sobota, 6 kwietnia 2013

Niewielu ludzi kręciło się po ulicy, albowiem była to noc do przesiadywania w domowych pieleszach i tłoczenia się przy ogniu. Siostrzyca. John Harding.

Książka na zimowe wieczory nie musi obrazować uroków i utrapień minionej pory roku, zbędne są podmuchy zimowych wichrów oraz sypiący gęsto śnieg. Zimowej książce nie może natomiast zabraknąć klimatu grozy i tajemnic, starej rezydencji, biblioteki z milionem nieprzeczytanych książek oraz szeptów i postaci snujących się po niekończących się mrocznych korytarzach. To dlatego zimą dobrze czyta się gotyckie powieści. Styczniowe wieczory wypełniała mi lektura pełnej gotyckich motywów "Siostrzycy" Johna Hardinga.

Podupadająca rezydencja Blithe w dziewiętnastowiecznej Nowej Anglii to dom tajemnic, zamieszkiwany przez naprędce wynajętą służbę i osierocone rodzeństwo Florence i Gilesa. Dzieci spędzają czas włócząc się po opustoszałych pokojach i korytarzach, pozostawieni sami sobie budują swój zamknięty świat, broniąc do niego dostępu dorosłym.

Na ten ogrom pustego, mrocznego domu i szereg tajemniczych wydarzeń mających miejsce w Blithe, spogląda czytelnik oczami dwunastoletniego osamotnionego dziecka, Florence, która za cel obrała sobie ochronę młodszego brata przed istniejącymi i wyimaginowanymi zagrożeniami. Szeptem opowiadana jest ta historia z dreszczykiem, szeptem opowiada Flo o tajemniczej śmierci pierwszej guwernantki, o swojej miłości do książek i o zakazie kształcenia nałożonym na nią przez wuja - jedynego żyjącego krewnego rodzeństwa.

Narracja pierwszoosobowa Florence od pierwszych stron zaskakuje, wzbogacona została bowiem o barwne neologizmy, dziewczynka sama uczyła się czytać i stworzyła osobliwy język. W miarę jak unosimy się na fali opowieści, nocąchodzenia i bibliotekowania przestają dziwić, przechodząc w przyjemną melodię tej książki. Za ten język, za spędzanie wielu godzin w bibliotece rezydencji Blithe i samodzielne złamanie szyfru słów nie sposób głównej bohaterki nie polubić.
Pospieszyłam dalej i znalazłam się w bibliotece, gdzie rzuciłam się na mój ulubiony fotel, wykończona grozą sytuacji.  I gdy już półleżałam, mój wzrok powędrował ku ścianie nad kominkiem i zobaczyłam To. Oczywiście, połowę życia spędzając w tym pokoju, patrzyłam na ten przedmiot tysiące razy - najprawdopodobniej największe zwierciadło w całym domu. Do pewnego stopnia zawsze je uwielbiałam, z czego teraz zdałam sobie sprawę, ponieważ zawierało w sobie drugi, identyczny do tego, umiłowany przeze mnie pokój i wystarczyło jedno zerknięcie, by ilość książek natychmiast się podwoiła.
Z każdą stroną czytelnik traci jednak zaufanie do sądów Flo, i właśnie na tej trudności w rozszyfrowaniu tego nieprzeciętnie inteligentnego dziecka opiera autor konstrukcję swojej powieści. Imiona głównych bohaterów, rezydencja Blithe i tajemnicza śmierć pierwszej guwernantki to nie są nowe motywy w literaturze. John Harding "Siostrzycą" nawiązuje do powieści "W kleszczach lęku", do Flory i Milesa, angielskiej rezydencji Blithe stworzonych w wyobraźni pisarza przełomu XIX i XX wieku Henry'ego Jamesa.

Jedyną rzeczą której brakowało mi czytając "Siostrzycę", była zabójczo trafna okładka wydania brytyjskiego, która najlepiej oddaje klimat powieści Johna Hardinga, pobudza wyobraźnię dreszczykiem grozy i stanowi doskonałe tło dla opowieści. I to przerażające spojrzenie Florence. Z przyjemnością zobaczyłabym "Siostrzycę" w takim wydaniu w swoim księgozbiorze.
Siostrzyca. ( Florence and Giles )
John Harding
Wydawnictwo Mała Kurka 2011, 287 str.

8 komentarzy:

  1. Już samo to zdanie w tytule recenzji mnie zaintrygowało. A drugi cytat sprawił, że jeszcze bardziej zainteresowałam się tym tytułem. Będę go wypatrywać w bibliotece, może zanim nadejdzie wiosna (a chyba jeszcze trochę poczekamy...), zdążę ten tytuł wypożyczyć. Wszak nie ma nic lepszego, niż zimowa pora na czytanie podobnych książek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cytat z tytułu bardzo adekwatny do tego co za oknami, niestety chciałoby się dodać...Jeżeli wiosna nadciągać będzie w takim tempie jak dotąd to może biblioteki publiczne zdążą się do jej przybycia w "Siostrzycę" zaopatrzyć:):). Powieści z dreszczykiem bardzo dobrze wpisują się w klimat zimowego wieczoru, a że główna bohaterka to zapalona czytelniczka tym przyjemniej zatopić się w tej książce molowi książkowemu.

      Usuń
  2. Stara rezydencja, ciemne zakamarki, mroczne tajemnice? Lubię takie klimaty, a Twoja recenzja zachęca do przeczytania tej książki. Sprawdziłam w mojej miejskiej bibliotece i książka jest do wypożyczenia (chociaż trzeba poczekać w kolejce). Na pewno ją przeczytam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla tego odrobinę mrocznego klimatu, starej rezydencji, zakurzonej biblioteki warto sięgnąć po "Siostrzycę" i dla Florence, która z uroczego mola książkowego przeistacza się w coraz bardziej skomplikowaną postać.

      Usuń
  3. Zachęcasz, zachęcasz i co z tym fantem zrobić?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeszukać okoliczne biblioteki na początek:), istnieje spora szansa, że wydana w 2011 roku "Siostrzyca" zajmuje jakąś zakurzoną półeczkę:).

      Usuń
  4. Nawiązanie do "W kleszczach lęku"? Miło wspominam tę książkę, więc i po "Siostrzycę" chętnie sięgnę. Słowotwórstwo Florence i zamieszczone przez ciebie cytaty zachęcają.

    PS Po raz pierwszy przypłynęłam na twoją wyspę książek - bardzo mi się tu podoba. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W kleszczach lęku znam wyłącznie z filmowej adaptacji z parą grającą główne role w serialu Downton Abbey, powieść H. Jamesa mam na liście zakupowo-czytelniczej, więc mam nadzieję, że wkrótce się z nią zapoznam:), a "Siostrzycę" polecam serdecznie, i na wyspie witam równie serdecznie:).

      Usuń

Ale teraz przyjdzie nam żyć w jakiejś zabitej dechami wiosze. Wiesz, jaka nuda? Kika z beskidzkiego lasu. Maja Ładyńska.

Jeżeli podczas ferii zimowych brak wam zimowej oprawy, nie mogliście wyruszyć w ukochane góry sięgnijcie po idealną na styczniowy czas ks...