Chociaż staram się w życiu szukać nawet na siłę jego pozytywnych stron, nie powiem, że jest to łatwe, bo po dziesięciu miesiącach przychodzi chmurny listopad i cała koncepcja bierze w łeb. Za oknami buro, od rana wieje jakiś obłąkany wiatr, słowem cała poezja życia gdzieś się ulotniła. Na listopadowe pocieszenie zakwitły pomiędzy krzakami róż niezapominajki, wielkim pozytywem posiadania ogrodu są właśnie takie niespodzianki. Przyglądamy się sobie od rana w wielkim zdziwieniu, ja popijam gorącą czekoladę, a wiosenne kwiatuszki szukają słońca za moimi plecami:).
***
Moja przygoda z książkami Małgorzaty Musierowicz zaczęła się od fragmentów "Opium w rosole" znalezionych w podręczniku do języka polskiego. Po przeczytaniu o dramatycznej nocy małej Aurelii po wpadce z papką z szynki i jajecznicy w kieszeni, zapragnęłam poznać dalsze losy bohaterki opowiadania i tak trafiłam w sam środek poznańskiej Jeżycjady:). Po wielu latach wróciłam do ukochanego tomu Jeżycjady - "Opium w rosole" i zadumałam się nad swoim dziecinnym gustem, którym kierowana do grona ulubionych wybierałam sobie najsmutniejsze książki z kanonu literatury młodzieżowej, listopadowe Muminki, "Miłość Pat"."Opium w rosole" czytane po latach, z większą świadomością tła historycznego i społecznego pierwszych miesięcy 1983 roku w PRL-u też porażają jakimś poczuciem klęski, smutku i beznadziei, które można wyczytać pomiędzy wierszami. W wymiarze życia prywatnego bohaterów książki, promyczki nadziei rozbłyskają bardzo mocno pozytywnymi emocjami, ciepłem ogniska domowego i wzajemnym okazywaniem sobie wsparcia, w życiu oficjalnym ścieżki bohaterów "Opium w rosole" przecinają kawalkady milicyjnych pojazdów, a końca ucisku jeszcze nie widać, bo to rok 1983, trwa stan wojenny zakończony dopiero 22 lipca ( bo jakżeby inaczej, tylko 22 lipca władza radośnie wykrzywiała się w uśmiechu do obywateli PRL ).
Przekaz powieści dla młodzieży złagodzony został obrazem małej, wesołej Genowefy, która wprasza się na obiadki do Borejków, Kreski, Lewandowskich i prześladuje Maćka Ogorzałkę, żeby z końcem książki okazać się najsmutniejszym i najbardziej zaniedbanym dzieckiem polskiej literatury. Trochę nad głową Genowefy - Aurelii, rozmawia się o internowanym tacie Borejko i rodzicach Kreski, problemach z zaopatrzeniem gospodarstw domowych w podstawowe produkty oraz wyrzucaniu z pracy niepokornych. Wszystkie kontrowersyjne tematy sprytnie ukryła autorka za dziecinnym postrzeganiem rzeczywistości przez Aurelię.
Te dziejowe zawieruchy są jednak tylko tłem dla wątków uczuciowych pomiędzy głównymi bohaterami: Kreską i Maćkiem Ogorzałką, dla rozterek samotnie wychowującej Pyzę - Gabrysi, zmagań pomiędzy uczniami i młodą nauczycielką i chwil załamania profesora Dmuchawca, który obawia się, że wypuszczając spod swoich skrzydeł grono idealistów, już na początku życia podciął ukochanym uczniom ich własne skrzydła. Piąty tom Jeżycjady to piękna, przepełniona nostalgią opowieść o latach osiemdziesiątych, pozwalająca zajrzeć młodszym we wspomnienia starszych pokoleń i choć trochę zrozumieć naszą nie tak odległą historię.
Opium w rosole. ( Książka ukończona w grudniu 1983 r. )
Małgorzata Musierowicz.Wydawnictwo Akapit Press, 235 str.
Starsze tomy "Jeżycjady" to ulubione książki mojego dzieciństwa, choć wtedy nie do końca zrozumiałe. Powtarzałam cała serię w zeszłym roku. Urok nadal działa. :)
OdpowiedzUsuńDla mnie to pierwsza powtórka z Jeżycjady w dorosłym życiu i jak to w przypadku powrotów po latach obawiałam się czy wrażenia będą równie pozytywne, zupełnie niesłusznie, teraz rozumiejąc lepiej wiele spraw, czyta mi się o niebo lepiej:).
UsuńNie będę oryginalna, kiedy napiszę, że kocham tę serię i czytam po kolei od dzieciństwa, a i wracałam nie raz.
OdpowiedzUsuńNie ma chyba mola książkowego, który na którymś etapie życia nie zgłębiał Jeżycjady. Ja wielokrotnie czytałam tylko "Kwiat kalafiora", który mam na półce, bardzo wyczytany i bardzo zżyty ze mną egzemplarz:), pozostałe tomy czytam powtórnie po bardzo długiej przerwie:).
Usuń"Opium w rosole" odziedziczyłam po mamie i cioci. Od niej zaczęła się moja przygoda z Jeżycjadą, a Maciek i Kreska są jedną z moich ulubionych par [bohaterów]. Zawsze czytając kolejne tomy szukałam o nich wzmianki, szkoda, że tak niewiele, ale cóż to nie Borejkowie:) Do tej pory to moja ulubiona część tak jak i "Szósta klepka".
OdpowiedzUsuńPozdrawiam.
Lubię takie dziedziczone książki i słuchać oraz czytać o historii książek, które zgromadzone są na regałach znajomych realnych i blogowych, ja pamiętam o pochodzeniu i okolicznościach zakupu chyba każdej swojej książki:). Kreskę też bardzo lubię i też z przyjemnością wyszukuję wzmianki o niej w innych tomach Jeżycjady, a "Szóstą klepkę" muszę sobie przypomnieć w najbliższym czasie i "Dziecko piątku":).
UsuńGeniusię mi przypomniałaś... Tyle lat temu to czytałam. A dom z secesyjną dekoracją znam od dzieciństwa. Książki nie było, a dom już mi się podobał.
OdpowiedzUsuńGeniusia to zdecydowanie najciekawsza i najbardziej zapadająca w pamięć małoletnia postać Jeżycjady:).
UsuńWitam nominowałam Pani Blog do zabawy Libster Blog.Serdecznie zapraszam do zapoznania się z zasadami.Pozdrawiam Missy.
OdpowiedzUsuńDziękuję Missy za nominację, zauważyłam ją już jakiś czas temu, ale ostatnie dni miałam tak zapracowane, że z internetu prawie nie korzystałam:), a że już zaczyna wychylać się moja ciemnowłosa łepetyna spod stert dokumentów i bardzo ważnych spraw to z przyjemnością w najbliższym czasie odpowiem na Twoje pytania:):).
Usuń