Kolejny, długi i po brzegi wypełniony zajęciami dzień sierpnia powolutku się kończy. Lubię to wieczorne "powolutku", bo to kilka chwil wyłącznie dla mnie, wreszcie mam czas poczytać, chociaż tempo czytelnicze latem to zaledwie kilkanaście stron dziennie, albo obejrzeć, któryś z zalegających od miesięcy w domowej filmotece filmów. Sierpniowe wieczory zaczynam z kubkiem kakao na balkonie, obserwując jak spokojnie i z dnia na dzień ciszej zapada zmrok. Sierpień ma zapach powideł i kopru upychanego w słoikach z ogórkami, a sierpniowe książki mają smak jabłek z mojego sadu:).
***
Rozsądek podpowiada, że przed snem nie myśli się i nie opowiada innym o duchach, ale cóż poradzić na to, że właśnie o duchach traktuje czytana kilka tygodni temu książka, a ja tylko tych kilka chwil późną nocą mogę poświęcić na krótką o niej opowieść:). Zatem dzisiaj będzie o Irlandii Północnej, jej balfasckim sercu, wyrzutach sumienia i makabrycznym korowodzie złożonym z dwunastu duchów, który towarzyszy głównemu bohaterowi książki z krwistoczerwoną okładką:).
"Duchy Belfastu" Stuarta Neville wybrałam znużona czytanymi ostatnio raczej spokojnymi książkami, chciałam radykalnie zmienić klimat i przeczytać jakiś kryminał, na myśl o dziełach skandynawskich pisarzy dostawałam już lekkiej wysypki, bo ostatniej jesieni trochę przedawkowałam książki rodem ze Skandynawii. Na sierpniowe wieczory wybrałam więc trzymający w napięciu debiut Irlandczyka Stuarta Neville.
Główny bohater książki Gerry Fegan urodził się na ulicy Falls w Belfaście, w bastionie republikanów. Jako nastolatek dostaje się wraz z przyjacielem Michaelem McKenna pod opiekę charyzmatycznego Byka O'Kane, który wprowadza go w struktury Irlandzkiej Armii Republikańskiej. Gerry jako dorosły człowiek morduje na zlecenie swoich przełożonych i podkłada bomby na Shankill, na ulicy zamieszkiwanej przez lojalistów. Za podłożenie bomby w dzielnicy protestanckiej i zabójstwo trzech osób, Gerry trafia do więzienia w 1988 roku. W czasie długich lat odsiadki sytuacja w Belfaście powoli się normalizuje, w 1998 roku podpisane zostaje porozumienie wielkopiątkowe, dawni koledzy zajmują intratne posady, zostają znanymi politykami. Gerry opuszcza dzięki amnestii więzienie w Maze, ale nie potrafi odnaleźć się na wolności, swoje wyrzuty sumienia topi w alkoholu, a we dnie i w nocy towarzyszy mu dwanaście duchów osób zabitych przez niego podczas "The Troubles". Makabryczny korowód nie pozwala mu zapomnieć o popełnionych zbrodniach i wymusza na Gerrym popełnienie kolejnych. Gerry znów zaczyna robić jedyną rzecz, która dobrze mu w życiu wychodziła, zaczyna zabijać, tym razem swoich dawnych przełożonych.
"Duchy Belfastu" to bardziej thriller polityczny, aniżeli kryminał, książka którą odbierałam na kilku płaszczyznach: fabuły, której bohaterowie byli jednowymiarowi i mało przekonujący oraz tła historycznego i społecznego, które bardzo sprawnie Stuart Neville opisał. Przyznam, że miałam dość ograniczoną wiedzę na temat historii Irlandii Północnej, a po lekturze "Duchów Belfastu" zaczęłam rozumieć, co tak naprawdę działo się w tym kraju przed porozumieniem wielkopiątkowym z 1998 roku, autor starał się pokazać ile krwi i złamanych życiorysów kryje się za niewinną nazwą "The Troubles". W tych momentach, w których autor odkrywał przed czytelnikami tajemnice Belfastu, tłumacząc zaszłości historyczne, książka podobała mi się bardzo, zamieniając się w przewodnik po przeszłości i teraźniejszości Irlandii Północnej i właśnie dla tych momentów polecam ją gorąco.
"Duchy Belfastu" to bardziej thriller polityczny, aniżeli kryminał, książka którą odbierałam na kilku płaszczyznach: fabuły, której bohaterowie byli jednowymiarowi i mało przekonujący oraz tła historycznego i społecznego, które bardzo sprawnie Stuart Neville opisał. Przyznam, że miałam dość ograniczoną wiedzę na temat historii Irlandii Północnej, a po lekturze "Duchów Belfastu" zaczęłam rozumieć, co tak naprawdę działo się w tym kraju przed porozumieniem wielkopiątkowym z 1998 roku, autor starał się pokazać ile krwi i złamanych życiorysów kryje się za niewinną nazwą "The Troubles". W tych momentach, w których autor odkrywał przed czytelnikami tajemnice Belfastu, tłumacząc zaszłości historyczne, książka podobała mi się bardzo, zamieniając się w przewodnik po przeszłości i teraźniejszości Irlandii Północnej i właśnie dla tych momentów polecam ją gorąco.
Duchy Belfastu. ( The Ghosts of Belfast., 2009 )
Stuart NevilleWydawnictwo W.A.B. Warszawa 2012, 349 str.
Bardzo podobało mi się Twoje klimatyczne wprowadzenie do recenzji. Aż sama nabrałam ochoty na wieczór spędzony na balkonie z kubkiem kakao :)
OdpowiedzUsuńKsiążka zapowiada się całkiem ciekawie. Sama chętnie zapoznam się z historią Irlandii Północnej sprzed porozumienia z 1998 roku, w tej nie do końca historycznej oprawie. Pozdrawiam! :)
Coraz chłodniej wieczorami więc ciepłe kakao powoli wraca do domowego menu:):).
UsuńDodatkowo "Duchy..." to ciekawy przewodnik po samym Belfaście, o czym w recenzji nie wspomniałam.
czyż ja mogę ominąć taki tytuł, mieszkając w Irlandii? Wprawdzie nie północnej, ale tutaj wielu ludzi mieszka właśnie z Belfastu, uciekli, bo nie wyrabiali nerwowo. Zaraz sobie zapiszę, trzeba wejść głębiej w sprawę, bo tutaj co osoba to inna teoria, całkiem jak z nami Polakami, gdzie dwóch tam trzy opinie
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że autor jest obiektywny w swoich poglądach, kiedy od czasu do czasu wplata w fabułę jakąś historię związaną z trudną przeszłością i w sumie nie najłatwiejszą teraźniejszością Irlandii Północnej, bo dzieciaki z Belfastu lubią od czasu do czasu powalczyć z policją, jak wynika z mojej skromnej na ten temat wiedzy. Mogłoby być tego więcej, w ogóle ominęłabym opowieść o G. Feganie na jego miejscu i pisała tylko o Belfaście i historii:P, ale to tylko moje skrzywienie historyczne daje znać o sobie chyba. Ciekawa jestem innych jego książek, ale jeszcze w Polsce się nie ukazały.
Usuń