowe jabłka ze spiżarni, albo kawałki ciasta przeznaczone na makaron, a podkradane przeze mnie na dużo bardziej smakowity cel, na pyszną macę mianowicie. W przerwie były spacery po starym sadzie, ślizganie na polnych, dzikich ślizgawkach i szukanie skarbów na stajennym strychu. Jednym słowem nastrój bardzo podobny do tego jaki wypełnia książki kanadyjskiej autorki. Brakowało tylko plaż i szumu morza, bo my od pokoleń zamieszkujemy południe Polski, tylko od czasu do czasu ktoś przesuwa się na południowy wschód, albo południowy zachód.
"Czary Marigold" czytane zimą podsycają nadzieje na rychłe nadejście wiosny. Ta książka ma taki wiosenny nastrój, że gdybym wybierała tło pod ilustracje do niej, wybrałabym delikatną zieleń albo mocny błękit. Bo wiosna dla mnie ma kolor nieba, dokładnie taki, jak na wklejonym poniżej obrazie Lucii Sarto, dopiero początki lata są soczyście zielone.
Marigold mieszka z mamą Lorraine, gosposią Salome oraz starą i młodą babcią w Świerkowej Kępie. Dziewczynka jest przedstawicielką długo oczekiwanego najmłodszego pokolenia rodziny Lesleyów z Harmony na Wyspie Księcia Edwarda. Marigold ma wielu krewnych "zza zatoki", którzy są żywo zainteresowani jej losem. Pierwszy konwent rodzinny który rozpatrywał sprawę wyboru imienia pierwszego od trzydziestu lat urodzonego w Świerkowej Kępie dziecka zakończył się brakiem decyzji w tej kluczowej dla nowo narodzonej kwestii. Marigold została Nagietkiem:)* dopiero kilka miesięcy później, a swoje imię dziewczynka otrzymała na cześć pani doktor, która uratowała jej zagrożone ciężką chorobą życie. Przy okazji kolejnych zjazdów rodzinnych Lucy Maud Montgomery opisuje w niezwykle dowcipny sposób relacje panujące w klanie Lesleyów. Świerkowa Kępa jest otoczona bajkowym ogrodem i po brzegi wypełniona kociętami. W świecie marzeń upływa dzieciństwo Marigold, z braku rówieśników dziewczynka zaprzyjaźnia się z Sylvią, zmyśloną koleżanką ze świerkowego zagajnika. Marigold dorasta wsłuchując się w rodzinne historie, anegdoty o żyjących i nie żyjących mieszkańcach Harmony, ród Lesleyów jak każda szanująca się rodzina przekazuje sobie również z pokolenia na pokolenie pełne grozy historie o rodzinnych duchach:
Jeśli już mówimy o duchach - w tym domu były kiedyś tajemnicze drzwi. Zawsze znajdowało się je otwarte, choćby nie wiem jak dokładnie były wcześniej zamknięte.
- Czy naprawdę babcia w to wierzy?
- Naturalnie. Zawsze wierz w takie przypadki. W przeciwnym razie nie będziesz miała żadnej uciechy z życia. Im więcej jest rzeczy, w które potrafisz wierzyć, tym bardziej interesujące - jak ty to mówisz - jest życie.
Tam gdzie każdy przeciętny mieszkaniec globu widzi najzwyklejsze drzewa i równie zwyczajne drogi, kwiaty, morza, czy bardziej dosadnie zwykłe krzaczory, Marigold dostrzega o wiele więcej i bardziej poetycznie;).
Od świerkowego zagajnika nadleciał wiatr-rabuś, by porwać wonie kwiatów z ogrodu. Wzdłuż pogrążonej w półmroku ścieżki złociły się nagietki.
Sporo jest w "Czarach Marigold" opowieści o ludziach zamieszkujących Wyspę
Księcia Edwarda, autorka pisze otwarcie o
rozwodach, biedzie, które nie były popularnymi tematami w początkach XX
wieku. Marigold zaprzyjaźnia się bowiem, podczas wizyt u krewnych z galerią bardzo różnorodnych małoletnich postaci, które potrafią porządnie odszczeknąć dorosłym jeśli zajdzie taka potrzeba, przeżywa mnóstwo ciekawych przygód, z których wychodzi cało tylko dlatego, że Opatrzność czuwa nad dziećmi i pomyleńcami. Mimo całego swojego rozmarzenia Marigold jest nieodrodną córą swego rodu i w przerwie pomiędzy marzeniami potrafi twardo stąpać po ziemi i trzeźwo oceniać różnice pomiędzy fikcją i rzeczywistością.
Uwielbiam styl Lucy Maud Montgomery, to właśnie do jej książek wracam najczęściej. Do bajkowych opisów i bohaterek obdarzonych wielką wyobraźnią.Abel Derusha zawsze był lekkomyślny. Nigdy nie przejmował się swą niedolą i nieszczęściami, tak jak inni ludzie. Wydaje mi się, że odkąd włóczy się po kraju w poszukiwaniu ziół, gadając z tym swoim psem, którego traktuje jak człowieka, nic go nie obchodzi. Choć nie martwił się nawet wtedy, gdy zabronili mu zostać pastorem. Powiedział, że Bóg mieszka wszędzie, w lasach i w kościołach. Abel wdał się w rodzinę matki, Curteloesów. Jest taki niezaradny, wiecznie z głową w chmurach. Derusha'owie zawsze się go wstydzili. O nie, to nie jest recepta na życie. Tak, masz rację poczciwa i zacna Salome. To nie jest recepta na życie w twoim świecie, lecz może istnieją inne światy, gdzie receptę ową tworzy się według innych wzorców. Abel żył w jednym z takich światów, który znajdował się poza zasięgiem wzroku zapobiegliwych farmerów znad zatoki. Marigold znała ten świat, choć wiedziała, że nie sposób w nim żyć cały czas, tak jak Abel. Jednak można tam czuć się bardzo szczęśliwym. Abel Derusha był najszczęśliwszym człowiekiem, jakiego znała.
Lucia Sarto |
Lucy Maud Montgomery
Nasza Księgarnia
Warszawa 1996, 285 str.
* Marigold (ang.) nagietek
Pamiętam że ta książka szczególnie mi się podobała w młodości. Jedna z moich ulubionych Montgomery
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam całokształt twórczości:) Marigold wyróżnia się na tle bohaterek innych powieści Lucy Maud swoim i swoich koleżanek silnym charakterkiem;)Poza tym książka jest w wielu momentach przezabawna, może pamiętasz Lucyfera i Wiedźmę z Endoru, kociska ze Świerkowej Kępy i ich złośliwe komentarze pod adresem gospodarzy.
Usuńteż za to lubię tę autorkę. Nie czytałam tej akurat powieści, ale na pewno nadrobię, mam jeszcze kilka niezaliczonych, ale zostawiam je specjalnie na czas, kiedy takie książki smakują najlepiej, bo przecież LMM nic więcej nie napisze
OdpowiedzUsuńJa już wyczytałam wszystko chyba, ale chętnie i po wielokroć wracam do Ani, Pat i chyba najzabawniejszej Marigold;)
UsuńZbieram wytrwale całą serię, dokładnie to wydanie dzieł Montgomery. Pamiętam to był początek lat 90-tych i po raz pierwszy pokazały się książki dla młodzieży z tak ładnymi okładkami, wcześniej to była siermięga. Tyle, że wtedy nie miałam pieniędzy. I tak przyszło mi uzupełniać serię grzebiąc po antykwariatach. Nie mogę sobie przypomnieć, czy ten konkretny tytuł mam (seria została u rodziców), ale chyba tak. Na pewno jej nie czytałam jeszcze, a czytałam prawie wszystko ;)
OdpowiedzUsuńTeż lubię to wydanie,choć wypożyczone, bo przynajmniej trzyma się kupy:) Wszystkie Anie mi się natomiast porozklejały:( w trakcie czytania. Ja stare książki kupuję na pchlim tagu, albo zamawiam w internecie. Powodzenia w polowaniu na tę serię:)
UsuńJak ty pieknie piszesz o moich ukochanych książkach...:) Aż mam ochote przeczytać jeszcze raz. Moje Emilki to juz przez to czytanie zupełnie sie rozpadły:)
OdpowiedzUsuń