Pokazywanie postów oznaczonych etykietą angielska prowincja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą angielska prowincja. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 8 października 2013

Piszę, siedząc na kuchennym zlewie. Zdobywam zamek. Dodie Smith.


Sezon czytania przy rozgrzanym do czerwoności piecyku i akompaniamencie muzyki płonących drewnianych szczap otworzyłam w tym roku lekturą powieści Dodie Smith "Zdobywam zamek". To mój ulubiony rodzaj muzyki towarzyszącej czytaniu:). Za oknami królował zimny i ponury wrzesień, a w domu dające poczucie bezpieczeństwa światełka, błyski i szumy płomieni w piecu.
***
Powieść Dodie Smith ukazała się w języku polskim na długo po zrobieniu oszałamiającej kariery pośród angielskich czytelników. Wyszukiwana na regałach jako niezawodne lekarstwo na chandrę, powieść - pocieszycielka, swój urok lektury kojącej emocje czytelnika, zawdzięcza niezwykłemu miejscu akcji.

W bezludnych ostępach hrabstwa Suffolk*, w niszczejącym zamku mieszka ekscentryczna rodzina Mortmainów: rodzeństwo Rose, Cassandra i Thomas, ich ojciec i macocha Topaz. W czasach popularności pierwszej i jedynej powieści napisanej przez głowę rodziny, Mortmainowie wydzierżawili zamek od arystokraty zamieszkującego dwór Scoatney Hall. W cieniu wieży Belmotte, pośród ruin i zimnych zamkowych murów, niemożliwych do ogrzania w żadną porę roku, prowadzą coraz skromniejsze życie, opisane w pamiętniku przez siedemnastoletnią Cassandrę.

Cassandra opisuje emocje, krajobrazy i kolejne wydarzenia z wysokości kurnika, zamkowych murów, zlewu, sterty sieczki w stodole, starych fortyfikacji. Dzięki tak niezwykłej perspektywie, jej opowieść nabiera bardzo bajkowych właściwości:).

Jedyną możliwością ucieczki od mało romantycznej biedy, w jaką po utracie weny twórczej przez ojca popadła cała rodzina, wydaje się Cassandrze i jej starszej siostrze Rose, małżeństwo z pierwszym napotkanym bogaczem:). W popadającym w ruinę zamku, otoczonym morzem błota, jak malowniczo określa swoje życiowe położenie Rose, zamożni kawalerowie są niestety towarem deficytowym. Dylemat młodych panienek, zaczerpnięty z "Dumy i uprzedzenia" rozwiązuje Dodie Smith w podobny Jane Austen sposób. Nadzieja dziewcząt na bogate zamążpójście nabiera realnych kształtów na wieść o otwarciu pobliskiego dworu Scoatney Hall, przez jego dwóch przybyłych z dalekiej Ameryki dziedziców.

- Czy pomyślałaś o czymś, kiedy panna Marcy powiedziała, że Scoatney Hall znów będzie otwarte?
No tak, pomyślałam o początku powieści "Duma i uprzedzenie", kiedy pani Bennet mówi: "Wydzierżawiono nareszcie Netherfield Park."  A potem pan Bennet jedzie tam złożyć wizytę bogatemu nowemu właścicielowi.
- Pan Bennet nie był mu winien żadnego czynszu - zauważyłam.
- Nasz ojciec i tak by nie pojechał. Jak ja bym chciała żyć w powieści Jane Austen!
Powiedziałam, że ja wolałabym żyć w powieści Charlotte Brontë.
- Co byłoby przyjemniejsze: Jane z odrobiną Charlotte czy Charlotte z odrobiną Jane? - spytała Rose.
Jest to ten rodzaj dyskusji, który bardzo lubię, ale chciałam pisać dalej, więc tylko powiedziałam:
- Pięćdziesiąt procent każdej byłoby idealne.**

Takich pysznych rozmów o literaturze jest w tej powieści więcej, nad historią mieszkańców zamku unosi się literacki duch wspinającej się po szczeblach drabiny społecznej Becky Sharp i całej plejady heroin stworzonych w wyobraźni Jane Austen oraz sióstr Brontë. Zasady romansowania w stylu znanym z powieści Jane Austen usiłują panny Mortmain wcielać w życie w latach 30 wieku XX, testując je na dziedzicach Scoatney i gwarantując dobrą zabawę przy lekturze czytelnikowi.

Urocza opowieść z galerią oryginalnych postaci ozłociła mi niespełniający wymogów złotej polskiej jesieni, burawy wrzesień. Z radością dołączam się do grona zachwyconych czytelników i umieszczam swój egzemplarz, wydany w bardzo romantycznej szacie, pośród innych książkowych utulaczo - pocieszaczy, bo to powieść do której kiedyś wrócę na pewno.

Zdobywam zamek. ( I capture the castle., 1948 )
Wydawnictwo Świat Książki
Warszawa 2013, 351 str.
* str. 11,** str. 28 - 29

czwartek, 11 października 2012

Kobieta nie powinna być gorsza od anioła, mężczyzna zaś tylko trochę lepszy od diabła.* Lokatorka Wildfell Hall. Anne Brontë.


Chyba pora zamknąć prywatną kawiarenkę na balkonie, o czytaniu w tym miłym kąciku mojego domu nie ma już mowy, zdecydowanie za zimno, nawet otulanie kocem nie pomaga. Kilka promiennych poranków udało się ukraść tej jesieni, takich ze śniadaniem i spokojną kawą przy przeglądaniu prasy i czytaniu książek, jeszcze sobotni wieczór udało się przegadać nad filiżanką herbaty pośród gazet i książek rozłożonych na okrągłym stoliku. Nowe meble balkonowe to był dobry pomysł, marzył mi się taki okrągły stolik od dawna, otoczony kwiatami, zielenią, miejsce na chwilę odpoczynku, na spokojne wypicie kawy, taka moja mała kawiarenka:). Teraz muszę poszukać miejsca na jesienne czytanie, pewnie zakopię się z książką na fotelu albo łóżku, otoczę poduchami i odpalę wszystkie domowe światełka:).
***
Książką, która będzie mi się kojarzyć z tegorocznymi wakacjami, ciepłym słońcem na policzkach i zapachem lilii, które kwitły i pachniały obłędnie, kiedy czytałam ją na ogrodowej huśtawce będzie "Lokatorka Wildfell Hall" Anne Brontë. Wydana w roku 1848 powieść, zaskakuje odważnym ujęciem tematu praw kobiet, braku równouprawnienia w małżeństwie, w epoce wiktoriańskiej zagadnień w zasadzie nie istniejących w powszechnej świadomości społecznej. Książka wyprzedzająca swoje czasy i poruszająca problemy jak wskazują tytuły prasowe niestety nadal aktualne. Wiek XIX zdecydowanie faworyzował mężczyzn ich "drobne słabości" były powszechnie akceptowane lub pomijane milczeniem, z kolei każda kobieta, która choć o milimetr zboczyła z wytyczonej przez wielowiekową tradycję drogi życia pełnego prawości i poświęcenia rodzinie oraz bliźnim, mogła spodziewać się natychmiastowego potępienia za swoje najdrobniejsze nawet przewinienia czy zbyt odważne prezentowanie swoich opinii. Co niezwykłe z tak trudnym tematem zmierzyła się najcichsza z sióstr Brontë, Anne, zyskując sobie miano jednej z pierwszych wojujących słowem feministek. "Lokatorka Wildfell Hall" to oczywiście nie tylko manifest feministyczny, to również kolejna kojąco staroświecka historia miłości osadzona w bajkowych realiach angielskiej prowincji z elementami grozy, niszczejącym dworem oraz wielką tajemnicą w tle.
Historia "Lokatorki Wildfell Hall" rozpoczyna się wraz z przybyciem tajemniczej, młodej i pięknej wdowy Helen Graham do rozpadającego się dworu Wildfell Hall, który poprzedni mieszkańcy porzucili na rzecz nowocześniejszej siedziby. Helen towarzyszy kilkuletni syn i zaufana służąca, młoda wdowa stroni od ludzi, cały swój czas poświęcając swojej pasji - malarstwu oraz wychowywaniu dziecka.
W małej prowincjonalnej społeczności trudno przez dłuższy czas trzymać się na uboczu, sąsiedzi rozpaleni domysłami co do przeszłości Helen, pragną wprowadzić młodą kobietę w swoje towarzyskie kręgi, domagając się kolejnych spotkań. Mimo niechęci Helen zaczyna bywać pośród swoich sąsiadów, których zaskakuje prezentując bardzo postępowe opinie dotyczące wychowywania dzieci. Niezrażone sąsiedztwo drąży nadal temat pochodzenia tajemniczej kobiety, Helen milczy jak zaklęta, więc okolica zaczyna tłumaczyć sobie jej postawę niezbyt chlubną przeszłością i gorszącą teraźniejszością, gdyż zażyłość pomiędzy nią i jej sąsiadem zaczyna wydawać się podejrzana.
Pani Graham ma jednak obrońcę, młodego zakochanego w niej farmera - Gilberta, któremu zaczyna ufać i zawierzać swoją głęboko skrywaną tajemnicę nieudanego małżeństwa.
"Lokatorka Wildfell Hall" to historia silnej kobiety, jej zmagań z plotkami, walki o lepszą przyszłość dla swojego dziecka w czasach kiedy bez wsparcia mężczyzny: męża, brata, ojca, kobieta tak niewiele znaczyła. Piękna i poruszająca opowieść, obowiązkowa lektura dla silnych współczesnych kobiet napisana przez niezwykłą kobietę z epoki wiktoriańskiej.
***
I na koniec jak zwykle trochę nie na temat:P, chciałam polecić wszystkim, którzy mają kawałek przydomowego ogródka, albo balkon moje ogrodowe objawienie:), lilie, których cebulki kupuję w ilościach hurtowych i niedługo obsadzę nimi całą działkę. Zapakowane w plastikowy koszyczek ( u mnie niezbędny, bo pod ziemią swoje królestwo ma kret, który przekopuje podwórko wzdłuż i wszerz i chyba karczownik, który robi tunele nieco bliżej powierzchni ) cebulki wysadzać można jesienią, ja sadziłam swoje wiosną i już po kilkunastu tygodniach cudownie zakwitły. Pełnia lata pośród zapachu lilii, ich koloru i wielkiej żywotności to najpiękniejszy czas w roku wokół mojego domu, odurzający aromat tych kwiatów, towarzyszy mi wtedy od rana wślizgując się oknami i rozchodząc po całym domu i podwórku, swoją urodą i zapachem moje ulubione białe kwiaty detronizują nawet jej wysokość różę:).

Lokatorka Wildfell Hall. (The Tenant of Wildfell Hall.)
Anne Brontë
Wydawnictwo MG 2012, 525 str.
Ekranizacja powieści: Tajemnica domu na wzgórzu.
*Cytat będący tytułem posta jest autorstwa Nikołaja Gogola, rosyjskiego pisarza z XIX wieku.

sobota, 30 czerwca 2012

W kleszczach lęku.


Zawsze chciałam zamieszkać na zamku:P, ewentualnie w jakiejś uroczej wiejskiej rezydencji w stylu angielskim:):). Zbudowanej z szarego kamienia, z dużymi oknami, krętymi korytarzami i tajemniczymi schowkami. Chociaż większość czasu i tak spędzałabym zapewne w zamkowej bibliotece, więc czy warto zamieszkiwać i sprzątać cały zamek, skoro do szczęścia wystarczy mi tylko porządna biblioteka:)? Z tego zamiłowania do zamków i starych, tajemniczych rezydencji zrodziła się moja niegroźna na ich punkcie obsesja, dająca o sobie znać przy doborze książek do przeczytania i filmów do obejrzenia. Widząc książkę lub film z opisaną powyżej scenerią na okładce lub zapowiedzią podobnych klimatów w tytule muszę film obejrzeć, a książkę przeczytać jak najszybciej. Tym razem skusiłam się nawet na horror o pewnej angielskiej rezydencji Blithe, chociaż na co dzień nie lubię się bać, a filmy o duchach oglądam z zamkniętymi oczami.
"W kleszczach lęku" to filmowa adaptacja książki napisanej przez Henry'ego James'a w 1898 roku. Książki nie znam, więc trudno mi ocenić na ile film oddaje jej nastrój, na pewno zmieniono czas akcji, filmowa opowieść rozpoczyna się w roku 1921 w Londynie. Dwudziestoletnia główna bohaterka Ann, opuszcza rodzinny dom rządzony twardą ręką ojca, surowego pastora i udaje się do Londynu w poszukiwaniu pierwszej pracy. Zaoferowana jej przez wuja osieroconego rodzeństwa: Flory i Milesa, posada guwernantki w wiejskiej rezydencji Blithe, wydaje się niedoświadczonej Ann spełnieniem marzeń, zauroczona swoim przystojnym przełożonym z tym większym entuzjazmem podejmuje nowe wyzwanie. Pierwsze dni spędzone w okazałym, posępnym domostwie są zapowiedzią nadchodzącej burzy, służba złożona wyłącznie z kobiet (jest rok 1921, wojenną zawieruchę przeżyło niewielu mężczyzn z okolic rezydencji) po kątach zakłada się jak długo wytrzyma w Blithe Ann, na szczęście mała podopieczna Flora wydaje się początkowo miłym i nie sprawiającym kłopotów dzieckiem. Dopiero w dniu, w którym na wieś powraca wyrzucony ze szkoły Miles, Blithe zmienia się nie do poznania, tajemnicze szepty i postacie ukrywające się w wieżach i ogrodach starej rezydencji, coraz nachalniej demonstrują swoją obecność, poszukując kontaktu z chłopcem. 
Film jest produkcją BBC z 2009 roku, w roli Ann wystąpiła Michelle Dockery, a lekarza który wysłuchał jej historii Dan Stevens, para aktorów znana z serialu "Downton Abbey". Tradycyjnie film jest bardzo dobrze zagrany, również przez młodziutkich aktorów grających Florę i Milesa, piękna jest rezydencja Blithe, stary kościół i cmentarz potęgujące nastrój grozy. Podobały mi się realia lat dwudziestych oddane w strojach bohaterów, pięknie urządzone i pełne niepokojących zakamarków wnętrza Blithe i niepewność jaką pozostawia zaskakujący finał filmu. "W kleszczach lęku" to film będący miłą odmianą po oglądanych ostatnio transmisjach meczów piłki nożnej:).

W kleszczach lęku. ( The Turn of the Screw. ) 2009 r. reż. Tim Fywell

Ale teraz przyjdzie nam żyć w jakiejś zabitej dechami wiosze. Wiesz, jaka nuda? Kika z beskidzkiego lasu. Maja Ładyńska.

Jeżeli podczas ferii zimowych brak wam zimowej oprawy, nie mogliście wyruszyć w ukochane góry sięgnijcie po idealną na styczniowy czas ks...