Pierwszy tom cyklu Jeżycjada polubić można już za samo mocne otwarcie, czyli pożar, którego sprawca ma li i jedynie sześć lat i któregoś zimnego, grudniowego poranka postanawia pobawić się w Nerona, wybierając w tym celu najmniej chlubny, a najlepiej znany epizod dziejów cesarza - podpalenie Rzymu. Zatem w początkach powieści Małgorzaty Musierowicz płonie balkon Żaczków. Zaraz potem, wkracza na scenę zaspana i zakompleksiona główna bohaterka Cesia Żak. Pomstując na życie, które przyjdzie jej spędzić samotnie, wyprawia się szesnastoletnia uczennica do liceum. Celestyna jeszcze nie wie, że już zdążyła rzucić urok na ponurego Jurka Hajduka, który każdego ranka czeka pod kioskiem Ruchu na możliwość ujrzenia swojej wybranki. Rodzinę Żaczków, mieszkańców pełnego uroku żółtego domu z wieżą, tworzą poza Cesią i Bobciem - podpalaczem: piękna, ciemnowłosa Julia - siostra Celestyny, rodzice dziewcząt, zaczytany dziadek i Wiesia - rozwiedziona mama Bobcia, przynajmniej początkowo, z czasem mieszkańców tego ciepłego domu znacząco przybywa.
Dziadek Żak, emerytowany inżynier nadrabia zaległości czytelnicze z całego życia wypożyczając kolejno dzieła polskich i zagranicznych klasyków. Mama Żakowa jest rzeźbiarką, stąd kąty mieszkania zasłane są glinianymi pozostałościami jej pracy twórczej, dom wypełnia artystyczny nieład również za sprawą drugiej w domu artystki Julii, studentki Państwowej Wyższej Szkoły Sztuk Plastycznych. Jak to w domu w którym dorastające córki przeżywają pierwsze miłości, mieszkanie Żaczków jest mocno zakurzone, tętni życiem i hałasem, a w kuchni przypalają się kolejne potrawy. Poza sympatycznymi mieszkańcami to właśnie dom z wieżyczką tworzy niepowtarzalną atmosferę "Szóstej klepki":
W starej wieżyczce urządza sobie pokój do nauki Cesia, zaangażowana przez profesora Dmuchawca do pomocy koleżance Dance, która skupiając się na analizie swojego życia wewnętrznego, nie pozostawia sobie sił i chęci na poszerzanie wiedzy. W wieżyczce ukrywają się nastolatki przed swoimi problemami, uczą się, czytają i słuchają muzyki. Od przeczytania "Szóstej klepki" marzyła mi się taka wieżyczka na własność:):Trzon mieszkania stanowił długi, wąski korytarz bez okien, z którego liczne powikłane odnogi prowadziły do różnych dziwacznych pomieszczeń, między innymi: dwóch pokoi, dwóch pokoików, kuchni, łazienki, kilku skrytek niewiadomego przeznaczenia, spiżarni i pralni. W jednej ze skrytek znajdowały się drzwiczki, za którymi upiorne schodki wiodły wysoko na strych, a ze strychu na wieżyczkę z umocowanym na czubku blaszanym kogutkiem. [...] W samym wnętrzu było przeraźliwie zimno, niemiło i absolutnie niezachęcająco.
Wszystko wskazywało na to, że trzeba się urządzić na wieży. Po uzyskaniu zgody mamy, pewnego popołudnia przyjaciółki zataszczyły na wieżę piecyk elektryczny, materac dmuchany, koce, lampę, adapter "Mister Hit", stos płyt, garnek, grzałkę do wody, paczkę herbaty, cukier, łyżeczki, kubki - no i, oczywiście, książki i zeszyty. Urządzanie wieżyczki było zajęciem rozkosznym i pochłonęło Cesię i Dankę do tego stopnia, że dopiero na drugi dzień przypomniały sobie, w jakim celu właściwie izolują się od świata. Zainaugurowały wspólną naukę, doprowadzając prąd z kontaktu w spiżarni i przesłuchując cały longplay Maryli Rodowicz.
Pierwsze tomy "Szóstą klepkę", "Kłamczuchę", "Kwiat kalafiora", "Opium w rosole" uważam, chyba nie tylko ja, za najbardziej udane części Jeżycjady i właśnie od nich proponuję rozpocząć znajomość z całą serią. Hałaśliwych Żaków nie sposób nie polubić, a popisy Bobcia doskonale poprawiają humor czytelnikowi. Muszę w końcu uzupełnić o "Szóstą klepkę" swój księgozbiór, powieść Małgorzaty Musierowicz umieszczę w dziale podręcznym jesienno-zimowych pocieszaczy, z uwagi na ogrom pozytywnych emocji, które emanują z życia i domu Żaków:).
Szósta klepka. ( 10 grudnia 1975 - Wielkanoc 1976 )
Małgorzata Musierowicz
Wydawnictwo Nasza Księgarnia, Warszawa 1987, 191 str.
Pierwsze tomy "Jeżycjady" są świetne. Potem to już niestety nie to, choć z sentymentu nadal kontynuuję znajomość z Borejkami. Teraz jednak czekam spokojnie, aż kolejne części pojawią się w bibliotece.
OdpowiedzUsuńMam podobne podejście do Jeżycjady, z sentymentu, z pragnienia poznania dalszych losów bohaterów czytam kolejne tomy, ale gdzieś tak od "Tygrysa i Róży" z gasnącym entuzjazmem. "McDusi" trochę się obawiam, bo opinie na temat tej książki bardzo podzielone, ale i tak kiedyś sięgnę na pewno:).
UsuńJeżycjadę czytałam w podstawówce, ale chyba tylko pierwsze trzy/cztery części. W sumie nie wiem, czemu nie więcej. Pewnie jakieś inne lektury mnie wtedy zachwyciły bardziej. Ale teraz wraca mi sentyment do tej poznańskiej serii (tym bardziej, że Poznań jest bliski mem sercu) i zamierzam ją stopniowo, niespiesznie przeczytać. :) I obowiązkowo skompletować dla mych przyszłych dzieci :D
OdpowiedzUsuńNajbogatsze opisy poznańskich kamienic zawarte są na pewno w Noelce, właśnie w Szóstej klepce i masz rację można zakochać się w architekturze Poznania dzięki książkom Małgorzaty Musierowicz, ja tego miasta dobrze nie znam niestety, ale czytanie książek z dobrą znajomością ulic, parków, budynków jest chyba jeszcze przyjemniejsze:). Też muszę przynajmniej kilka pierwszych tomów umieścić na półce, bo mam tylko Kwiat kalafiora:).
UsuńJuż tyle razy słyszałam o Jeżycjadzie, tyle razy chciałam ją wypożyczyć i przeczytać. Pamiętam jak moja siostra zawsze wypatrywała nowej książki z tej serii. Tak sobie pomyślałam, że chyba kupię pierwszą część jako prezent pod choinkę dla córki i sama będę miała okazję w końcu ją przeczytać:)
OdpowiedzUsuńCzytanie Jeżycjady najlepiej zacząć od początku, właśnie lekturą "Szóstej klepki", na pewno sprawdzi się jako prezent, bo te pierwsze tomy są najbardziej udane i klimatyczne:). Życzę miłego czytania i pozdrawiam cieplutko, a stroik adwentowy w Twoim wykonaniu przepiękny:).
Usuń