Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lucy Maud Montgomery. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Lucy Maud Montgomery. Pokaż wszystkie posty

sobota, 4 października 2014

Apsik :P

Tumany wirtualnego kurzu, którymi pokryta jest wyspa książek zniechęcały skutecznie nawet skromną autorkę do zaglądania na długo nie odświeżaną nowymi treściami blogspotową wersję wyspy. Dużo częściej bywałam na facebookowym wcieleniu wyspy książek, na którym wrzuconymi od czasu do czasu zdaniem lub obrazkiem, podtrzymywałam wątły płomyczek mojej internetowej twórczości, z nadzieją na ponowne rozpalenie wielkiego płomienia blogowym powrotem :).

Co prawda nadal nie bardzo chce mi się pisać, wolę skupiać się na czytaniu, na które nie mam przesadnie dużo czasu, ale z przyjemnością podzielę się z Wami swoimi październikowymi zapasami książkowymi, zniesionymi z biblioteki do domu, jako niezbędne dodatki do jesiennych coraz dłuższych nocy i coraz cieplejszych herbatek :).

Stosik wrześniowo-październikowy przyniosłam z biblioteki już kilka tygodni temu, "Tchnienie śniegu i popiołu" powoli kończę czytać, lektura dwóch pozostałych książek ( "Wysadzić Rosję" A.Litwinienko, J.Felsztinski oraz "Złocista droga" L.M.Montgomery ) jeszcze przede mną. Przyznam, że niecierpliwie czekałam na każdą wolną chwilę, żeby móc zatopić się w 6 tomie cyklu "Obca", "Tchnienie..." podobało mi się dużo bardziej od poprzedniego "Ognistego krzyża", być może książka faktycznie jest lepiej napisana, a może jesienią mam więcej cierpliwości i większą potrzebę czytania książek o perypetiach rodzinnych i prowadzeniu gospodarstwa :).

Powieści Diany Gabaldon zaczęłam czytać dawno temu, ale mocno rozbudowana objętość (do tysiąca stron) każdego kolejnego tomu w zasadzie uniemożliwia przeczytanie całego cyklu na raz. Podzieliłam więc sobie przyjemność na kilka etapów, ponieważ tomy od "Jesiennych werbli" spokojnie można uznać za zupełnie odmienną od pierwszych części historię, tom czwarty przenosi nas bowiem do brytyjskiej kolonii w Ameryce Północnej, gdzie Claire i Jaimie prowadzą dużo bardziej osiadły, choć nie mniej awanturniczy tryb życia.

"Ognisty krzyż", który czytałam  w sierpniu, jest początkowo odrobinę męczący, powieść rozpoczyna się rozpisanym na niemal trzysta stron przyjęciem, męczy ten długi wieczór czytelnika okrutnie, po przebrnięciu przez ten rozwleczony do granic wstęp, czytający jest padnięty, jakby sam miał wątpliwą przyjemność uczestniczenia w wyjątkowo nieudanym weselnym przyjęciu. Potem jest dużo lepiej, wydarzenia nabierają tempa, dlatego warto przetrwać nudniejsze fragmenty i dotrwać do samego końca "Ognistego krzyża" i sięgnąć po "Tchnienie śniegu i popiołu" podczas czytania którego przyjemny dreszczyk emocji towarzyszył mi przez całe dwa długie tomy.

Diana Gabaldon ma przebogatą wyobraźnię, dzieli się z czytelnikami nawet najbardziej szalonymi pomysłami na fabułę, z wdziękiem bawi się historią Stanów Zjednoczonych, wplata w powieść fragmenty innych dzieł literackich, całość czyta się z przyjemnością, niewielu autorów potrafi utrzymać uwagę czytelnika w skupieniu i rozbudzać jego ciekawość przy tak długo i obszernie snutej opowieści.

Zachwycające są opisy codzienności w górskiej osadzie Fraser's Ridge: zbieranie ziół, próby robienia leków w prymitywnych XVIII wiecznych warunkach, Brianna usiłująca kopiować wynalazki wieku XX w kolonii, w której brakowało znanych nam surowców, choćby metalu, przygotowywanie posiłków, hodowla pszczół, praca w ogrodzie. Spokojne gospodarowanie na farmie przeplata się z dramatycznymi przygodami, przytrafiającymi się głównym bohaterom, rodzą się dzieci, zawierane są nowe małżeństwa, bohaterów przybywa i są to bardzo ciekawie rozpisane postacie, w tle historia przyspiesza mieszkańcy kolonii coraz jawniej występują przeciwko Brytyjczykom. Warto przestać odkładać czytanie "tych grubych książek Gabaldon" na później, ponieważ świetnie i szybko się je czyta, zapewniając prawdziwą ucztę dla wyobraźni na pochmurną jesień.

Jedyna książka w stosiku, która po przeczytaniu wzbogaci moją prywatną biblioteczkę to "Złocista droga". Szczerze mówiąc nie przypominam sobie, aby losy Historynki jakoś szczególnie mnie zachwyciły, a "Złocista..." to zimowa odsłona przygód dzieci z Carlisle, ale po przeczytaniu takiego wstępu:

Cały dzień wiał ostry listopadowy wicher, zmierzch był wilgotny i wrogi. Wiatr zresztą nadal zawodził za oknami  i hulał wokół facjatek, w szyby bębnił deszcz. Stara wierzba przy bramie szamotała się z nawałnicą, a w sadzie rozbrzmiewała niesamowita muzyka, zrodzona z łez i lęków nękających noc. Naszej gromadki jednak nic nie obchodził ten ponury świat za oknami. Bronił nas przed nim wesoło trzaskający ogień i śmiech.

nie mogłam zostawić znalezionej w księgarni książki z uroczą okładką Bena Stahla. Myślę, że przyjemnie będzie zabrać się któregoś deszczowego dnia do czytania tej opowieści popiając herbatę z mojej nowej ulubionej, różowej filiżanki :).

Żegnam się gorącymi pozdrowieniami i gdybym znów przepadła na dłużej, zapraszam na fan page wyspy książek, tam postaram się zaglądać częściej :).

wtorek, 3 lipca 2012

W zacisznym domu nadal wesoło będzie płonął ogień na kominku. Ania ze Złotego Brzegu. Lucy Maud Montgomery.



Jakiś czas temu kupiłam "Anię ze Złotego Brzegu", zawsze podobała mi się okładka tego wydania stworzona przez Bena Stahla, z płomiennie rudą Anią w towarzystwie bliźniaczek Nan i Di zbierających kwiaty, z tyłu trochę schowani są chłopcy ze Złotego Brzegu i dom Blythe'ów. A to wszystko w oprawie z mojego ulubionego, zielonego koloru. Samo spoglądanie na nowy nabytek oczywiście mi nie wystarczyło, skoro nowa książka pojawiła się w moim domu, musi przejść tradycyjny chrzest bojowy i zostać przeczytana, odkładanie na regał książek nieprzeczytanych to okrucieństwo:P. I naprawdę nie ma znaczenia że "Anię ze Złotego Brzegu" czytałam już tyle razy, że trochę się wstydzę przyznać ile dokładnie.
Złoty Brzeg otoczony wypielęgnowanym ogrodem jest drugim po Wymarzonym Domku, domem  Ani i Gilberta. Dom jest na tyle duży, aby pomieścić liczną rodzinę doktora i jej czworonożnych przyjaciół, w zakamarkach Złotego Brzegu zdarzyło się nawet Blythe'om na jeden wieczór zgubić najstarszego syna Jima. Kuchnią Złotego Brzegu zarządza Zuzanna Baker, pocieszająca i dokarmiająca nocami małych Blythe'ów i ciesząca się prawami członka rodziny. W Złotym Brzegu na świat przyszli Walter, bliźniaczki Nan i Di, Shirley i w tym właśnie tomie, najmłodsza Rilla. Dzieci dorastają i przeżywają swoje pierwsze przygody, każdemu z nich poświęcono przynajmniej jeden rozdział, tym samym, w tej książce najmłodsze pokolenie przejmuje inicjatywę i to właśnie troski oraz radości dzieci są głównym motywem powieści. Nowe, szkolne przyjaciółki Nan i Di, nie zawsze okazują się uczciwe i szczere, a pierwsze bolesne rozczarowania dzieciom ze Złotego Brzegu najlepiej przetrwać w ramionach mamy. Ania zarzuciła karierę literacką, skupiając się na prowadzeniu domu, składaniu sąsiedzkich wizyt, pocieszaniu, utulaniu do snu i opiece nad szóstką swoich dzieci, nadal jest rozmarzona, ale już nie tak roztrzepana. Kolejne pory roku mijają na Złotym Brzegu, stary zegar wybija spokojny rytm życia całej rodziny, aż do pojawienia się pewnej złośliwej ciotki Gilberta, rozstawiającej dzieci po kątach i karmiącej zgryźliwymi uwagami panią domu - Anię i Zuzannę. Ciotka Mary Maria, co prawda uprzykrza życie bohaterom, ale doskonale ubarwia tę sielankową książkę. Mary Maria spędza na Złotym Brzegu wiele, dłużących się tygodni, aż do zaskakującego wyjazdu po pewnym przyjęciu urodzinowym. Od tego dnia kolejne nadchodzące miesiące mają nieco przyjaźniejsze oblicze, a błogi spokój otula przyjazne kąty Złotego Brzegu i jego mieszkańców. Dla ochłody umieszczam zimowy cytat, o tym jak w Złotym Brzegu świętowano Boże Narodzenie, bo to właśnie ten fragment oddaje całe ciepło rodzinne i atmosferę książki:
- Ostatnio nie miewamy staroświeckich zim, prawda, mamusiu? - rzekł posępnie Walter. Listopadowy śnieg dawno stopniał i przez cały grudzień Glen St. Mary było miejscem czarnym i ponurym, ujętym w ramy szarych wód zatoki pokrytej kędzierzawymi  grzywami śnieżnobiałej piany. Zdarzyło się zaledwie kilka słonecznych dni, kiedy zatoka iskrzyła się w złocistych objęciach wzgórz. Przeważnie jednak panowało przygnębiające zimno. Na próżno mieszkańcy Złotego Brzegu oczekiwali z nadzieją, że przed Bożym Narodzeniem spadnie śnieg. Pomimo to, jak co roku, czyniono przygotowania do świąt. Gdy nadszedł ostatni tydzień grudnia, Złoty Brzeg wypełniły tajemnicze szepty i cudowne zapachy. W przeddzień Bożego Narodzenia wszystko było gotowe. Przyniesione przez chłopców drzewko świerkowe ustawiono w rogu salonu. Na oknach i drzwiach zawieszano wielkie zielone wianki przewiązane czerwonymi kokardami. Poręcze schodów owinięto gałązkami jodłowymi, a spiżarnia Zuzanny była wypełniona po brzegi.
Jest jakaś magia w książkach Lucy Maud Montgomery i w jej najlepiej znanym powieściowym dziecku, Ani Shirley. Chociaż autorce pisanie kolejnych tomów o życiu rudowłosej marzycielki nie sprawiało wielkiej przyjemności, chwała jej za to, że przezwyciężyła swoje opory i możemy towarzyszyć Ani od przybycia na Zielone Wzgórze, poprzez edukację w Avonlea i na Uniwersytecie, aż po założenie rodziny i zamieszkanie w Złotym Brzegu. Na książki o Ani reagowałam podobnie entuzjastycznie na każdym etapie swojego życia, seria książek Lucy Maud Montgomery chyba nigdy się dla mnie nie zestarzeje, system wartości które popularyzuje, taki niedzisiejszy, pomaga mi ochłonąć po codziennym szaleństwie i pomarzyć o własnym, spokojnym Złotym Brzegu:).

Ania ze Złotego Brzegu. ( Anne of Ingleside. )
Lucy Maud Montgomery
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2010, 355 str.
Ania z Avonlea. 

piątek, 1 czerwca 2012

Burza na Zielonym Wzgórzu.


Lubię w zasadzie każdy rodzaj pogody:). Nie przeszkadza mi, kiedy inni ze mną o pogodzie rozmawiają, bo to bezpieczny temat, każdy potrafi o pogodzie powiedzieć kilka odpowiednich słów. Mam też oczywiście ulubione rodzaje pogody: śnieżyce w zimie i burze latem:). I właśnie dzisiaj, w pierwszym dniu czerwca, kiedy lato już czai się za progiem, o kilku letnich nawałnicach chcę Wam opowiedzieć:).
Burze, które znam dzielą się na miejskie i wiejskie:). Najwięcej niezwykłych wspomnień wiąże się z burzami, które przeżyłam na wsi.
Kiedy ciemne chmury przesłaniały niebo nad domem, starym sadem i ogrodem moich dziadków, a wiatr wyginał stare jabłonie i śliwy, na podwórku zaczynał się ruch. Zgodnie z wiejsko-burzową niepisaną hierarchią najpierw należało zagonić pod bezpieczny dach wszystkie stworzenia żywe: kicające, gdaczące i trawę przeżuwające na pastwisku. Kury potulnie chowały się w kurniku, psy mościły sobie bezpieczne posłanie w słomie. Kiedy spokojna już łaciata Gaja przeżuwała siano w swojej zagródce, można było przejść do chowania przedmiotów codziennego użytku. Wiadra i prawie suche pranie znikały w domu, na podwórku panował wymuszony porządek, wystarczyło jeszcze przynieść do domu wiklinowy koszyk z drogocennymi kociętami i ich mamą i otworzyć starą drewnianą beczkę na deszczówkę, którą babcia podlewała swój ogródek.  Jeśli burza była z tych potężniejszych, babcia zapalała na parapecie gromnicę i siadała przy białym, kuchennym kaflowym piecu. I wtedy zaczynały się czary:):). 
Wiatr za oknem wiał coraz silniej, drzewa wyginały się w szalonym tańcu, rośliny otrzymywały od łaskawych niebios upragnioną po suszy porcję deszczu, grzmoty uderzały w oddali, wstrząsając domkiem z czerwonej cegły, w którym babcia i dziadek zaczynali opowiadać: o czasach, kiedy wsią zarządzali źli panowie, o duchu, którego babcia będąc młodą dziewczyną wygoniła z domu swojej kuzynki, o starej, zdobionej sukience, którą lubiła nosić. Stado wnucząt kotłujących się wraz ze stadem kociąt na i pod drewnianym łóżkiem, z każdą kolejną opowieścią przestawało się wiercić i dokazywać, wsłuchując się w dzieje swojej rodziny, które po kilkunastu latach stały się najmilszym wspomnieniem i są przekazywane kolejnym pokoleniom. W głowie każdego malowały się obrazy tych duchów i postaci żyjących kilkadziesiąt lat wcześniej, wspomnienia dziadków ożywały w naszych sercach i żyją do dzisiaj. Burza zostawała za oknem i nie miała już większego znaczenia.
***
Wspomnienia opisane powyżej obudziły się we mnie po przeczytaniu "Ani z Avonlea" i opisanej w tej książce historii jednej z największych burz na Wyspie Księcia Edwarda. Poprzedzona żartobliwą przepowiednią w prasie, potężna nawałnica uderzyła w Avonlea po długim okresie suszy.
Nadszedł dwudziesty trzeci maja - dzień niezwykle upalny. Nikt nie odczuł tego bardziej niż Ania i jej gromadka ślęcząca nad składnią i ułamkami. Przed południem dął gorący wiatr, po południu jednak zamarł i zapanowała ciężka cisza. Około czwartej Ania usłyszała daleki odgłos grzmotu. Natychmiast zwolniła dzieci, żeby zdążyły do domu  przed burzą. 
Przechodząc przez dziedziniec, zauważyła jakiś dziwny cień przesłaniający cały świat, mimo iż słońce w dalszym ciągu świeciło. [...] Ania obejrzała się i krzyknęła przerażona: z północnego zachodu toczyła się skłębiona masa chmur, jakich nigdy w życiu nie widziała - ołowianoczarne zwały, okolone wystrzępionymi białymi brzegami. Nieopisana groza wiała od nich, gdy sunęły szybko, zasłaniając jasne błękitne niebo. Co chwila rozdzierała je błyskawica, po której następował ciężki grzmot. Zdawało się, że sklepienie nieba osunęło się tak nisko, iż prawie dotyka zalesionych wzgórz.
Ania trzymając Tadzia i Tolę za ręce, biegła do domu  tak szybko, jak tylko pozwalały tłuste nóżki bliźniąt. Dotarli na Zielone Wzgórze w samą porę. Na dziedzińcu zastali Marylę zapędzającą pod dach kury i kaczki. Zaledwie wpadli do kuchni, światło dzienne zniknęło jakby zdmuchnięte przez jakiś potężny oddech. Straszna chmura przesłoniła słońce i ziemię okryła ciemność jak o późnym zmierzchu. W tejże chwili przy huku grzmotu i oślepiającym świetle błyskawic posypał się grad i przesłonił bielą cały krajobraz. Poprzez ryk burzy dochodził trzask łamiących się gałęzi i ostry brzęk tłuczonego szkła.
[...] Przez trzy kwadranse burza szalała z równą gwałtownością, ktokolwiek ją przeżył, nie zapomniał jej już nigdy.*
Fragmenty opisujące burzę na Zielonym Wzgórzu przypominają mi czary, które działy się przed laty w czerwonym, ceglanym domku moich dziadków. W mieście dreszczyk burzowych emocji budzi tylko deszczowy widok za oknem, nie ma potrzeby ścigania się z ciemnością nawałnicy i zabezpieczania gospodarstwa i jego małych i dużych mieszkańców, te krakowskie burze są żenująco bezpieczne:).

*Ania z Avonlea. Wydanie albumowe.
Lucy Maud Montgomery
Wydawnictwo Literackie, Kraków 2005, 307 str.
A tutaj historia pewnej upiornej zimy:).

piątek, 25 maja 2012

Dworek pod dębami. Prawdziwa magia. Równe szanse. Anna Michalak.

Przy stole założonym książkami i zeszytami, siedziała Ania. Był to łagodny wieczór wrześniowy. Drobno zapisane arkusze, nad którymi pochylała głowę, nie miały jednak nic wspólnego ani z jej studiami, ani z ćwiczeniami jej uczniów.
Cytat pochodzi z "Ani z Avonlea" Lucy Maud Montgomery, którą czytam po raz kolejny z wielką przyjemnością:). Mam wreszcie piękne, albumowe wydanie tej książki. Wygląda na trwałe i wytrzymałe, nie rozsypie się tak jak poprzednie, od wielokrotnego czytania i przeglądania:). Post rozpoczęłam tym właśnie cytatem, ponieważ każdą wolną chwilę, odkąd pogoda pozwala, spędzam przed takim zaścielonym książkami stolikiem balkonowym. Poza książkami do przeczytania i albumami do przejrzenia, stolik zapełnia zwykle filiżanka z herbatą i ostatnio, długo wyczekiwane i ukochane...truskawki:). Podjadając truskawki przeglądam "Skrzaty", jedną z najpiękniej wydanych książek dla dzieci i obrazy Jana De Tusch-Lec, ilustrujące albumowe wydanie "Ani z Avonlea".
O drugim tomie przygód Ani Shirley napiszę jeszcze, któregoś dnia, dzisiaj będzie post o historii pewnego tajemniczego "Dworku pod dębami".
 ***
Jeżeli w tytule książki autor zawiera obietnice przekazania nam dziejów jakiegoś dworu, nie potrafię się takiej historii oprzeć:). I nie ma większego znaczenia dla jakiej kategorii wiekowej przeznaczył autor swoje dzieło. Książki dla dzieci i młodzieży lubię chyba nawet bardziej, niż te dla dorosłych. Przynajmniej przez ostatnich kilka miesięcy sięgam po nie chętniej.
"Dworek pod dębami" ukryty był w zakamarkach miejskiej biblioteki, trafił w moje ręce przypadkowo, nie spotkałam się dotąd z tym tytułem. Całą historię dworku pod dębami tworzą cztery tomy, każdy z nich opowiada o innej porze roku. W bibliotece znalazłam tom pierwszy-letni i trzeci- zimowy.
W "Prawdziwej magii" poznajemy głównych bohaterów, osieroconą Małą i jej dziadków. Mała przyjeżdża do dworku, spędzić wakacje u swojej ciotki i jej licznej rodziny. Ciotka, kilka lat wcześniej otrzymała zaniedbany dworek w spadku i odtąd zamieszkuje go z mężem i trójką jego dzieci z pierwszego małżeństwa: Kubą i bliźniętami: Jackiem i Agatką, dwór zamieszkuje również tajemnicza ochmistrzyni Franciszka, koty i psy.
Stary ogród dworu zdobi rzeźba kozła, który nocami opuszcza swój posterunek i z czasem... zaprzyjaźnia się z Małą. Na rzeczywistość, w której Mała dochodzi do siebie po utracie rodziców i próbuje zaprzyjaźnić się z mieszkańcami dworku pod dębami, autorka nakłada drugą bajkowo-fantastyczną warstwę opowieści, w której dziewczynka udaje się w tajemniczą podróż pociągiem. Dwa światy przeplatają się i uzupełniają, od powodzenia bajkowej misji, zależy przyszłość Małej w dworku.
W "Równych szansach" Mała jest już pełnoprawnym mieszkańcem dworu pod dębami. W wieży, którą zamieszkuje, każdej nocy pojawia się korowód bajkowych postaci, przyjaciół Małej. Życiem wioski wstrząsa informacja o likwidacji szkoły do której uczęszczają dzieci z dworku, a domem zmiana jaka zachodzi w ciotce, wuju i babci.
Za oknem piękna zima, ale Mała nie ma czasu na zimowe leniuchowanie. Znów przychodzi jej się zmierzyć w innej rzeczywistości w bajkowym teleturnieju, tym razem o odzyskanie dawnych charakterów opiekunów.
"Dworek pod dębami" nie jest na szczęście aż tak zakręcony, jak moja notka o tej książce:). Trochę w tej historii klimatu "Baśnioboru" zmieszanego z polskimi realiami. Jednym słowem, bardzo przyjemna lektura:).

Dworek pod dębami. Tom I. Prawdziwa magia.
Dworek pod dębami. Tom III. Równe szanse.
Anna Michalak
wydawnictwo Publicat, tom I - 118 str., tom III - 120 str.

wtorek, 8 maja 2012

Wkrótce zapomni o Latarniowym Wzgórzu. Janka z Latarniowego Wzgórza. Lucy Maud Montgomery.


Znalazłam ostatnio obraz Davida P. Hettingera, który przypomniał mi wakacje u babci. Pokój, który wtedy zajmowałam był ogromny, urządzony starymi, zabytkowymi meblami. Ogromną trzydrzwiową szafą, która mogła pomieścić co najmniej piątkę nieletnich podczas zabawy w chowanego. Starą komodą wypełnioną porcelaną, sztućcami i świecznikami oraz toaletką z wielkim lustrem, w małej szafce toaletki chowałam swoje książki. Łóżko stało przy oknie dokładnie tak, jak na obrazie. Okno miało ogromny parapet, na którym stały najpiękniejsze pelargonie, jakie kiedykolwiek widziałam. Za oknem pięćdziesięcioletnie olchy szumiały uspokajająco, albo przerażały uginając się pod większymi burzowymi wichurami, sennie szczekały psy, podwórkowe kundelki, z gołębnika na  strychu sfruwały na zewnętrzny parapet gołębie i gruchały delikatnie i radośnie, malwy zaglądały przez szybę. A ja w takich okolicznościach czytałam z wielką przyjemnością. A dzisiaj zastanawiam się czy ten pokój, to łóżko i okno rzeczywiście podczas tamtego lata były takie ogromne, czy ja byłam taka maleńka:).
Z tamtych klimatycznych, beztroskich wakacji pozostała mi miłość do pelargonii, mam na balkonie kilka różnokolorowych odmian, uspokaja mnie specyficzny świeży zapach ich liści, to, że nie mają zbyt dużych wymagań również ma dla mnie duże znaczenie, często podróżuje doglądając drugiego domu i ogrodu, a pelargonie porządnie podlane to bardzo samodzielne kwiaty:). Lubię nawet nieporządek, który robią, kiedy przekwitają i opadają, tworząc wokół siebie artystyczny nieład mieniącego się w słońcu różowo-czerwonego dywanu.
Moje zamiłowanie do literatury młodzieżowej i dziecięcej to chyba również echo tamtych lat, czytając książki Lucy Maud Montgomery uśmiecham się do swoich wspomnień i do tamtej szczuplutkiej, piegowatej, czarnowłosej dziewczynki, którą wtedy byłam:). Dzisiaj znów opowiem więc o pewnym wymarzonym domu - Latarniowym Wzgórzu i jego właścicielce - Jance Stuart, stworzonych w wyobraźni mojej ulubionej pisarki:).
Jeżeli miałabym pobawić się w ułożenie rankingu ulubionych bohaterek powieści Lucy Maud Montgomery to Janka zajmowałaby po Ani Shirley drugą pozycję.
"Janka z Latarniowego Wzgórza" ma niespecjalnie optymistyczny początek. Główna bohaterka, Janka Stuart mieszka w Toronto przy ulicy Wesołej, w okazałym domu z ogrodem, z babcią i mamą. W domu Janki dominuje babcia dziewczynki, stara, opryskliwa dama, starająca się na każdym kroku uprzykrzać życie swojej wnuczki. Jedyną pociechą dziewczynki w tym dużym, nieprzyjaznym domu jest mama Robin i marzenia.
Opowieść o Jance rozpoczyna się w dniu, w którym dziewczynka dowiaduje się, że ojciec uznawany dotąd przez nią za zmarłego, żyje na Wyspie Księcia Edwarda i oczekuje odwiedzin swojej jedynaczki.
Pobyt na Wyspie rozpoczyna się wielkimi poszukiwaniami domu dla Janki i jej ojca. Latarniowe Wzgórze odkryte przypadkiem, staje się spełnieniem marzeń dziewczynki, która w końcu ma okazję sprawdzić się jako pani domu. Latarniowe Wzgórze to dom wymarzony, gdzie w towarzystwie dwóch kotów, psa i powiększającego się z każdym dniem grona przyjaciół, letnie dni upływają  wypełnione radością i pracami domowymi.
Tymoteusz nauczył ją odczytywać znaki na niebie. Janka do tej pory nie była zaznajomiona z niebem. Stanąć na Latarniowym Wzgórzu, mając dookoła niebo, to cudowne. Janka potrafiła siedzieć godzinami u stóp świerków i przyglądać się niebu i morzu, lub siedziała zagłębiona w wesołej kotlince wśród wydm. Dowiedziała się, że niebo pokryte drobnymi, barankowymi chmurkami oznaczało ładną pogodę, natomiast końskie ogony zapowiadały wiatr. Gdy rankiem niebo było czerwone, była to zapowiedź deszczu. To samo oznaczało, gdy było wyraźnie widać ciemne jodły na wzgórzu Małego Donalda. Janka lubiła deszcz na Latarniowym Wzgórzu. W mieście nigdy go nie lubiła, ale tu nad morzem zachwycał ją. Uwielbiała słuchać, jak w nocy spadał na paprocie pod jej oknem; lubiła jego dźwięk, zapach i jego świeżość. Lubiła być w deszczu na dworze...Cała mokra. Lubiła drobny deszczyk, który czasami padał nad portem, mglisty, purpurowy, gdy na Latarniowym Wzgórzu wcale nie padało. Lubiła nawet burze, gdy przesuwały się nad morzem, ponad linią wydm, nie podchodząc zbyt blisko.
Wyjazd do miejsca w którym Janka przyszła na świat, a którego wcześniej nie miała okazji poznać, odmienia dziewczynkę i pomaga uporać się jej z kłopotami domowymi i szkolnymi po powrocie jesienią do Toronto. Powoli wyjaśniają się również tajemnice rodzinne, wychodzą na jaw powody rozstania rodziców Janki.
"Janka z Latarniowego Wzgórza" to kolejna pełna opisów piękna przyrody historia z radosnym zakończeniem. Jedna z moich ukochanych książek, którą w maju czyta się trzy razy przyjemniej, aniżeli w jakimkolwiek innym mniej optymistycznym miesiącu:).



Janka z Latarniowego Wzgórza. ( Jane of Lantern Hill, 1937 r. )
Lucy Maud Montgomery
Wydawnictwo Ajar, Warszawa 1991, 188 str.

niedziela, 15 kwietnia 2012

Rodzinny skarb. Dzban ciotki Becky. Lucy Maud Montgomery.

"Dzban ciotki Becky" opowiada historię dwóch starych i dumnych rodów z Wyspy Księcia Edwarda: Darków i Penhallów, w książce występuje również pewna złośliwa ciotka i jej dzban, obiekt pożądania młodych i starych przedstawicieli rodzin z nazwiska wymienionych powyżej. 
Ciotka Becky u kresu swojego życia organizuje rodzinny bankiet, podczas którego przepowiada oniemiałym krewnym swoją rychłą śmierć i przekazuje im rodzinne pamiątki. Kiedy większość zgromadzonych przez staruszkę przedmiotów znajduje nowych właścicieli, pozostaje do rozstrzygnięcia sprawa przekazania starego dzbana, najcenniejszej rodzinnej pamiątki. Nestorka postanawia oddać dzban temu przedstawicielowi rodu, który w przeciągu roku od jej śmierci udowodni, że jest go najbardziej godzien.
Wydawało mi się, że porcja złośliwości osiągnęła masę krytyczną już w pierwszym rozdziale, kiedy to podczas bankietu ciotka Becky wyciąga na światło dzienne większość brudów rodzinnych i co chyba gorsze od rodowych skandali, wypomina każdemu jego mniejsze i większe wpadki, które po latach bolą człowieka bardziej niż najcięższe grzechy. Jednak kiedy z nestorki rodu uszło życie, z powieści bynajmniej nie uszło powietrze. Już pogrzeb ciotki Becky pokazuje, że rodzina dopiero się rozkręca, a o diabelskim charakterze zmarłej najlepiej świadczą przemyślenia bliskich nad jej trumną. 
A kiedy pastor Trackley oświadczył: Zabrał ją do siebie Pan, Jan Topielec pomyślał cynicznie: I będzie miał za swoje.
W pogoni za dzbanem, poszczególni członkowie rodziny gotowi są poświęcić wiele, a ich losy wywracają się do góry nogami. Zatwardziali, starzy kawalerowie są w stanie wyrzec się dla dzbana ukochanej wolności, a skłócone małżeństwa zakopać w końcu wojenne topory. Przy staroświeckich, nawet jak na ówczesne kryteria, poglądach i uprzedzeniach trwają jednak uparcie i wiernie do końca powieści, dając pożywkę złośliwemu pióru Lucy Maud Montgomery i niezłą uciechę czytelnikowi. Pisząc "Dzban ciotki Becky", pierwszą powieść dla dorosłych, autorka pokazała swój talent od tej najzłośliwszej strony, bez skrupułów piętnując hipokryzję i głupotę, ludzi jej współczesnych. Lucy Maud Montgomery stworzyła w 1931 perełkę wyróżniającą się na tle jej pozostałych powieści, komiczną i wyjątkową, mówiącą więcej o czasach w których przyszło jej żyć, aniżeli niejedna pisana z namaszczeniem kronika:).

Dzban ciotki Becky. ( A Tangled Web., 1931 )
Lucy Maud Montgomery
Wydawnictwo Literackie 2008, 273 str.

czwartek, 12 kwietnia 2012

Człowiek w zimie zapomina, jak cudowna jest wiosna i ma co roku miłą niespodziankę. Pat ze Srebrnego Gaju. Lucy Maud Montgomery.

W ogródku, na tarasie i balkonie coraz więcej soczystej zieleni, co prawda słońce gdzieś się dzisiaj skryło, ale jest ciepło i powietrze wpadające przez uchylone okna pachnie wiosną. Lubię zimowo, leniwie wygrzewać się w domu z filiżanką herbaty i książką, ale z każdym upływającym rokiem, coraz niecierpliwiej wyglądam nadejścia pierwszych oznak wiosny. Nawet książki czytane w promieniach słońca lepiej smakują:).
Na Wielkanoc przygotowałam pokaźny stos powieściowy do przeczytania, ale wokół działo się tyle innych zajmujących spraw, że książki czekają nadal na spokojniejszy czas. Jedyną książką przeczytaną przeze mnie podczas Wielkanocy była doskonale mi już znana "Pat ze Srebrnego Gaju". Lubię od czasu do czasu sprawdzić co słychać w Srebrnym Gaju, więc w czasie świąt znów odwiedziłam ten najpiękniejszy zakątek Wyspy Księcia Edwarda:).
Bohaterami tej książki Lucy Maud Montgomery są Pat i stare gospodarstwo na którym mieszka. Oprócz siedmioletniej Pat w Srebrnym Gaju mieszka jej mama, ojciec oraz czwórka rodzeństwa: Józek, Winnie, Sid i Przylepka. Nad  domem i rodziną czuwa wierna gosposia Judysia Plum, która poza dbaniem o praktyczną stronę życia i dokarmianiem dzieci nocą jajkiem sadzonym, jest kopalnią wiedzy o przeszłości i teraźniejszości rodziny Gardinierów i w zasadzie wszystkich innych okolicznych rodów. Judysia wie też niejedno o świecie czarów, osobiście zna czarownice, wróżki i koboldy, wsłuchując się w jej opowieści dorasta Pat i jej rodzeństwo w świecie bajek.
Dom otoczony srebrzystymi brzozami to wielka miłość Pat, dziewczynka nie znosi zmian, opłakuje każde wycięte drzewo i odchorowuje każdą wyprowadzkę dorastających członków rodziny: cioci Azalki, która wychodzi za mąż i Józka, który ucieka zaciągnąć się na statek. Za każdą kpinę z ukochanego, nieco staroświeckiego domu mała, spokojna zazwyczaj Patrycja potrafi odpłacić się swoim kuzynkom celnym ciosem. Początkowo trochę samotna, z czasem poznaje Pat opuszczonego przez matkę Szkraba, a podczas wizyty u krewnych spotyka Bietkę. Czas trójki przyjaciół wypełnia włóczęga po pięknej okolicy i zawieranie przyjaźni z drzewami, rzekami i mostami. Doświadczona Judysia ma o nowej przyjaciółce Pat - Bietce, dość zaskakujące zdanie:
Ta mała nie doczeka się siwych włosów! Ona nie należy do tego świata - mruknęła  do siebie. Niepokoiły ją rumieńce Bietki i dziwny często wyraz oczu. Patrzyły one wówczas tak, jakby widziały jakąś krainę szczęśliwości, której nikt inny nie ogląda. Kto wie, czy część uroku Bietki, nie stanowiło właśnie to spojrzenie.
Dzieciństwo Pat powoli dobiega końca, opuszczenie na krótko Srebrnego Gaju nie wydaje się już dziewczynce tragedią, ale nawet będąc z wizytą u przyjaciółki, Pat nadal myśli o swoim domu.
Obudziła się w nocy i nagle ogarnęła ją tęsknota za domem. Jak miewa się Srebrny Gaj? Wysunęła się z łóżka i podeszła do okienka. Chuchała chwilę na szybkę, żeby znikły srebrne gwiazdki - i wstrzymała z zachwytu oddech. Śnieg przestał prószyć, wielki księżyc zwisał nad przemarzniętymi wzgórzami. Ośnieżone jodły zdawały się zakwitać od jego blasku, dalej srebrzyły się filigranowe jabłonie. Jak pięknie wyglądał Srebrny Gaj, gdy patrzyło się na niego z góry w księżycową, zimową noc. Czy aby Przylepka jest ciepło przykryta? Tak często skopywała z siebie kołderkę. Czy mamę przestała boleć głowa? W dali za Srebrnym Gajem widać było brzydki dom Gordonów, którego nikt nie kochał.
W pierwszym z dwóch tomów opowieści Lucy Maud Montgomery o Srebrnym Gaju, na starej farmie przychodzi na świat dziecko - Przylepka, dom i jego mieszkańcy szykują się do dwóch wesel. Autorka opowiada o pierwszej dekadzie życia Pat, ale bez zbędnych dłużyzn. Nad Srebrnym Gajem unosi się każdego dnia zapach pieczonego ciasta, a domowy  i ciepły nastrój książki na długo zapadają w pamięć czytelnika, bo to kolejna opowieść o tym jak piękne jest życie pomimo problemów, z którymi ciągle przychodzi się zmagać głównym bohaterom powieści.

Pat ze Srebrnego Gaju. ( Pat of Silver Bush. )
Lucy Maud Mongomery
Nasza Księgarnia 1993, 283 str.
Miłość Pat. ( Pani na Srebrnym Gaju. ) 

czwartek, 29 marca 2012

Cóż za diabelne trudności powstały na mej drodze dzięki mej głupocie. Emilka na falach życia. Lucy Maud Montgomery.

Dzisiaj będzie o Domkach Rozczarowanych i dorosłej Emilce:). Te dwa tematy łączą się ze sobą, a to za sprawą książki Lucy Maud Montgomery "Emilka na falach życia". Pamiętacie Dom Rozczarowany na wzgórzu, który tak przypadł do gustu Emilce już w pierwszym tomie jej przygód. Dom był zaniedbany i samotny, rodzinie która miała w nim zamieszkać, nie dane było w ogóle stać się rodziną. Od tamtego czasu Domek, rozczarowany takimi niesprawiedliwymi kolejami losu samotnie zmagał się z zimowym wichrem i letnimi burzami. W poście o wiośnie w ziemiańskim dworze pisałam już o moim uwielbieniu dla starych, opuszczonych domów, dla tych szlacheckich i tych najzwyczajniejszych na świecie. Lubię sobie wyobrażać jak wyglądało życie w takich starych, opuszczonych murach, zawsze marzyłam o pewnym jednopiętrowym domku, na moje niewprawne w tematach architektury oko była to willa z dwudziestolecia międzywojennego, chciałam w nim kiedyś zamieszkać, ale ostatnio z wielkim smutkiem zauważyłam, że w miejscu w którym się znajdował przy parku zdrojowym pozostała jedynie smętna górka gruzu, mój Rozczarowany Domek już nie istnieje.
Dom Rozczarowany z kart powieści Lucy Maud Montgomery miał dużo więcej szczęścia. Planując małżeństwo po dramatycznym upadku ze schodów i rekonwalescencji pod okiem wiernego przyjaciela Deana Priesta, Emilka dostaje od wyżej wymienionego z imienia i nazwiska przyszłego małżonka zachwycający prezent, klucze do Rozczarowanego Domu i obietnicę zamieszkania w nim po ślubie. Domek zyskuje w końcu wyposażenie, Emilka wiesza w pustych oknach firanki, Dean wypełnia dom pamiątkami z podróży, książkami. Ponieważ domem powinien rządzić jakiś kot, na fotelach Domu Rozczarowanego rozgościł się Pierwiosnek, kot Emilki.
- To jest ognisko domowe - rzekł Dean. - Jest ono milsze, niż kiedykolwiek było w moich marzeniach. Dobrze nam tu będzie, kiedy jesienią zawitamy i zasiądziemy tak, jak teraz z książkami i dziennikami. A czasami zaprosimy kogoś z przyjaciół i podzielimy się z nim naszą radością, naszym śmiechem i spokojem. Będziemy rozmyślali nad przeszłością i przyszłością, patrząc na grę płomieni.
Dorosła Emilka pisze i swoim pisaniem zarabia na życie, kupuje gaik Wysokiego Jana, o którego zachowanie walczyła jako dziecko, zwraca długi wujowi i ciotce, którzy wspierali ją finansowo podczas nauki. Pisanie pochłania ją równie mocno jak malarstwo Tadzia Kenta, stąd późniejsze wielkie nieporozumienie pomiędzy nimi. Srebrny Nów przestaje być schronieniem przed wszystkimi problemami Emilki, pod jego dach zakradają się smutki i samotność pierwszych dorosłych lat życia głównej bohaterki. Podobnie jak wcześniej tajemnica zniknięcia matki Ilzy, wyjaśnia się również wielka tajemnica pani Kent i jej zaborczej miłości do syna.
"Emilka na falach życia" podobała mi się bardziej niż tom drugi i szkolne przygody głównej bohaterki. Już podczas zimowej zamieci spędzonej w Rozczarowanym Domku z Tadziem, Perrym i Ilzą, zrozumiała Emilka, że właśnie przyjaciel z dzieciństwa zaczyna być jej droższy od innych kawalerów, których prawdziwy najazd przeżywa w trzeciej części Srebrny Nów. W tomie trzecim znajdziecie odpowiedź na pytanie dlaczego z Deanem, a nie z Tadziem wije sobie gniazdko Emilka, a związki uczuciowe pomiędzy czwórką przyjaciół ze szkolnej ławki, zostały zawarte w przypadkowych i nie odpowiadających porywom serca konfiguracjach:).

Emilka na falach życia.(znana również pod innymi tytułami: Emilka szuka szczęścia, Dorosłe życie Emilki, w oryginale: Emily's Quest, 1927)
Lucy Maud Montgomery
Krajowa Agencja Wydawnicza, Poznań, 222 str.
Emilka ze Srebrnego Nowiu.
Emilka dojrzewa. 

środa, 28 marca 2012

Czyń zawsze to, czego się boisz. Emilka dojrzewa. Lucy Maud Montgomery.

Nie da się ukryć, że ostatnio w moim koszyku z książkami do przeczytania znajduje się więcej powieści Lucy Maud Montgomery, aniżeli jakichkolwiek innych. Po każdej wizycie w bibliotece pojawiają się co najmniej dwie:). Czytając książki kanadyjskiej pisarki wspominam stare dobre czasy i mam przed oczami obrazy swojego dzieciństwa. Ten najtrwalszy to bagniste łąki otoczone wiekowymi wierzbami, polna droga, skarpa na której rosły jeżyny i mocny zapach siana w upalny dzień:). W książkach o Emilce odnalazłam krajobrazy mojego dzieciństwa opisane wprawnym piórem Lucy Maud Montgomery.
Poprzedni, pierwszy tom przygód Emilki zakończył się postanowieniem pisania dziennika przez główną bohaterkę, tom drugi jest więc po części wypełniony tymi zapiskami.
Będę pisać dziennik, który zostanie ogłoszony drukiem, gdy już mnie nie będzie na świecie.
Emilka dorasta, rozpoczyna naukę w Shrewsbury. Życie Emilki przyspiesza, a w zabawne, dziecinne jeszcze przygody coraz częściej wkrada się odrobina nostalgii związanej z dorastaniem, wzrasta tym samym dramatyzm przeżyć nastoletniej już głównej bohaterki. Wraz z początkiem nauki w szkole średniej, Emilka opuszcza Srebrny Nów. W Shrewsbury zmuszona jest zamieszkać z ciotką Ruth Dutton, niezbyt przychylną siostrzenicy, despotyczną starszą damą. Emilkę pochłania w tomie drugim nauka, życie towarzyskie i obowiązki narzucone jej przez ciotkę Ruth. Mimo, że coraz dojrzalsza, Emilka nadal z wielkim wdziękiem pakuje się w kolejne tarapaty, dostarczając mieszkańcom Shrewsbury tematów do plotek, a ciotce Ruth powodów do ciągłego narzekania. Emilka kontynuuje poszukiwania swojej gwiazdy, rozwija talent literacki, zapełniając zeszyty otrzymywane od kuzyna Jima nowelkami i zapiskami z dnia codziennego.
Było już zupełnie ciemno, gdy schodziłam z Krainy Wyżyn, byłabym najchętniej pobiegła pędem do domu, gdybym śmiała. Ogarniał mnie lęk, tak ponury wydał mi się nagle świat otaczający. Drzewa, moi starzy przyjaciele, stały się nagle obce i wrogie. Nie było już słychać, cudownych radosnych dźwięków, które jeszcze za dnia wywabiły mnie z domu na wzgórze. Zdawało mi się, że otoczyło mnie grono niewidzialnych upiorów, że słyszę szelest ich kroków, powiew ich szat...Drżałam. Gdy się znalazłam w obrębie domu ciotki Ruth, doznałam wrażenia, że uciekłam przed wielkim niebezpieczeństwem, że wydostałam się z krainy pogan i satyrów. Nie sądzę, aby lasy były chrześcijańskie o zmroku. Zawsze w nich coś żyje, co nie śmie się pokazywać słońcu, co knuje spiski z czarną nocą.
Rozwija się przyjaźń Emilki z dużo starszym Deanem Priestem, który w przerwach pomiędzy dalekimi podróżami jest częstym wakacyjnym gościem Srebrnego Nowiu. W szkole Emilka zyskuje liczne grono przyjaciół i rywalkę, zazdrosną Ewelinę. Drukowane są pierwsze utwory Emilii Byrd Starr, pierwsze honoraria nie są może imponujące, ale są dla bohaterki zapowiedzią przyszłych sukcesów. Trzy lata w Shrewsbury mijają bardzo szybko, Emilka z wielką radością i bagażem nowych doświadczeń powraca do Srebrnego Nowiu, tajemniczego ogrodu kuzyna i krajobrazów pośród których spędziła szczęśliwe dzieciństwo.
Czar książek Lucy Maud Montgomery trwa tej wiosny nieprzerwanie:), nie mam póki co ochoty na współczesną czy poważną literaturę, spodobało mi się w świecie bajek:). Pozdrawiam wiosennie ze słonecznego Krakowa:).

Emilka dojrzewa. (znana w Polsce również pod nieco innym tytułem: Emilka szuka swojej gwiazdy.), w oryginale: Emily Climbs. wydana w 1925 r.
Lucy Maud Montgomery
Krajowa Agencja Wydawnicza, Poznań, 287 str.
Emilka ze Srebrnego Nowiu.

wtorek, 20 marca 2012

Szczęśliwe kraje, podobnie jak szczęśliwe kobiety, nie mają historii. Emilka ze Srebrnego Nowiu. Lucy Maud Montgomery.

Książki o Emilce czytałam po raz pierwszy dawno temu przy starym sosnowym biurku przy świetle starej, szkolnej lampki. Byłam uczennicą szkoły podstawowej i stałym bywalcem szkolnej biblioteki, książki o Emilce wybierałam jedną po drugiej, z półki przeznaczonej na książki Lucy Maud Montgomery. Miałam wtedy ten sam nawyk, który towarzyszy mi również w dorosłym życiu, jak mi się coś spodobało to czytałam wszystko po kolei, temat dopóki nie wyczerpany nie mógł mnie znudzić, dopiero po zamknięciu ostatniej strony, ostatniej dostępnej dla mnie książki danego autora przenosiłam swoje zainteresowanie na innego autora, inną serię książek:). Chyba przez to czytanie wszystkiego na raz, niewiele pamiętałam z przygód Emilki i bardzo mnie to cieszy, bo odkrywam tą bohaterkę na nowo i z coraz większym zachwytem:).
Emilia Byrd Starr jest mieszkanką Boru Majowego, małego domku ukrytego w wąwozie przed wścibskimi oczami sąsiadów, do jego progów prowadzi zarośnięta krzewami ścieżka. Domek wydaje się miejscem samotnym przez swoje oddalenie od innych zabudowań, ale jego mieszkańcy mają na ten temat zupełnie odmienne od autorki tego posta zdanie. Czują się doskonale w swoim ludzko-kocim towarzystwie: Emilii, jej ojca Douglasa, Kici i Nieznośnika. 
Kto widziałby Emilkę sunącą przez nagie pole, nie zazdrościłby jej. Była drobna, blada, biednie odziana: chwilami drżała z zimna w swym lekkim żakieciku; a jednak niejedna królowa oddałaby chętnie koronę za jej wizje, za jej cudne marzenia.
Zazwyczaj jeśli komuś jest za dobrze na świecie, a już tym bardziej w świecie powieści, musi nastąpić nagła odmiana losu. Los Emilii odmienia śmierć ojca. To właśnie w dniu jego odejścia poznaje dziewczynka zamożnych krewnych swojej matki, rodzinę Murrayów. Właśnie oni postanowili podjąć się opieki nad osieroconą Emilką i w drodze losowania wybrano Srebrny Nów, rządzony żelazną ręką ciotki Elżbiety, na nowe schronienie dla dziecka. Srebrny Nów ma również dużo przyjaźniej nastawionych do Emilki mieszkańców, kuzyn Jimmy i ciotka Laura od pierwszych chwil pokochali dziewczynkę. W otoczeniu pięknego ogrodu pielęgnowanego przez kuzyna-poetę, altanki ogrodowej, cmentarza rodzinnego na pastwisku i tysięcy historii o przodkach rodziny Murrayów zaczyna Emilka zapominać o poprzednim miejscu zamieszkania i przyzwyczajać się do swojego nowego życia. Wszystkie swoje przeżycia ze Srebrnego Nowiu umieszcza Emilka w listach pisanych na strychu do ojca i ukrywanych przed ciotką Elżbietą w starej otomanie. Srebrny Nów to stary dom z tradycjami, staroświecki, oświetlany wyłącznie świecami i wypełniony starymi meblami pamiętającymi wszystkie pokolenia Murrayów również mamę Emilki - Julkę.
W kuchni płonęły świece, migocące pod wpływem sierpniowego wietrzyku, wdzierającego się chwilami przez otwarte okna.
Emilia rozpoczyna naukę w szkole, zawiera pierwszą przyjaźń, która kończy się wielkim rozczarowaniem. Druga przyjaźń z Ilzą zostaje zawarta już na całe życie. Tadzio Kent i pracujący w Srebrnym Nowiu Perry dołączają po jakimś czasie do dziewczynek i tworzą zgrany i bardzo uzdolniony przyjacielski kwartet, wspólnie rysując, pisząc poezję  i opowiadając sobie różne historie. Emilka ma niezwykle silny charakter Murrayów, stąd nieustanne słowne potyczki z ciotką Elżbietą i kłótnie z Ilzą i cała masa przygód i nieporozumień, które zapełniają lata wczesnego dzieciństwa dziewczynki.
Mam nadzieję, że ja będę miała historię mego życia - zawołała Emilka. - Pragnę mieć niezwykłe przygody.
- Wszyscy tego pragniemy, biedni głupcy! Czy wiesz, co się składa na historię życia? Ból i wstyd, i bunt, i przelew krwi, i złamane serce. Gwiazdeczko, zadaj sobie pytanie, ile serc krwawiło i pękło z bólu, zanim złożyły się na fascynujące karty dziejowe, które pochłaniają dziś twoją uwagę. Opowiadałem ci o Leonidasie i Spartanach. Oni mieli matki, siostry, narzeczone. Gdyby mogli stoczyć bezkrwawą walkę słowną, byłoby to stokroć lepiej, lecz mniej dramatycznie.
Dużo w Emilce samej autorki, Lucy Maud Montgomery nadała swojej bohaterce sporo własnych cech: upór, doświadczenie sieroctwa i wychowanie u surowych krewnych, bogactwo jej życia wewnętrznego i przyjaźni, jakie sama zwierała w Cavendish. Mała Maud z pamiętników czytanych przeze mnie niedawno, uśmiecha się z kart powieści o wymyślonej Emilce, a wielkie marzenie o pisaniu łączące obydwie dziewczynki tylko potwierdza to podobieństwo:).

Emilka ze Srebrnego Nowiu.
Lucy Maud Montgomery
Krajowa Agencja Wydawnicza
Poznań, 334 str.

sobota, 10 marca 2012

Urok kobiety. Kilmeny z sadu. Lucy Maud Montgomery.

Książkom z wyrazami ogród lub sad w tytule nie potrafię się oprzeć. Szczególnie teraz, kiedy wiosna  nieśmiało zagląda przez okno jasnymi promieniami słonecznymi, a wiatr niesie zapowiedź coraz cieplejszych dni. Zapowiedź rychłej inauguracji nowego sezonu ogrodowo - balkonowego:). Z  filiżanką zielonej herbaty, bo marcowe noce do najcieplejszych nie należą, zasiadłam więc do lektury "Kilmeny z sadu".
Eric Marshall otrzymuje upragniony dyplom ukończenia wydziału humanistycznego college'u w Queenslea. Przed przejęciem rodzinnego interesu i poruszony gorącą prośbą o zastępstwo przyjaciela z czasów studenckich postanawia jeszcze przed rozpoczęciem kariery biznesmena spróbować swoich sił jako nauczyciel w Lindsay na Wyspie Księcia Edwarda. Wyjazd na wyspę robi spore zamieszanie w jego życiowych planach, a to za sprawą pewnej młodej damy poznanej podczas wieczornego spaceru po okolicy. Kilmeny Gordon jest niemą córką pięknej kobiety - Margaret, której uroda przyniosła w życiu niewiele dobrego. Związek z ojcem dziewczyny, który przekonany, że jest wdowcem pojął za żonę Margaret Gordon, zakończył się skandalem, kiedy pierwsza żona wkroczyła w swej jak najbardziej ziemskiej powłoce w progi domu Gordonów. Margaret nie potrafiąc znieść hańby jaką okrył ją mąż, ukryła siebie i swoje dziecko w domu przed wścibskimi sąsiadami. Słuch o Kilmeny zaginął, żaden z mieszkańców Lindsay nie widział dziewczyny od tamtych trudnych dla rodziny Gordonów dni. Przyjazd nowego nauczyciela odmienia los osiemnastoletniej Kilmeny. Para spotyka się w starym sadzie, gdzie ciemnowłosa i obdarzona niezwykłą urodą dziewczyna gra na skrzypcach. Na drodze Erica i Kilmeny do szczęścia stoi wiele przeszkód, zazdrosny wychowanek Gordonów oraz kalectwo dziewczyny.
Powieść "Kilmeny z sadu" jest rozbudowanym opowiadaniem, klimatem przypominającym te, ze zbiorku "Panna młoda czeka". Powieść nie zachwyciła mnie może tak jak "Miłość Pat", czy "Błękitny zamek", ale jak wszystkie książki Lucy Maud Montgomery ma swój delikatny urok. Ten urok objawia się w każdym opisie starego sadu, jego jodłowego płotu, różanych alejek i starej ławki na której pod opiekuńczymi gałęziami bzu po raz pierwszy ujrzał główny bohater piękną nieznajomą.

Kilmeny z sadu. (Kilmeny of the Orchard, 1910)
Lucy Maud Montgomery
Wydawnictwo Novus Orbis
Gdańsk 1994, 139 str.

czwartek, 8 marca 2012

Krajobraz dzieciństwa. Pamiętniki Lucy Maud Montgomery 1889 - 1897.

Wyspa Księcia Edwarda jest najmniejszą prowincją Kanady[...]Latem jej łąki, pola i lasy tworzą bogaty kobierzec o licznych odcieniach zieleni, kontrastujących z czerwoną ziemią. Kwietne ogródki otaczają schludne, malowane, drewniane domki. W dolinach szemrzą strumyki, wpadające do dużych stawów. Łagodnie falujące wzgórza i malownicze rzeki schodzą ku jasnym, piaszczystym plażom nad błękitnym Oceanem Atlantyckim. 30 listopada 1874 roku w Clifton na Wyspie Księcia Edwarda przyszła na świat Lucy Maud Montgomery. Autorka powieści dla młodzieży, która umieszczając losy swoich bohaterów na Wyspie Księcia Edwarda, obdarowała miejsce swoich narodzin nieśmiertelną sławą, wybiegającą znacznie poza terytorium Kanady.
"Krajobraz dzieciństwa" zawiera wybrane fragmenty pamiętników pisarki z lat 1889 - 1897. Kiedy autorka umieszcza w pamiętniku swoje pierwsze wpisy jest szesnastoletnim podlotkiem, pisanie pamiętników kontynuuje również w swoim dorosłym życiu. Podobnie jak w swoich książkach Lucy Maud Montgomery potrafi pięknie i interesująco opisywać najbardziej banalne zdarzenia życia codziennego. Nauka w szkole w Cavendish, spotkania ze szkolnymi przyjaciółmi, pierwsze szkolne zauroczenia, udział w koncertach, z pamiętników wyłania się obraz młodej kobiety bardzo podobnej do bohaterek swoich późniejszych powieści i opowiadań. Przez całe życie pisarka była wnikliwą obserwatorką ludzkich charakterów, które służyły jej za wzór postaci zaludniających jej powieści, podobne zainteresowanie okazywała  przyrodzie, krajobrazom, zmieniającym się porom roku, a nawet pogodzie:).
Siedzę teraz opatulona na łóżku i piszę te słowa. Noc jest straszna - to jedna z tych nocy, kiedy duch burzy szaleje nad ogołoconymi, ściętymi mrozem łąkami i ciemnymi kotlinami, a wicher wyje wokół domu jak potępiona dusza; śnieg obija się gwałtownie o drżące szyby, a ludzie kulą się w łóżkach i liczą swoje dobre uczynki. ( 22 grudnia 1891 )
Mała Maud, dla której śmierć matki stanowiła bodaj pierwsze wspomnienie dzieciństwa, wychowywała się w Cavendish, pod okiem surowych dziadków Alexandra i Lucy Woolner Macneill. Ojciec pisarki wyjechał na zachód i założył drugą rodzinę. Monotonię życia u boku wymagających staruszków, początkowo odmieniają jedynie wizyty u krewnych w Park Corner, rodzina Montgomerych i Cambellów była dużo bardziej otwarta i przyjazna dla dziewczynki w jej wieku, dziadek od strony ojca Donald Montgomery był politykiem i człowiekiem żywo zainteresowanym rozwijającym się talentem pisarskim swojej wnuczki. Pisarka spędziła również rok swojego życia w domu ojca i jego drugiej żony, o ile relacje z ojcem były bardzo przyjazne, o tyle z macochą Maud nie potrafiła się porozumieć, obie panie szczerze się nie znosiły.
Piszę te słowa, siedząc na progu kuchni. Wieczór jest śliczny. Wszystko wydaje się takie czyste i piękne - i prawie mi smutno, kiedy przypominam sobie, że niebawem znajdę się z dala od ukochanych wzgórz i pól porośniętych koniczyną. Zostało już ustalone, że wyjadę na zachód, najprawdopodobniej na rok. Przypuszczam, że wyjedziemy w sierpniu. Z wielkim przejęciem oczekuję tej podróży. ( 14 lipca 1890 )
W pamiętniku opisane są lata edukacji pisarki w szkołach wyższych, zdobycie dyplomu nauczycielskiego i kształcenie w Halifaksie, które było wielkim marzeniem Montgomery, nie do końca pochwalanym przez jej otoczenie, pierwsze sukcesy literackie, honoraria otrzymywane za wiersze i opowiadania drukowane w kanadyjskich pismach.
Dziś wieczorem czytałam różne moje artykuły, które ukazały się już w druku. Ciekawe, czy odniosę kiedyś  literacki sukces. ( 7 listopada 1891 )
Część swoich doświadczeń nauczycielskich i tych z wczesnej młodości umieściła autorka w książkach o Ani, które były jej największym sukcesem literackim. Ta część wspomnień kończy się wraz z przyjęciem oświadczyn Eda Simpsona i późniejszymi rozważaniami pisarki nad swoją nie do końca przemyślaną decyzją.
Pamiętniki z przyjemnością przeczyta każdy miłośnik twórczości Lucy Maud Montgomery. Niejasności związane z życiem w nieznanym miejscu w odległych czasach wyjaśniają przypisy, dzięki nim czytelnik nie gubi się w gąszczu kuzynów i znajomych Lucy Maud Montgomery. Nawet w tych codziennych zapiskach odnaleźć można to co najcenniejsze w powieściach kanadyjskiej autorki, czyli obraz życia kanadyjskiej prowincji i jej mieszkańców zaprawiony szczyptą złośliwości w opisywaniu nielubianych przez pisarkę przywar bohaterów. Z pamiętników wyłania się obraz Lucy Maud Montgomery jako wielkiej miłośniczki książek, krótkie recenzje przeczytanych powieści i rozważania o czytaniu zachwycą pewnie każdego mola książkowego.
Lucy Maud Montgomery w 1884r.

Pamiętniki 1889 - 1897. Krajobraz dzieciństwa. (The selected Journals of L.M.Montgomery Volume I)
Lucy Maud Montgomery
Nasza Księgarnia
Warszawa 1996, 279 str.

środa, 29 lutego 2012

Idę szukać Błękitnego Zamku. Błękitny Zamek. Lucy Maud Montgomery.

Króciutką powieść Lucy Maud Montgomery "Błękitny Zamek" umieściłam w kąciku kawowym w kuchni, gdzie nowoczesność styka się z przeszłością, a stary poniemiecki młynek do kawy dzieli małą kuchenną komódkę z ekspresem do kawy. Wciśnięta pomiędzy te dwa urządzenia powieść miała być przeze mnie podczytywana fragmentami i pomalutku, książki z kącika kawowego czytam urywkami przy porannej kawie. Jednak już po kilku pierwszych akapitach zatonęłam w lekturze "Błękitnego Zamku", książki o tym, że ten człowiek jest wolny, który żyje dla siebie nie dla innych, nie zostawia się od tak, niedokończonej, opartej na młynku do kawy:).
Główną bohaterkę Joannę Stirling, panią na Błękitnym Zamku, poznajemy o poranku w dniu jej 29 urodzin. Po okiennych szybach spływają krople deszczu, a po policzkach Joanny łzy smutku. Panna Stirling nie jest arystokratką i właścicielką pałacu, przynajmniej w realnym życiu. W tym namacalnym świecie Joasia jest smutną, zahukaną kobietą pozbawioną nadziei na odmianę swojego losu. Zdominowana przez apodyktyczną matkę i całą chmarę złośliwych ciotek, lekceważona przez wujów i kuzynki, Joanna skrycie marzy o małżeństwie, które uwolni ją od wysłuchiwania złośliwości i nie najlepszych dowcipów o niezamężnych kobietach. Pocieszeniem po każdym szarym dniu są snute przed zaśnięciem marzenia o Błękitnym Zamku oraz książki.
W dniu, w którym Lucy Maud Montgomery zaczyna snuć swoją opowieść w sercu Joanny zaczyna rozpalać się zarzewie buntu, początkowo gaszone skutecznie przez lata ulegania nastrojom matki i małomiasteczkowego otoczenia. Wizyta u lekarza i brutalna diagnoza zgodnie z którą Joannie pozostaje tylko rok życia radykalnie przemeblowują priorytety głównej bohaterki. Pieszczotliwie zwana przez rodzinę Bubą - Joanna, rozpoczyna w końcu poszukiwania Błękitnego Zamku. Pierwszą okazją ujawnienia nowego oblicza jest spotkanie rodzinne, podczas którego Joannę ogarnia fala szczerości. Buba wreszcie ma odwagę mówić to, co naprawdę myśli, nie przejmując się, że wszyscy zmarli Stirlingowie przewracali się w grobie, natomiast żywi zgromadzeni na przyjęciu rocznicowym wyłazili ze skóry słysząc jak niepochlebną laurkę wystawia im po latach milczenia odmieniona Joanna.
Całe życie - stwierdziła Joanna - usiłowałam zadowolić innych i to mi się nie udawało. Teraz będę zadowalać tylko siebie. Już nigdy nie będę udawać. Całe życie oddychałam atmosferą kłamstwa, obłudy i fałszywych pozorów. Co to za rozkosz będzie mówić to, co się naprawdę myśli. Może nie będę w stanie uczynić wszystkiego, co chcę, ale nikt już mnie nie zmusi do czynienia tego, czego nie chcę. 
Joanna pakuje walizki i odchodzi z domu, aby pielęgnować szkolną przyjaciółkę Cesię, odtrąconą przez społeczność małego miasteczka Deerwood za urodzenie nieślubnego dziecka. Buba pielęgnuje Cesię aż do jej śmierci. Po odejściu Cesi, Joanna znajduje w końcu upragniony Błękitny Zamek, jest nim drewniany dom na wyspie. I zaczyna dzielić swoje życie z jego właścicielem, tajemniczym Edwardem Snaithe.
Nadeszła jesień, a wraz z nią chłodne noce. Musieli opuścić werandę i przenieść się do jadalni. Tutaj przy płonącym kominku spędzali długie godziny wśród żartów i śmiechu. [...]Nie zapalali światła - wystarczały im kapryśne odblaski kominka, w których świetle twarze ich już to wynurzały się z cienia, już to zapadały weń z powrotem. Gdy świst wiatru potęgował się, Edward zamykał drzwi, zapalał lampę i czytał Joannie poezje, rozprawy naukowe lub wspaniałe, soczyste opisy dawnych wojen. Beletrystyki nie uznawał - zaklinał się, że go nudzi śmiertelnie. Joanna jednak sama dla siebie czytywała od czasu do czasu powieści, nowele lub humoreski. Wyciągnięta wygodnie na wilczych skórach rozkoszowała się do syta swą lekturą, rozmyślając, wzruszając się lub śmiejąc.
Co wyróżnia "Błękitny Zamek" na tle innych powieści Lucy Maud Montgomery? Na pewno miejsce akcji, ten realny, niewielkich rozmiarów, drewniany zamek Joanny jest umiejscowiony na wysepce w okolicach miasteczka Deerwood, a nie w Avonlea. Powieść jest bardzo dojrzała i pięknie napisana. Choć niewielkich rozmiarów, zawiera mnóstwo treści, zwroty akcji zadziwią niejedną książkową wygę, której wydaje się, że i bez czytania potrafi odgadnąć zakończenie:). Co niezmienne w prozie kanadyjskiej autorki to piękne opisy przyrody i codzienności, taki miły bonus dodawany do treści.
Wydaje mi się, że czytałam to książkowe objawienie po raz pierwszy. Teraz mam wielką ochotę kupić własny egzemplarz, najchętniej takie piękne wydanie, jak to, które przyniosłam z biblioteki. Na zdjęciu "Błękitny Zamek" w towarzystwie nowej filiżanki, która umila mi od kilku dni poranki, jest nareszcie odpowiednio duża i ma śliczny wysoki spodeczek:).

Błękitny Zamek ( The Blue Castle )
Lucy Maud Montgomery
Nasza Księgarnia
Warszawa 1985, 159 str.

niedziela, 19 lutego 2012

Piękny, spokojny zakątek w którym człowiek ma czas na życie. Miłość Pat. Lucy Maud Montgomery.

Na parapecie gruba warstwa śniegu przysłania część okna, w które wpatruję się siedząc przy biurku. Żadna ziemska siła nie zmusi mnie do jej usunięcia, w przerwach pomiędzy pracą przy komputerze mogę na nią spoglądać i wyobrażać sobie, że jestem w zasypanym śniegiem górskim domku:)...i zima przestaje być taka dokuczliwa. Kiedy za oknem szalały zamiecie ja czytałam "Miłość Pat" Lucy Maud Montgomery w zakopanym pod śniegiem ciepłym mieszkaniu, książkę o miłości i przywiązaniu do domu rodzinnego, przyjaźni, upływającym czasie i wielopokoleniowej rodzinie. Historia idealna na mroźne poranki i długie wieczory lutego.
Miłością Pat jest Srebrny Gaj, dom od wielu pokoleń zamieszkiwany przez rodzinę Gardinerów. Srebrny Gaj jest otoczony brzozami, ogrodem i starym sadem. Jest domem z duszą i rodzinnym cmentarzem. Na płytach nagrobków Płaczliwego Toma i Zawadiackiego Dicka wygrzewają się w słońcu puchate kocięta, parobek wyśpiewuje psalmy, a mieszkańcom Srebrnego Gaju zdarza się na nich wypoczywać i odbywać rodzinne narady. Otoczenie niezwykłe, mało która posiadłość może się poszczycić tak osobliwą pamiątką po przodkach, jak oni sami złożeni w okolicach domowego ogródka na wieczny spoczynek.
Każdy pokój przemawiał do niej własnym głosem. Dom wyglądał tak, jak wyglądają domy, które ktoś od wielu lat kocha. Nikt się w nim nie śpieszył, a każdy gość wychodził stąd z lżejszym sercem. W domu tym stale rozbrzmiewał śmiech, nasiąkły nim ściany. Dom jak najserdeczniej witał gości. Służył im odpoczynkiem. Krzesła wręcz prosiły, by na nich usiąść. I wszędzie pełno było pięknych kotów, tłuste puszyste kocury wygrzewały się na parapetach okien, jedwabiste kocięta spały na cieplutkich od słońca płytach nagrobnych starego rodzinnego cmentarzyka za sadem. Po kotki ze Srebrnego Gaju zjeżdżali się amatorzy z całej Wyspy. Pat każdego kociaka oddawała z dużą przykrością, ale co było robić, wciąż rodziły się nowe kocięta.
Pat jest dwudziestoletnią kobietą, a "Miłość Pat" opisuje kolejne jedenaście lat z życia jej i Srebrnego Gaju. W poprzedniej części "Pat ze Srebrnego Gaju", główna bohaterka była dzieckiem, nad wiek dojrzałym, ale z wdziękiem właściwym kilkuletniej dziewczynce wpadającym w tarapaty i przeżywającym swoje nieletnie zmartwienia. Już wtedy opowieści o losach Pat towarzyszyły poważne dramaty i nieuchwytny nostalgiczny nastrój, którego brak choćby w czytanych przeze mnie niedawno "Czarach Marigold".
Pat i Elka dorastają, Srebrny Gaj zapełnia się więc kandydatami na mężów dla obydwu sióstr. Przylepka z wielką przyjemnością korzysta z przywilejów dorosłego życia, Pat wręcz przeciwnie panicznie obawia się zmian, a wszystkich adoratorów trzyma na dystans. W kuchni Srebrnego Gaju niezmiennie od czterdziestu lat rządzi Judysia Plum, która w blasku ognia płonącego w kuchennym piecu snuje opowieści o byłych i obecnych mieszkańcach Wyspy Księcia Edwarda. Opowieściami ubarwia wierna gosposia szarugę jesieni i mroźne zimy na farmie Gardinerów.
Po zimie na Srebrnym Gaju przychodzi pora wiosennych porządków i przeglądania skarbów zgromadzonych w kufrze na strychu przez kilka pokoleń starego rodu. Pory roku zmieniają się urozmaicane jedynie wyjazdami Elki do Akademii, pracami w gospodarstwie i ogrodzie, wizytami rodzeństwa, które jak Józek wybrało morską tułaczkę, albo założyło swoje rodziny jak Winnie.
Czytając opowieść o Patrycji Gardiner przypomniałam sobie książkę "Elizabeth i jej ogród" i uwielbienie dla prostych domowych i ogrodowych zajęć jakie emanuje z obydwu książek.
Przylepka wraz z Pat i Judysią spędzały letnie popołudnia w brzezinie. Brały sobie coś do roboty, tam bowiem zawsze ćwierkały ptaszki, burknęła coś czasem wiewiórka, szeptał wietrzyk. Pat pisywała w brzezinie listy, Przylepka odrabiała lekcje, matka często przychodziła robić na drutach. Rozkosznie było tu pracować.
Elka pod nieobecność Szkraba, studiującego i pracującego daleko od Srebrnego Gaju, staje się powierniczką starszej siostry. Do dnia ślubu i wyjazdu Przylepki, Pat odczuwa jej wsparcie i łatwiej znosi samotność.
- Przylepko, podnieś zasłonę i wpuść do środka noc. Nie, nie zapalaj lampy! Kiedy zapala się światło, ciemność staje się wroga. Zaczyna spoglądać na ciebie z niechęcią. A teraz jest taka życzliwa i przyjazna. Usiądźmy przy oknie i omówmy wszystko od początku. Grzechem byłoby w taką noc iść już spać.
Z czasem nawet w opiekuńczych murach Srebrnego Gaju dopada Pat samotność, a życie momentami staje się nie do zniesienia. Dramatyczne zmiany i niespotykane dotąd kłótnie spadają na rodzinę wraz z pojawieniem się na Srebrnym Gaju żony Sida, brata Pat. Wiele kilometrów dalej w Vancouver przyjaciel z dzieciństwa buduje dla Pat drugi Srebrny Gaj, a ostatnie rozdziały powieści pokażą czy drogi głównej bohaterki i Szkraba znów się zejdą.
Czy ja już mówiłam, że uwielbiam książki Lucy Maud Montgomery?:):). Pewnie tak, ale z przyjemnością powtarzam to po raz kolejny. "Miłość Pat" czytałam ponownie po bardzo długiej przerwie, niewiele pamiętałam więc odkrywałam ją na nowo z ogromnym zainteresowaniem. Gdyby książkę było słychać to historia Pat wypełniona byłaby odgłosami codziennej domowej krzątaniny, pobrzękiwaniem sztućców i porcelanowych kubeczków, odgłosami płonącego pod kuchnią ognia i szumem wiatru za oknem. Przekładając strony tej książki przed oczami miałam poruszaną podmuchami letniego wiatru firankę i łunę, jaką daje płonący w piecu ogień zimową nocą. Polecam nawet tym, którzy niekoniecznie przepadają za rudowłosą Anią (dla mnie to niezrozumiałe, ale zdarzają się podobno przypadki niechęci do tej bohaterki:)).

Miłość Pat ( Mistress Pat )
Lucy Maud Montgomery
Nasza Księgarnia
Warszawa 1993, 268 str.

poniedziałek, 13 lutego 2012

Świat jest wściekle interesujący. Czary Marigold. Lucy Maud Montgomery.

Dokładnie pamiętam zimowe ferie podczas których po raz pierwszy zaczytywałam się powieściami Lucy Maud Montgomery. Najpierw podczas podróży autobusem na wieś, potem siedząc przy kaflowym piecu opalanym leśnym chrustem, który strzelał i mruczał opowiadając jakieś stare historie. Na blasze piekły się zimowe jabłka ze spiżarni, albo kawałki ciasta przeznaczone na makaron, a podkradane przeze mnie na dużo bardziej smakowity cel, na pyszną macę mianowicie. W przerwie były spacery po starym sadzie, ślizganie na polnych, dzikich ślizgawkach i szukanie skarbów na stajennym strychu. Jednym słowem nastrój bardzo podobny do tego jaki wypełnia książki kanadyjskiej autorki. Brakowało tylko plaż i szumu morza, bo my od pokoleń zamieszkujemy południe Polski, tylko od czasu do czasu ktoś przesuwa się na południowy wschód, albo południowy zachód.
"Czary Marigold" czytane zimą podsycają nadzieje na rychłe nadejście wiosny. Ta książka ma taki wiosenny nastrój, że gdybym wybierała tło pod ilustracje do niej, wybrałabym delikatną zieleń albo mocny błękit. Bo wiosna dla mnie ma kolor nieba, dokładnie taki, jak na wklejonym poniżej obrazie Lucii Sarto, dopiero początki lata są soczyście zielone.
Marigold mieszka z mamą Lorraine, gosposią Salome oraz starą i młodą babcią w Świerkowej Kępie. Dziewczynka jest przedstawicielką długo oczekiwanego najmłodszego pokolenia rodziny Lesleyów z Harmony na Wyspie Księcia Edwarda. Marigold ma wielu krewnych "zza zatoki", którzy są żywo zainteresowani jej losem. Pierwszy konwent rodzinny który rozpatrywał sprawę wyboru imienia pierwszego od trzydziestu lat urodzonego w Świerkowej Kępie dziecka zakończył się brakiem decyzji w tej kluczowej dla nowo narodzonej kwestii. Marigold została Nagietkiem:)* dopiero kilka miesięcy później, a swoje imię dziewczynka otrzymała na cześć pani doktor, która uratowała jej zagrożone ciężką chorobą życie. Przy okazji kolejnych zjazdów rodzinnych Lucy Maud Montgomery opisuje w niezwykle dowcipny sposób relacje panujące w klanie Lesleyów. Świerkowa Kępa jest otoczona bajkowym ogrodem i po brzegi wypełniona kociętami. W świecie marzeń upływa dzieciństwo Marigold, z braku rówieśników dziewczynka zaprzyjaźnia się z Sylvią, zmyśloną koleżanką ze świerkowego zagajnika. Marigold dorasta wsłuchując się w rodzinne historie, anegdoty o żyjących i nie żyjących mieszkańcach Harmony, ród Lesleyów jak każda szanująca się rodzina przekazuje sobie również z pokolenia na pokolenie pełne grozy historie o rodzinnych duchach:
Jeśli już mówimy o duchach - w tym domu były kiedyś tajemnicze drzwi. Zawsze znajdowało się je otwarte, choćby nie wiem jak dokładnie były wcześniej zamknięte. 
- Czy naprawdę babcia w to wierzy? 
- Naturalnie. Zawsze wierz w takie przypadki. W przeciwnym razie nie będziesz miała żadnej uciechy z życia. Im więcej jest rzeczy, w które potrafisz wierzyć, tym bardziej interesujące - jak ty to mówisz - jest życie.
Tam gdzie każdy przeciętny mieszkaniec globu widzi najzwyklejsze drzewa i równie zwyczajne drogi, kwiaty, morza, czy bardziej dosadnie zwykłe krzaczory, Marigold dostrzega o wiele więcej i bardziej poetycznie;).  
Od świerkowego zagajnika nadleciał wiatr-rabuś, by porwać wonie kwiatów z ogrodu. Wzdłuż pogrążonej w półmroku ścieżki złociły się nagietki. 
Sporo jest w "Czarach Marigold" opowieści o ludziach zamieszkujących Wyspę Księcia Edwarda, autorka pisze otwarcie o rozwodach, biedzie, które nie były popularnymi tematami w początkach XX wieku. Marigold zaprzyjaźnia się bowiem, podczas wizyt u krewnych z galerią bardzo różnorodnych małoletnich postaci, które potrafią porządnie odszczeknąć dorosłym jeśli zajdzie taka potrzeba, przeżywa mnóstwo ciekawych przygód, z których wychodzi cało tylko dlatego, że Opatrzność czuwa nad dziećmi i pomyleńcami. Mimo całego swojego rozmarzenia Marigold jest nieodrodną córą swego rodu i w przerwie pomiędzy marzeniami potrafi twardo stąpać po ziemi i trzeźwo oceniać różnice pomiędzy fikcją i rzeczywistością. 
Abel Derusha zawsze był lekkomyślny. Nigdy nie przejmował się swą niedolą i nieszczęściami, tak jak inni ludzie. Wydaje mi się, że odkąd włóczy się po kraju w poszukiwaniu ziół, gadając z tym swoim psem, którego traktuje jak człowieka, nic go nie obchodzi. Choć nie martwił się nawet wtedy, gdy zabronili mu zostać pastorem. Powiedział, że Bóg mieszka wszędzie, w lasach i w kościołach. Abel wdał się w rodzinę matki, Curteloesów. Jest taki niezaradny, wiecznie z głową w chmurach. Derusha'owie zawsze się go wstydzili. O nie, to nie jest recepta na życie. Tak, masz rację poczciwa i zacna Salome. To nie jest recepta na życie w twoim świecie, lecz może istnieją inne światy, gdzie receptę ową tworzy się według innych wzorców. Abel  żył w jednym z takich światów, który znajdował się poza zasięgiem wzroku zapobiegliwych farmerów znad zatoki. Marigold znała ten świat, choć wiedziała, że nie sposób w nim żyć cały czas, tak jak Abel. Jednak można tam czuć się bardzo szczęśliwym. Abel Derusha był najszczęśliwszym człowiekiem, jakiego znała.
Uwielbiam styl Lucy Maud Montgomery, to właśnie do jej książek wracam najczęściej. Do bajkowych opisów i bohaterek obdarzonych wielką wyobraźnią.
Lucia Sarto
Czary Marigold ( Magic for Marigold )
Lucy Maud Montgomery
Nasza Księgarnia
Warszawa 1996, 285 str.
* Marigold (ang.) nagietek

Ale teraz przyjdzie nam żyć w jakiejś zabitej dechami wiosze. Wiesz, jaka nuda? Kika z beskidzkiego lasu. Maja Ładyńska.

Jeżeli podczas ferii zimowych brak wam zimowej oprawy, nie mogliście wyruszyć w ukochane góry sięgnijcie po idealną na styczniowy czas ks...