Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Muminki. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Muminki. Pokaż wszystkie posty

poniedziałek, 28 maja 2012

Wiosna na regale z książkami.

Nigdy nie marzyłam o dużej domowej biblioteczce. Marzyłam tylko, żeby mieć pod ręką swoje ukochane książki. Te, po które kiedyś sięgnę znowu, albo te które lubię przeglądać od czasu do czasu, a że takich książek jest całe mnóstwo to trochę wychodzi na to, że jednak marzyłam i nadal marzę o dużej domowej bibliotece:). Zestaw podstawowy, który musi spoglądać na mnie z moich półek z książkami to "Dzieci z Bullerbyn", Muminki i wszystkie tomy "Ani z Zielonego Wzgórza". W egzemplarz "Dzieci z Bullerbyn" i kolekcję książek Lucy Maud Montgomery o Ani Shirley zaopatrzyłam się kiedy byłam mała, serię książek o Muminkach zaczęłam zbierać niedawno. Pierwszą książką, kupioną przeze mnie, w pełni świadomie za odłożony przy zbiorach jabłek grosz:) były "Dzieci z Bullerbyn", wielokrotnie wypożyczane wcześniej ze szkolnej biblioteki, musiałam mieć w końcu w domu. "Dzieci z Bullerbyn" z niebieską okładką i ilustracjami Ilon Wikland mam i czytam do dzisiaj. Wszystkie części "Ani z Zielonego Wzgórza" również mieć musiałam. Seria książek kanadyjskiej pisarki, wyczytana jednym haustem tom po tomie, również kilka razy przynoszona z biblioteki, w końcu pojawiła się w moim domu. Swoje egzemplarze kupiłam na targu staroci w Krakowie, chciałam stare wydania z obrazkami, nowe, wtedy dostępne nie przypadły mi do gustu. Aniom odpadała strona po stronie, targały się im okładki, często ze mną podróżowały i w zasadzie niewiele z nich już zostało. Kleiłam i kleję je zawzięcie dalej, ale tylko trzy tomy udało się uratować.
Trochę inaczej sytuacja wyglądała z serią książek o Muminkach Tove Jansson. Muminki, które czytałam jako dziecko, zawsze rozsypywały mi się w rękach, dlatego bardzo nieufnie podchodzę do swoich nowych, wymuskanych egzemplarzy. Gdzieś ucieka mi radość ich czytania i przeglądania obrazków. Pewnie dlatego dotąd kupiłam tylko dwa tomy. Muminki idealne, mają obowiązek mieć każdą kartkę rozklejoną, ewentualnie odrobinę podklejoną, najlepiej starą, burą taśmą jak w mojej bibliotece z podstawówki, tylko gdzie znaleźć taki zdemolowany egzemplarz? Miałam zamiar trochę podrasować swoje wydanie, ale jak na złość jest ładnie zszyte. Dlaczego książki, które wolę mieć w ładzie są klejone i po przełożeniu dwóch stron rozpadają się, jak Anie, a te które powinny się sypać są szyte? Ot zagadka na miarę wypaczonego umysłu mola książkowego:):). Przepraszam za te lekko obłąkane wywody, są takie tematy, które wygodniej i bezpieczniej poruszać tylko wirtualnie, w gronie czytającym i książki kochającym:), a ten przydługi wstęp napisałam, żeby zakomunikować, że kupiłam "Anię ze Złotego Brzegu", której brakowało mi do pełnej kolekcji i teraz zastanawiam się nad dokupieniem całej reszty, żeby w końcu mieć cały komplet jednego wydawnictwa na regale. W mojej domowej biblioteczce wiosną pojawiła się również "Ania z Avonlea". Albumowe wydanie to potężna, ładnie wydana książka, którą czytam i przeglądam z wielką przyjemnością i coś mi się wydaje, że w najbliższym czasie spędzę sporo czytelniczego czasu na Zielonym Wzgórzu i w Złotym Brzegu.
Mam teraz w planach kolejne książkowe zakupy, już letnie, o nowych książkach w domowej biblioteczce postaram się opowiadać od czasu do czasu na łamach bloga, w cyklu pod roboczym tytułem "cztery pory roku na regale z książkami".  Pozdrawiam cieplutko i życzę udanego tygodnia:).

czwartek, 17 listopada 2011

Przecież nie umiera się na wakacjach. Dolina Muminków w listopadzie. Tove Jansson.

Po raz pierwszy "Dolinę Muminków w listopadzie" czytałam jako dziecko, pamiętam mocno sfatygowany biblioteczny egzemplarz, który przyniosłam pewnej jesieni do domu. Uwielbiałam nastrój tej książki, piękne ilustracje. Po wielu latach, kiedy zaczęłam rozbudowywać swoją domową biblioteczkę, nie mogłam  przecież zapomnieć o kupnie tej książki. Mam ją u siebie już dwa lata i teraz bardzo często wracam do niej w listopadowe wieczory. Zupełnie inaczej, jako człowiek dorosły odczytuję jej treść, wręcz przeraził mnie ostatnio smutek wypełniający tę książkę. A może tylko ja ją w ten sposób odbieram?
W listopadowej Dolinie Muminków przede wszystkim nie ma samych Muminków. Bohaterami tej książki są bardzo różne, czasem mocno zwichrowane typy osobowości.
Ale zacznijmy od początku. Jesień jest coraz chłodniejsza i wkrótce nieuchronnie opuści Dolinę Muminków, ustępując miejsca zimie: 
Spokojne przechodzenie jesieni w zimę wcale nie jest przykrym okresem. Zabezpiecza się wtedy różne rzeczy, gromadzi się  jak największą ilość zapasów. Przyjemnie jest zebrać wszystko, co się ma, tuż przy sobie , możliwie najbliżej, zmagazynować swoje ciepło i myśli i skryć się w głębokiej dziurze, w samiutkim środku, tam gdzie bezpiecznie, gdzie można bronić tego, co ważne i cenne, i swoje własne. 
Mieszkańcy Doliny kryją się więc w swoich domach lub decydują się na czas zimy opuścić rodzinne strony, swoich przyjaciół. Włóczykij odchodzi, wróci wiosną, przynajmniej taki jest jego plan, który jak do tej pory powtarzał się każdego roku.  Pewna Filifionka podczas domowych porządków nieomal traci życie w starciu z własnym oknem i zupełnie nieoczekiwanie zaczyna zastanawiać się nad sensem swojego istnienia.
- Wcale nie umrę - szepnęła i zatrzasnęła kredens. [...] Chce zobaczyć znajomych. Znajomych, którzy rozmawiają i są mili, którzy wchodzą i wychodzą, i tak zapełniają cały dzień, że nie zostaje czasu na straszne myśli. 
Homek Toft całe swoje życie spędza ukryty w łodzi Paszczaka. Wieczorami  Toft marzy o wizycie w Dolinie Muminków i o spotkaniu z Mamą Muminka, kiedy w listopadzie zaczyna zacierać się w jego wyobraźni obraz wymarzonego miejsca, postanawia wyruszyć, na tym razem realne spotkanie Rodziny. Wuj Truj, szukający siebie samego sprzed lat, wszechorganizator Paszczak, Włóczykij, który skrócił swoją zimową włóczęgę w poszukiwaniu zagubionej melodii. Wszyscy bohaterowie wiedzeni tęsknotą udają się do domu Muminków, gdzie czeka ich wielkie rozczarowanie, ponieważ  Rodzina odpłynęła  na Wyspę. Co w tej sytuacji robi nasza galeria postaci mocno osobliwych, no chyba jedyną rzecz jaką można zrobić w tej sytuacji  - zaczyna okupować dom Muminków, a przy okazji oczekuje na przybycie przyjaciół, przygotowuje się na ich powitanie, w myślach planuje przebieg spotkania, robi wielkie porządki i tęskni.
Czy to jest książka o śmierci? A może o pogoni za marzeniami, której rezultaty zawsze okazują się zupełnie inne niż oczekiwaliśmy, może o niepokornej duszy artysty, samotności?  Kończy się rok, może pora coś zmienić, jeżeli się nie uda sam proces zmiany rzeczywistości może okazać się interesujący, może idąc śładem Filifionki zaakceptujemy samego siebie w całości, z butami i pozwolimy współtowarzyszom ziemskich niedoli się polubić, tak po prostu z całym życiowym bagażem trudów i bez udawania kogoś innego. Może to książka o tym, że jednak nie zawsze mamy rację i pora docenić ludzi których mamy wokół, a zwłaszcza tych cichutkich dotąd jak Homek. A może o wszystkim co w życiu ważne po trochu i dlatego tak dobrze się ją czyta, kiedy świat za oknem umiera, a znów urodzi się dopiero wiosną ? A może za dużo wymagam od tej dziecinnej przecież lektury?
Homek Toft rzekł: - koniec rozdziału. I zgasił światło.

Dolina Muminków w listopadzie
Tove Jansson
Nasza Księgarnia
Warszawa 2007, 206 str.





Ale teraz przyjdzie nam żyć w jakiejś zabitej dechami wiosze. Wiesz, jaka nuda? Kika z beskidzkiego lasu. Maja Ładyńska.

Jeżeli podczas ferii zimowych brak wam zimowej oprawy, nie mogliście wyruszyć w ukochane góry sięgnijcie po idealną na styczniowy czas ks...