Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Maria Kownacka. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Maria Kownacka. Pokaż wszystkie posty

piątek, 8 stycznia 2016

Zima na regale z książkami i cztery zimowe stosiki.


Zima dla mola książkowego to ten ciemny, zapadającym przedwcześnie zmrokiem sezon w roku w którym niemal bez reszty może poświęcać swój wolny czas na ulubiony rodzaj aktywności, na czytanie. Ładna pogoda rzadko wyciąga mola z domu, może więc bezkarnie zakopać się pod ciepłym kocem z powieścią, wyplątując się z pieleszy tylko po rozgrzewające trunki :)

Zaczytaniu sprzyjają świąteczne okoliczności, które przynoszą nowości pod strzechę, zapakowane w ozdobne papiery, potem pochłaniane w fotelu przy choince, koniecznie jak najbliżej kaloryfera. Przed świętami przyjemnie odwiedzać księgarnie i robić przegląd książek, które chętnie zabralibyśmy do domu, albo ofiarowali najbliższym, by trzy minuty po rozpakowaniu ustawić się w kolejce do wypożyczenia ;) W tym roku mój stosik świątecznych nowości składał się z trzech tomów, dwóch pięknych wydań książek już mi dobrze znanych "Harry Potter i Kamień Filozoficzny" z mrocznymi, nastrojowymi ilustracjami Jima Kay oraz "Tajemniczy ogród" zilustrowany przez Ingę Moore, trzecia książka to nowość: "Feblik" Małgorzaty Musierowicz, ( to właśnie "Feblikiem" zaczytywałam się podczas świąt ).

Kolejną zimową przyjemnością jest przegląd własnych zbiorów podczas świątecznych porządków, tych gromadzonych na domowych regałach, poupychanych w półkach, bo na regale nie starczyło dla nich miejsca, i przy sprzątaniu piwnicy przegląd kartonów, gdzie oprócz starych zeszytów, podręczników, notatek, atlasów, znajdzie się czasem zapomniany skarb, ja w tym roku znalazłam "Tajemniczą wyspę" Juliusza Verne, którą wiele lat temu dostałam, jako nagrodę w szkolnym konkursie i jakoś dotąd jej nie przeczytałam. Naręcza takich znalezisk ustawiam potem w przyjemny stosik uspokajający tzn. taki na którego zerknięcie daje mi poczucie bezpieczeństwa, że mam coś nieczytanego w domu, że to szalenie ważne wie chyba tylko inny mól książkowy ;) 

Kolejny, trzeci rodzaj zimowego stosiku to taki z książkami już czytanymi, ale takimi do których warto byłoby, któregoś długiego wieczoru zajrzeć. Dwa lata temu znalazłam stare wydanie "Opowieści z Narnii", a jak wiadomo nie ma przyjemniejszej na czas świąteczny lektury niż pierwszy tom: "Lew, czarownica i stara szafa", mój egzemplarz kupiony na portalu aukcyjnym to pięknie zachowany staruszek, który przyjemnie bierze się do ręki :) Dla rysunków zimowych domków na wsi i skradających się pośród drewnianych chałup wilków, mam pod ręką "Razem ze słonkiem. Zima". Tom zimowy jest wyjątkowo pięknie zilustrowany, na tyle, że zabiera nas w podróż w czasie na Polską wieś, na której dzień rozpoczyna rozpalenie ognia pod piecem kaflowym, aby ogrzać z rana opatulone pierzyną dzieciaki i rozbicie cienkiej warstwy lodu w wiaderku z wodą, nocami w takiej chałupie łuna zza drzwiczek i nieszczelności kaflowego pieca, rozświetla na fioletowo wnętrze, a za oknem od zimowego lasu wyją wilki. Podobny klimat ma "Szkoła nad obłokami" Marii Kownackiej napisana góralską gwarą, pisany pomnik ciężkiej zimy na wyżynach Beskidu Sądeckiego. "Dzieci z Bullerbyn" i "Boże Narodzenie w Bullerbyn" również znajdują się rokrocznie na stosiku do zimowego przypomnienia

Ostatni, czwarty zimowy stosik to rezerwa woluminów bibliotecznych ;), bo przecież nigdy nie wiadomo, czy podczas świąt bardziej niż na nowości nie będziemy mieć ochoty na jakąś wypożyczoną biblioteczną starowinę, a później kiedy zimowy mróz i śnieg rozkręcą się w styczniu na dobre, lepiej książkowe zapasy mieć już w domu, zamiast przedzierać się po nie do osiedlowej biblioteki ;)  W święta, które minęły brakowało nam zimowej oprawy, a śnieg i mróz można wyczarować z pomocą "Długiej zimy" Laury Ingalls Wilder, w bezśnieżną zimę zawsze przynoszę książki z serii "Domek na prerii" i mam nadzieję, że w końcu będę miała swoje egzemplarze na regale, bo liczę na ich wznowienie, dla takich fragmentów, jak ten poniżej :)

Zdawało się, że nawet języki ognia wirują w tańcu, a cienie tańczą wokół ogniska. Tylko nowy dom stał nieporuszony w ciemnościach nocy, dopóki na niebie nie pojawił się ogromny księżyc, który wydobył go z mroku, oświetlił jego szare ściany i rozsypane wokół żółte drzazgi i szczapy. ("Domek na prerii" s.36)

Jesienią zmieniłam w domu fotele i kanapę na większe i wygodniejsze, zaopatrzyłam się w kilka dodatkowych koców i poduszek, mam też w końcu wymarzone puchate dłuższe kapcie, więc przygotowałam się do  zimy wyjątkowo sumiennie w tym roku :P Za chwilę przygotuję sobie zbożową kawę (jej powrót do menu zawdzięczam wiejskim klimatom podchwyconym z ostatnio czytanego "Domku na prerii") i zabieram się za drugi z zimowych stosików i czytanie "Tajemniczej wyspy", dlatego żegnam się życzeniami udanego weekendu i do napisania wkrótce ;)



sobota, 31 sierpnia 2013

Były takie szkoły wysoko nad obłokami. Szkoła nad obłokami. Maria Kownacka.


W czasach, kiedy w góralskich chatach dobytek chowano po sąsiekach, rolnicze narzędzia po jatach i kącinach, na noc ścielono pierzyną ślufanek, a woda bynajmniej nie lała się z kranu, tylko była przynoszona ze studni w szafliku, wysoko w górach, w miejscach, gdzie nikt nie spodziewałby się ludzkich siedzib, budowano całe osady, uprawiano ziemię i hodowano zwierzęta. Niedaleko Piwnicznej na polanie Niemcowej, Trześniowym Groniu, wyrosły góralskie, drewniane chaty, zapłonął ogień na paleniskach i zaczęło toczyć się trudne, ubogie życie, pośród jedlinowych lasów, z niebezpiecznym sąsiedztwem wilczych watah i zdane na łaskę nieobliczalnej górskiej pogody.
Pomimo tylu starań żaden delikatny pies nie wylizałby się po takich ciosach wilczych kłów. Ale na Trześniowym Groniu, wśród gór i lasów, żyją nie tylko dzielni, zahartowani na wszelkie przeciwności ludzie; tymi samymi cechami muszą się odznaczać i ich  pomocnicy w ciężkiej pracy - zwierzęta. Konie są tam wytrzymałe i silne, psy dzielne, bojowe, odporne.
Klucz do każdej opowieści tkwi w historii, nie na próżno niemal każda baśń, z każdego świata zakątka rozpoczyna się sakramentalnym „dawno, dawno temu". Aby dowiedzieć się, skąd się wzięły ludzkie chałupy na polanie Niemcowej i szkoła tak wysoko nad obłokami, wystarczy poznać choć pobieżnie dzieje ziem Beskidu Sądeckiego. Dawno temu, kiedy po sądeckich dolinkach zaczynało brakować ziemi pod nowe gospodarstwa, a musicie wiedzieć, że przeludnienie od wieku XIX do czasu wybuchu drugiej wojny światowej panowało tu niepojęte w naszych czasach, górale osiadali coraz wyżej na górskich polanach, wydzierając ziemię pod pastwiska i uprawy, gęstym jedlinowym lasom.

Aby kolejne pokolenia mieszkające na wyżynie, nie wyrastały na analfabetów i otrzymały szanse na naukę fachu w przyszłości, w 1938 roku otwarto na polanie Niemcowej szkołę podstawową dla dzieci z chat rozsypanych po okolicy, do czterech klas uczęszczało dwudziestu pięciu uczniów, szkoła nad obłokami przetrwała do 1961 roku. Potem już tylko uciekali młodzi do miasta, wracali w doliny, a pozostałości górskich osad możemy poszukać wędrując po tamtych terenach z dobrym przewodnikiem.

O małej szkółce nad obłokami nie pozwoliła zapomnieć Maria Kownacka, która gościła w Rytrze pod koniec lat pięćdziesiątych, zbierając materiał do napisanych później „Szkoły nad obłokami” i „Rogasia z Doliny Roztoki”.

W książkę zilustrowaną przepiękną kreską Jana Marcina Szancera zaczarowała fragment historii Beskidu Sądeckiego, utrwaliła jego mieszkańców, uczniów z Niemcowej, Trześniowego Gronia ( na tej polanie mieszkało osierocone rodzeństwo Potoków ), Kamiennego Gronia, ze Stusa, z Poczekaja i Kordowca, którzy zimą przedzierali się w kopnym śniegu do chatki Nosalów, gdzie za izbą gospodarzy znajdowała się niewielka izba lekcyjna, w której uczył Edward Gruda z Piwnicznej.

Szkoła służyła również dorosłym, zainteresowani nauką rodzice mogli nauczyć się czytać i pisać, posłuchać radia, przejrzeć gazetę. Mieszkańcy górskich chatek zwykli o swoim miejscu zamieszkania mawiać: tak se żyjemy na tej wyżynie jak ryby na głębinie i faktycznie od późnej jesieni do końca wiosennych roztopów byli oni niemal odcięci od dolin. Izdebka lekcyjna podtrzymywała kontakt ze światem, była miejscem spotkań i zdobywania wiedzy.

W książce jedynym dorosłym uczniem swojego współlokatora, młodego nauczyciela Edwarda Grudy jest dziadek Nosal.
 - Ciepluśko, będziem mieli dzisiok! – uśmiechnął się do wchodzącego Edwarda. – Trzy naręcze drew już spaliłem! – To dobrze, dziadku kochany, palcie mocno, żeby prędko nie wystygło, bo mróz idzie pod wieczór, a roboty mam huk na dzisiaj! A dziadek się do swojej nauki nie zabierze przypadkiem?...
Całą zimę dziadek Nosal próbuje opanować trudną sztukę pisania, mozoląc się nad kartką papieru i wyrzekając: - Oj, lżej pleść opołki niż stawiać te połki!

Uczniowie szkoły na wyżynie mogli również korzystać z mobilnej biblioteki. Nauczyciel przynosił z Piwnicznej w plecaku książki, które dzieci ze szkoły nad obłokami  mogły wypożyczać:
Plecak, w porę ochroniony, krył nic a nic nie zamoknięte, długo oczekiwane, upragnione skarby na długie zimowe wieczory – książki! [...] I kto by się domyślił, że gdzieś wysoko w górach, nad obłokami, w zawianej śniegiem chałupinie przytulonej do ściany lasu, trzeszczącej od zajadłych ataków wichury, dzieci po normalnych lekcjach biorą w zachwycie do rąk najpiękniejsze książki.
„Szkoła nad obłokami" oprócz pokazania jak funkcjonowała mała niemcowska szkoła, jest również obrazem  świata którego już nie ma, zapisanym językiem, który słychać coraz rzadziej i tradycjami, o których zapominamy. Bajkowy wręcz jest opis zapustów, tradycji tak żywej w dawnej Polsce, dzisiaj mało kto turonia oglądał na żywo, na szczęście choć racuchy nie straciły na popularności:).

W tym starym świecie po lasach grasują wilki, a każda kolejna wędrówka do szkoły to nowa przygoda opisana tak sugestywnie, że czytelnik sam czuje się jej uczestnikiem i staje wraz z małymi bohaterami oko w oko z basiorem, albo gubi się w zamieci na górskim szlaku.
Zima szła nie od parady – mroźna i w śniegi bogata, jak zawsze prawie w tym kraju wyniesionym pod pułap nieba. Mechaty mróz jak biała szczeć porastał wszystkie szybki w oknach domostw niemcowskiej wyżyny, folgując i spływając łzami tylko na tę chwilę, kiedy słońce kładło na nim swoje ciepłe promienie.
Książka ma jeszcze jednego bohatera, wyratowanego zimową nocą krakowskiego etnografa. Na czas rekonwalescencji Łukasz Skorupka zamieszkuje w Trześniowym Groniu, z dużym pożytkiem dla swojej naukowej pracy, opisuje góralską kulturę, przedmioty znalezione w chacie, spisuje mrożące krew w żyłach opowieści dziadka Nosala i stare piosenki i kołysanki.
Stare, sędziwe trzystoletnie domostwo, pod okapem z gontów, kryło nieprzebrane skarby - po jatach, kącinach i sąsiekach. Zalegały tam latami stare sprzęty i naczynia, używane od pradziadów - rzezane stępy do miażdżenia ziarna, jaktelki, bukliczki, nosacze i trójnożne kotliczki pamiętające czasy kurnej chaty [...] Budując nowy dom, to, co już wam służyć nie może, przekażcie do muzeum! Niechże to nie zaginie, niech świadczy o dawnym życiu człowieka na tej ziemi! [...] Budujcie nowy dom, ale wszystko, co stare, piękne i dostojne, uszanujcie, bo w to wsiąkła kultura i artyzm całych pokoleń! [...]
- A na co panu te skorupki?...
- Widzisz Zosiu, odczytuję z nich dawne dzieje!
Książkę rozpatruję w kategorii arcydzieła literatury dla dzieci, któremu żadne skarby zbierane po Skandynawii przez nasze wydawnictwa do pięt nie dorastają. Dla archaicznego języka, góralskiej gwary, przedmiotów wyrysowanych tak pięknie przez Jana Marcina Szancera warto "Szkołę nad obłokami" przeczytać, bo to skarbnica wiedzy o tym jak zmieniało się życie ludzi i język polski przez minione dziesięciolecia.

Ta książka to zachwyt autorki nad górami, góralską kulturą i przedmiotami codziennego użytku rzezanymi w drewnie zimową nocą, przy rytmicznym śpiewie struga i ten zachwyt udziela się czytelnikowi od pierwszych przeczytanych akapitów, potem już tylko zatapia się w tej historii po samiuśkie uszy, znika letnie słońce za chmurami, ustępując miejsca płatkom śniegu i szaleństwu zamieci...

Szkoła nad obłokami. ( 1958 r. )
Maria Kownacka
Oficyna Wydawnicza G&P, Poznań 2012, 102 str.

piątek, 22 czerwca 2012

Dowody na to, że przyszło lato. Razem ze słonkiem. Lato. Maria Kownacka.


Witam serdecznie drugiego dnia astronomicznego lata:). Dnia nam przybyło, nocne ciemności się skurczyły, na brak słońca też ostatnio nie możemy narzekać, nic tylko wyruszyć w plener i porozglądać się chociażby po najbliższym parku, łące i lesie. Poobserwować, co wraz z kolejną zmianą daty w kalendarzu, zmieniło się w przyrodzie. Książką, która od dawna towarzyszy mi latem jest "Razem ze słonkiem. Lato." Marii Kownackiej. Wiem, że tytuł brzmi podejrzanie przedszkolnie, bo też i dla tej najmłodszej grupy odbiorców stworzyła autorka książkę, ale zapewniam, że dorosły czytelnik znajdzie tutaj masę informacji i ciekawostek, o których nie miał zielonego pojęcia. Obrazki Zbigniewa Rychlickiego, na których wychowały się pokolenia młodych Polaków, dopełniają całości, tworząc bardzo klimatyczną, piękną i trochę zapomnianą już książkę.
"Razem ze słonkiem" to sześciotomowy cykl książek o przyrodzie, każda część opowiada o innej porze roku: Przedwiośnie, Wiosna, Lato, Złota jesień, Szaruga jesienna i Zima. Mam duży sentyment do tych starych książek, które przeglądam odkąd nauczyłam się czytać, stylu jakim zostały napisane i ilustracji: krajobrazów wiejskich, starych domków otoczonych drewnianym płotkiem, psich bud, kwiatów i zwierząt. Dotąd nie trafiłam na jakiekolwiek książki o porach roku, które podobałyby mi się choć w połowie tak bardzo, jak małe dzieła Marii Kownackiej.
Kiedy dojrzeje dużo poziomek, kiedy na łąkach zakwitną trawy, na polach zakwitnie pszenica, a wśród niej szafirowe chabry, kiedy z ula wyleci pierwszy rój pszczół, a wiele ptasich piskląt opuści gniazda, kiedy zaczną dojrzewać czerwone i czarne porzeczki - wtedy mamy dowody na to, że przyszło lato.
Letnia pogoda bywa ostatnimi laty bardzo kapryśna, ale nawet deszcz nie jest w stanie popsuć mi humoru, kiedy za oknami wszystko kwitnie i śpiewa. Lato to dla mnie ukwiecona łąka, ale taka widziana z bardzo bliska, w kolorze chabrów, łopianów i motyli, z całym małym zamieszaniem, które robią owady: mrówki i pszczoły i rozgrzany, kamienny most nad rzeką, na którym można ogrzać plecy i odpocząć spoglądając na lasy i pola uprawne. Książka Marii Kownackiej pozwoli rozszyfrować letnią łąkę, nazwać każdy kwiat, drzewo w lesie, zwierzęta, poznać ich zwyczaje. Wyjaśni dlaczego zające uciekają nam sprzed nóg kiedy zbliżymy się do nich i skomplikowany proces budowy jaskółczego gniazda. Kilka bardzo praktycznych informacji ucieszy każdą panią domu, jak rozsadzać truskawki, pelargonie, ja przypomniałam sobie o zimowym, zielonym źródełku witamin - roszponce. W tomie opowiadającym o lecie jest cały rozdział poświęcony tworzeniu bukietów z kwiatów polnych i ogrodowych. Z tymi polnymi trzeba się spieszyć, bo niedługo pierwsze sianokosy, no przynajmniej u mnie na wsi:).
"Razem ze słonkiem" zawiera całe mnóstwo pomysłów na zabawy dla maluchów. Autorka zachęca do założenia skrzyni skarbów i zbierania do niej eksponatów podczas letnich podróży: morskich muszelek, ptasich piórek, leśnych szyszek, które jesienią i zimą można przerobić na małą makietę ogródka, albo choinkowe zabawki i łańcuchy. Lato to również czas zapełniania piwnic i spiżarni kolorowymi słoikami konfitur. Zapasy można zrobić również dla dokarmianych zimą ptaków, zbierając i susząc jadalne ziarenka.
O ile przyjemniej pracuje się i wypoczywa latem, wie chyba każdy z nas, robota nawet najmniej lubiana dosłownie "pali się" w rękach, to dzięki energii pożyczonej od słońca, które w końcu jasno nam świeci:). Życzę bardzo udanych letnich dni i polecam "Razem ze słonkiem" małym i dużym czytelnikom, bo książka chociaż stareńka i nieco anachroniczna, zawiera sporą dawkę wiedzy podaną w bardzo przystępny sposób.

Razem ze słonkiem. Lato.
Maria Kownacka
Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, Warszawa 1986, 143 str.

Ale teraz przyjdzie nam żyć w jakiejś zabitej dechami wiosze. Wiesz, jaka nuda? Kika z beskidzkiego lasu. Maja Ładyńska.

Jeżeli podczas ferii zimowych brak wam zimowej oprawy, nie mogliście wyruszyć w ukochane góry sięgnijcie po idealną na styczniowy czas ks...