piątek, 15 grudnia 2017

A tu do wyższych pnę się grządek w mej firmie „Trwoga & Żołądek”

Za oknem wieje okrutnie, choć w Krakowie wietrzenie miasta zimową porą witamy z ulgą i radością, nasze płuca i mózgi w końcu otrzymają zasłużoną dawkę świeżego powietrza. Pogoda jest więc idealna na pisanie postów, dzisiaj podzielę się więc swoim stosikiem zbieranym jesienią, którym zaczytywać będę się zimową porą.

Dwie książki to taki mroźny impuls, chciałam poczytać o zimie więc kupiłam książkę o jej ekstremalnym obliczu w "Spod zamarzniętych powiek" Adama Bieleckiego zmagającego się z aurą i górami oraz kryminał wprost z Grenlandii. Kryminały ostatnimi czasy robią za przewodniki po nieznanych krainach, zachęceni sukcesami Skandynawów pisarze uwieczniają swoje wioski, miasteczka, ich tło społeczne, pogodę, ulice, sąsiadów, dodają kryminalną intrygę i jest to przepis na sukces na rynkach księgarskich. Połączenie Grenlandii z wątkiem kryminalnym działa na wyobraźnię czytelnika, ja widząc zapowiedź "Dziewczyny bez skóry" zobaczyłam obrazy skutej lodem, spowitej mrokiem śnieżnej krainy i moja wyobraźnia została kupiona, a książka bez głębszego zastanowienia zamówiona.

"Demelzy" wypatrywałam w kioskach już od kilku tygodni, pierwszy tom kolekcji "Poldark" przeczytałam w tempie ekspresowym, powieść ma posmak twórczości sióstr Bronte, ich nastrojowość obezwładniającą wyobraźnię czytelnika. Cieszę się, że powieści Winstona Grahama co miesiąc znajdę w saloniku prasowym, bo polubiliśmy się z Kornwalią i bohaterami od pierwszego czytania.

Dwie cieniutkie książeczki niemal niewidoczne na zdjęciu to czytanki w języku angielskim, dodatek do podręczników do nauki języka obcego. Posiadanie książki Jarosława Marka Rymkiewicza udało mi się zasygnalizować w poprzednim poście, co jest wysiłkiem niezwykłym dla tak leniwego blogera, jak moja skromna osoba. Na swoje usprawiedliwienie mam fragmenty wiersza o ludzkiej niedoskonałości autorstwa K.I.Gałczyńskiego, którym mam nadzieję odkupię nieco swoje winy w oczach zaglądających tu jeszcze czytelników.

„Ziemia i niebo przemijają,
lecz słowo Moje nie przeminie”,
kto to powiedział? kto powiedział?
Zapomniałem.

Zapomnieć snadniej. Przebacz, Panie:
za duży wiatr na moją wełnę;...

Nie mogę. Zrozum. Jestem mały
urzędnik w wielkim biurze świata,
a Ty byś chciał, żebym ja latał
i wiarą mą przenosił skały.

Nie mogę. Popatrz: to me dzieci,
śliczna kanapa i dywanik,
i lampa z abażurem świeci,
i gwiazdka malowana na nim,

gwiazdka normalna, świeci ziemsko —
a Ty byś zaraz — betlejemską!

Posadę przecież mam w tej firmie
kłamstwa, żelaza i papieru.
Kiedy ją stracę, kto mnie przyjmie?
Kto mi da jeść? Serafin? Cherub?

A tu do wyższych pnę się grządek
w mej firmie „Trwoga & Żołądek”.


sobota, 25 listopada 2017

Ale wie pan, wypisać się ze wszystkiego to jednak nie można.

Zgodnie z gorącym postanowieniem nie kupowania książek, aż do przerzedzenia drogą przeczytania domowych zbiorów...kupiłam sobie jeszcze jedną książkę. Jest bowiem takie miejsce w okolicy krakowskiego Rynku Głównego do którego nogi same mnie prowadzą, to księgarnia na ul. Szewskiej, gdzie można uzupełnić bibliotekę o książki historyczne, kryminały, albumy i książki dla dzieci. 

Wpadłam do księgarni na chwilę i zatonęłam w lekturze książki Jarosława Marka Rymkiewicza, trafiłam na fragment, którym podzielę się z Wami poniżej.

Ale wie pan, wypisać się ze wszystkiego to jednak nie można. - Chyba że ktoś umrze - mówi Profesor. Co usłyszawszy, pan Mareczek zaczyna się zastanawiać, czy wówczas, kiedy umrze, kiedy już go nie będzie, rzeczywiście wypisze się lub też zostanie wypisany ze wszystkiego, i dochodzi do wniosku, że jednak nie, chyba nie, bowiem z problematyki polskiej, ze sprawy polskiej, krótko mówiąc, z Polski wypisać się nie można, i Polak, który umiera, nie przemienia się przecież - o, to byłaby kara zbyt już okrutna, gorsza niż wszystkie czyśćce, wszystkie piekła - w truchło bez narodowości, w ducha bez ojczyzny, lecz pozostaje nadal Polakiem, duchem polskim, trupem polskim, i nadal zatem uczestniczy w polskich dziejach, jest obecny, jest świadkiem, poświadcza, i działa nadal duchowo, a może w tajemniczym jakimś sposobie, i fizycznie w sprawie polskiej, wspomaga Polskę, wzmaga polskość Polski, i pan Mareczek z prawdziwą przyjemnością wyobraża sobie siebie samego, ale już umarłego, już cokolwiek zetlałego pana Mareczka, który właśnie umarł, i widzi, jak on, ten dopiero co zmarły pan Mareczek, nadal będąc obecnym i wcale nie zamierzając zrezygnować, mimo rozkładu ciała, a może i ducha, z duchowej obecności w sprawie polskiej, z duchowego świadczenia na rzecz tej sprawy, udaje się właśnie - on, duch pana Mareczka albo jego upiór - autobusem pośpiesznym "D" do Pałacu u zbiegu Krakowskiego Przedmieścia i Nowego Światu, ponieważ jest to akurat ten dzień miesiąca, w którym w tym Pałacu pan Mareczek - a teraz ju upiór pana Mareczka powinien opłacić miesięczną składkę związkową oraz miesięczną składkę na uwięzionych i prześladowanych.*

Całkiem przypadkowo trafiłam na kolejną ważną książkę w swoim czytelniczym życiu - "Rozmowy polskie latem roku 1983" Jarosława Marka Rymkiewicza. Jeżeli będziecie zwiedzać królewski Kraków, a jakimś cudem nie znacie dwóch ważnych dla moli książkowych adresów, służę uprzejmie: skład taniej książki znajduje się na ulicy Grodzkiej 50, a księgarnia "Tak czytam" przy Szewskiej 5. Z prawdziwymi książkowymi skarbami wrócicie do domu, a i zbaczać z turystycznych ścieżek w celu ich zdobycia nie ma potrzeby :)

*"Rozmowy polskie latem roku 1983" Jarosław Marek Rymkiewicz


Ale teraz przyjdzie nam żyć w jakiejś zabitej dechami wiosze. Wiesz, jaka nuda? Kika z beskidzkiego lasu. Maja Ładyńska.

Jeżeli podczas ferii zimowych brak wam zimowej oprawy, nie mogliście wyruszyć w ukochane góry sięgnijcie po idealną na styczniowy czas ks...