Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Taniec ze smokami. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Taniec ze smokami. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 10 lipca 2012

Wojna dwóch róż. Taniec ze smokami. Część II. George R.R. Martin.


W jednym z wywiadów z Georgem R.R. Martinem przeczytałam, że inspirację dla "Pieśni Lodu i Ognia" autor zaczerpnął z pewnego historycznego wydarzenia. Z kart powieści łatwo wyczytać, że pisarz jest wybitnie zorientowany w tematach średniowiecza: zwyczajach, sposobach walki, systemie społecznych powiązań, rycerskim sposobie życia oraz dworskich intrygach i czerpie garściami z tego pełnego fascynujących opowieści historycznego źródła. Historią, która posłużyła za pierwotny szkic, biegnącej już z czasem własnymi, bardzo rozbudowanymi torami "Pieśni Lodu i Ognia" była wojna dwóch róż. Pod tą piękną i niewinną nazwą, kryje się opowieść o walce dwóch rodów o tron angielski w latach 1455-1485. Współzawodnictwo rodu Lancasterów z czerwoną różą w herbie i rodu Yorków z białą różą na chorągwiach, przerodziło się wiele wieków temu w regularną wojnę domową. Przyczyną walk był chaos w jakim pogrążyła się Anglia po przegranej wojnie stuletniej i coraz wyraźniejsza nieudolność szalonego monarchy Henryka VI Lancastera. Opozycja popierana przez potężny ród Yorków, wyczuła okazję na przejęcie władzy z rąk osłabionego króla, na jej czele stał hrabia Warwick, który zyskał sobie przydomek twórcy królów. Małżonkę króla Henryka - Katarzynę Andegaweńską, podejrzewano o urodzenie syna z nieprawego łoża, którego następnie próbowano uczynić prawowitym następcą tronu. Intrygi dworskie, rzucanie na królową oskarżeń o cudzołóstwo, uwięzienie i późniejsza śmierć szalonego króla Henryka VI i zastąpienie go Edwardem IV, zamordowanie następcy tronu małoletniego Edwarda V i jego młodszego brata ( chłopcy do dzisiaj straszą w Tower ), które podważyło pretensje do tronu Yorków, szereg bitew pomiędzy przedstawicielami i stronnikami rodów dwóch róż, które przechylały szalę zwycięstwa z jednej na drugą stronę, przecież bardzo podobnie układają się w książce losy Lannisterów i Starków. W wojnie dwóch róż wyginęli niemal wszyscy przedstawiciele starej, angielskiej szlachty, zastąpieni później przez nową szlachtę, w książce sytuacja rozwija się w podobny sposób. Zakończenie trwającego 30 lat konfliktu, który pogrążył w chaosie Anglię, nadeszło wraz z koronacją Henryka VII Tudora, jego kandydaturę wysunęli stronnicy Lancasterów po śmierci Ryszarda III. Ślub Henryka VII z córką Edwarda IV kończy trzydziestoletnie zmagania angielskiej arystokracji i rozpoczyna czasy panowania dynastii Tudorów.
***
W drugim tomie "Tańca ze smokami" historia zdecydowanie przyspiesza, co daje zapowiedź i nadzieję na jeszcze dynamiczniejsze rozwinięcie fabuły w tomie kolejnym.
Ścieżki głównych bohaterów zaczynają się wreszcie krzyżować, a końcówka książki niesie zapowiedź wyjaśnienia między innymi smoczego wątku. Bohater, któremu dotąd nie kibicowałam - Theon, w końcu wyrywa się swoim oprawcom, a jego wątek zaczyna zyskiwać na znaczeniu, Tyrion znajduje się coraz bliżej smoczej królowej Daenerys. Sytuacja na Murze również zmienia się bardzo dynamicznie, dawni wrogowie, których usiłuje przeciągnąć na swoją stronę Lord Dowódca Jon Snow, zaogniają konflikt wewnątrz Straży, podsycany dodatkowo obecnością królowej Selyse i czerwonej kapłanki. Arya odnajduje się w tajemniczej świątyni i na razie trudno powiedzieć jaką przyszłość przewidział dla niej autor. Ród Lannisterów coraz bardziej traci na znaczeniu, głównie przez nieudolność Cersei. W Siedmiu Królestwach pojawiają się uznani za zmarłych, nowi pretendenci do Żelaznego Tronu, sojusze polityczne wywracają się i osłabiają, na scenie pojawiają się nowi bohaterowie. 
Jesienne sztormy na morzach niszczą floty i krzyżują plany głównych bohaterów. Na północy zima trwa już w najlepsze, kiedy białe kruki z Cytadeli obwieszczają początek wielu lat zmagań z zimowym żywiołem również południowym lordom Siedmiu Królestw.
Na oknie siedział wielki kruk, strosząc jasne pióra. Kevan Lannister nigdy jeszcze nie widział tak olbrzymiego. Był większy od najokazalszego sokoła w Casterly Rock, a nawet od największych sów. Padający śnieg tańczył wokół ptaka, a blask księżyca nadawał mu srebrną barwę.
- Nie srebrną. Białą. Ten ptak jest biały. 
Białe kruki z Cytadeli nie przenosiły wiadomości jak ich czarni kuzynowie. Wysyłano je ze Starego Miasta tylko w jednym celu: żeby obwieścić nadejście nowej pory roku. 
- Zima - rzekł ser Kevan. To słowo zamieniło się w powietrzu w białą parę.
Podoba mi się ta wymyślona na potrzeby fantastycznego świata Westeros symbolika, białe i czarne kruki, mityczne wilkory, Inni i smoki, zazdroszczę całym sercem wiedzy historycznej i wyobraźni autorowi i niecierpliwie czekam na zimowe podmuchy wiatru w Siedmiu Królestwach:). Cieszę się, że za sprawą serialu HBO nie muszę jeszcze żegnać się z prozą Georga R.R. Martina, przede mną jeszcze ciepły drugi sezon, który mam w planach obejrzeć w najbliższym czasie. W empiku przeglądałam ostatnio komiks "Gra o tron", dawno komiksów nie czytałam, więc może i na to wydawnictwo kiedyś się skuszę:).

Taniec ze smokami. Część II. ( A Dance with Dragons Vol. 2. )
George R.R. Martin.
Wydawnictwo Zysk i Spółka, Poznań 2011, 757 str.
Taniec ze smokami. Część I.
A Dance with Dragons.

piątek, 4 maja 2012

Brzydki, mały skurczybyk.* Taniec ze smokami. Część I. George R.R. Martin.


Przeniosłam się z książkami na balkon:). Połowa dobytku przeniosła się razem ze mną: filiżanki, imbryki, ołówki, notatnik, chustki na włosy ( żeby nie wyhodować sobie dodatkowych piegów, te które mam w zupełności mi wystarczą :)), poduchy, koce, świeczki i lampiony ( na wieczorne posiedzenia ). No i cały kosz książek i gazet:). Nowe meble balkonowe i leżak ciągle zajęte, kwiaty rozrastają się dzielnie i kwitną wesoło w jasnych promieniach majowego słońca. Jest zielono i ciepło, tak jak lubię:). Nad głową wieczorami krążą mi stada jaskółek i tumany złotego i srebrnego pyłku roślinnego, unoszonego przez wiatr.
***
Pieśń Lodu i Ognia to moje wielkie odkrycie z ubiegłego roku. "Grę o tron" czytałam wiosną, zabierałam ją ze sobą do parku, był ciepły kwiecień, w książce panował klimat upalnego lata:). Z końcem kwietnia i początkiem maja tego roku wróciłam myślami do Siedmiu Królestw, czytając polskie wydanie "Tańca ze smokami". 
Uwielbiam książki, które zabierają mnie do innego świata. Jeżeli ten świat jest odrysowany z tak niezwykłą dokładnością jak Westeros, nie potrafię wręcz oderwać od niego swoich myśli. George R.R. Martin na potrzeby Pieśni Lodu i Ognia stworzył nowe religie, siedmiu bogów i ich przedstawicieli septonów i septy, starych bogów północy, tajemniczego pana światła, zdobywającego coraz większy posłuch w targanych kryzysami Siedmiu Królestwach, nowe systemy polityczne odmienne po dwóch stronach wąskiego morza, egzotykę Zatoki Niewolniczej, groźną i tajemniczą legendę Valyrii i surową północ z potężnym Murem, chroniącym Królestwo przed niebezpieczeństwami Nawiedzonego Lasu. Większość tych miejsc poznaliśmy w pierwszych czterech tomach Pieśni Lodu i Ognia, po lekturze "Tańca ze smokami" okazało się, że autor ma nieograniczoną wyobraźnię i powiększa stworzony przez siebie świat o nowe legendy, bohaterów, opisy krain, rzek i mórz oraz dokładniejsze przedstawienie praw rządzących już znanymi nam: Murem i miastami niewolniczymi.
Pierwszy tom "Tańca ze smokami" nie posuwa znacząco akcji do przodu, znajdziemy w nim bohaterów pominiętych w "Uczcie dla wron", Tyriona Lannistera, którego brakowało w tomie poprzednim, bardzo mocno rozbudowano wątki Daenerys, Jona Snow, Brana i Theona, który obecnie występuje pod dość oryginalnym i wiele mówiącym pseudonimem Fetor:). Karzeł o nieprzeciętnym umyśle, prowadzi nadal swoją własną politykę i tka prywatną sieć spisków, jest zabójczo zabawny i sprytny. I tutaj jedno zastrzeżenie do wydania polskiego, w wydaniu angielskim ta komiczna strona książki była dużo bardziej zabawna, polski tłumacz kilka razy rozjechał dowcipy Tyriona. W tomie pierwszym brakuje mi Aryi, która pojawi się w tomie drugim.
Momentami zmienia się "Taniec ze smokami" w morskie opowieści, statkami podróżuje Tyrion i Davos. Galery, zdobiące je galiony i cała masa morskich określeń urozmaicają ten tom i przypomniały mi "Wyspę skarbów" Roberta Louisa Stevensona i przygodowe książki, którymi z wypiekami na twarzy zaczytywałam się dawno temu.
Podoba mi się skupienie uwagi w tym tomie na Murze i młodym lordzie dowódcy Jonie Snow. Dokładnie poznajemy obowiązki lorda dowódcy, panujące wokół nastroje braci z Nocnej Straży, księgi ukryte w podziemiach Wieży lorda dowódcy, w których Sam i Jon szukają odpowiedzi na pytania o Innych i sposobów na walkę z nimi, odwiedzamy zbrojownie, sale w których czarni bracia spożywają posiłki i miejsce w którym znajdują się zapasy zgromadzone dla Nocnej Straży w tunelach po Murem. Zimno panujące na Murze przenika przez karty tej powieści i przeszywa czytelnika jakąś nieokreśloną grozą, podobnie jak spacerujący za Murem w coraz większej ilości świetlistoocy Inni.
Długo wahałam się przed zakupem "Tańca ze smokami", odstraszało mnie marne wydanie, okładka jest co prawda dużo ładniejsza od poprzednich, ale jakość papieru fatalna. Podzielenie tomu na dwie części to drugi ze sposobów wydawnictwa na wyciągnięcie paru złotówek więcej z naszych kieszeni. Udało mi się jednak kupić dwa tomy ze zniżką, w innym przypadku wystarczyłaby mi znajomość i posiadanie wydania angielskojęzycznego. 
Nie zgodzę się jednak z często prezentowanym poglądem, że treść książki jest przeciętna i nie wnosi niczego nowego do sagi, George R.R. Martin kazał długo czekać na tom piąty, ale trzyma naprawdę dobry poziom. Fakt, żaden z podstawowych wątków nie został zakończony, żadna konkretna tajemnica wyjaśniona, ale na to zostały przecież jeszcze dwa tomy, w "Tańcu ze smokami" poznajemy przecież rozwiązanie pewnych tajemnic, a dokładniej dowiadujemy się kto stoi za siecią spisków tkaną w podziemiach Siedmiu Królestw. Świat stworzony przez Martina powiększa się, opisy krain, rzek, zwyczajów, historii królestw tworzą kompletny i różnorodny świat baśniowo - rycerski z wszechobecną polityką i knuciem:).
Uwielbiam styl Georga  R. R. Matina i stworzoną przez niego Pieśń Lodu i Ognia, warto przed przeczytaniem "Tańca ze smokami" sięgnąć po "Ucztę dla wron" łatwiej wtedy wejść ponownie w tą opowieść. Chyba po raz pierwszy w życiu lepiej czytało mi się oryginalne angielskojęzyczne wydanie książki, aniżeli polskie. Jak już kilka miesięcy temu pisałam po przeczytaniu wydania angielskiego, książki Martina w oryginale to niezwykła uczta;). Tutaj dzielę się wrażeniami po przeczytaniu "A Dance with dragons" i piszę trochę więcej o treści książki.

Taniec ze smokami. Część I.
George R.R. Martin
Wydawnictwo Zysk i Spółka, Poznań 2011, 632 str.
* Reakcja Tyriona Lannistera na spotkanie z innym karłem:).



piątek, 28 października 2011

Stick them with the pointy end. A Dance with Dragons. George R. R. Martin.

"A Dance with Dragons" miał swoją światową premierę 12 lipca 2011 roku, w Polsce książka była dostępna na początku sierpnia. Przezornie zamówiłam książkę z początkiem lipca, a potem było...długie czekanie:). Każdego dnia sprawdzałam skrzynkę mailową czy mogę w końcu odebrać zamówienie. 
Autor Pieśni Lodu i Ognia jest w rewelacyjnej formie, a "Taniec ze Smokami" jest lekturą wciągającą, przy której zapomina się o całym świecie. Fantastykę w takim wydaniu wielbię od najmłodszych lat, od czasu kiedy wpadła w moje ręce "Córka czarownic" Doroty Terakowskiej, którą czytałam z otwartymi ustami, więc w dalszej części tego posta możecie się spodziewać kompletnie nieobiektywnych wyrazów zachwytu nad treścią i samym autorem.
Moja przygoda z Pieśnią Lodu i Ognia rozpoczęła się wczesną wiosną, kiedy spacerując po rodzinnym mieście natknęłam się na plakat promujący serial HBO "Gra o tron". Zakodowałam tytuł, żeby w domu móc poszukać informacji na temat książki, której filmową adaptację nakręcił kanał telewizyjny znany z bardzo dobrych seriali. Zasiadłam przed komputerem i znalazłam masę pozytywnych opinii, więc nie zastanawiając się długo zamówiłam "Grę o tron" ze śliczną  filmową okładką, z równie ślicznym Seanem Bean:). Tak oto weszłam w posiadanie pierwszego tomu i zanurzyłam się w przebogatym świecie Siedmiu Królestw. O kolejnych tomach, ich treści i podchodach związanych z ich zdobywaniem powstanie zapewne jeszcze niejeden post, gdyż jak już wspomniałam Pieśń Lodu i Ognia wryła się w moją pamięć i serce złotymi literami. Potem nastąpiły długie tygodnie podczas których czytałam z wypiekami na twarzy kolejne opasłe tomiszcza. I tutaj pozwólcie, ze płynnie przejdę do letnich miesięcy zaraz po zdobyciu ostatniego tomu sagi Martina.
"A Dance with Dragons" w oryginalnym anglojęzycznym wydaniu jest książką, która spokojnie może stać się narzędziem zbrodni. Spuszczenie jej komuś na głowę z okna ostatecznie załatwiłoby sąsiedzkie animozje, powodując śmierć na miejscu:). Ja jako człowiek łagodny z natury proponuję jakieś bardziej pokojowe wykorzystanie po zaznajomieniu się z treścią np. do ćwiczeń fizycznych jako hantelek:). Czytając ogromne, ale piękne anglojęzyczne wydanie zastanawiałam się dlaczego polscy wydawcy, mówiąc kolokwialnie "dziadują" i takie fajne książki, które chętnie pożyczamy sobie nawzajem i wracamy do nich wielokrotnie wydają w tak nędznej oprawie jak poprzednie tomy od "Starcia królów" do "Uczty dla wron," dla zwielokrotnienia zysków zapewne:(. Ciekawa jestem polskiego wydania "Tańca ze smokami," które już w listopadzie i pewnie niejeden mol książkowy znajdzie je pod choinką. Wracając do treści, już dawno nie czytałam książek w języku innym aniżeli polski, ale bardzo się cieszę, że wrodzona niecierpliwość kazała mi sięgnąć po wersję najszybciej dostępną, czyli anglojęzyczną, bo czytało mi się bez większych trudności, a George R. R. Martin w oryginale to naprawdę niezwykła uczta:). Nieodżałowany nieobecny w poprzednim tomie wraca zdrowy, nie mogę napisać cały, bo w wersji bez nosa, chodzi mi oczywiście o Tyriona Lannistera. Krasnal jest w początkowo w kiepskiej formie, ale z rozdziału na rozdział mocno się rozkręca, a jego zabawne teksty są mocną stroną książki. Dowiadujemy się jak daje sobie radę Arya Stark. Powraca również królowa Daenerys, jej smoki dorastają, stają się żywą legendą po dwóch stronach morza. I pomyśleć, że w Pieśni Lodu i Ognia miało nie być smoków, książka na pewno dużo by straciła. Królowa Daenerys dojrzewa, podejmuje trudne decyzje, kieruje się rozumem i dobrem swoich poddanych. Na Murze Jon Snow mierzy się z odpowiedzialnością jaką na jego barki złożyli Bracia z Nocnej Straży, obecność króla Stannisa oraz Melisandre utrudnia mu i tak ciężką sytuację, atmosfera wokół niego gęstnieje, Jon ma coraz więcej wrogów. Dodatkowo dowiaduje się, że jedna z jego sióstr narażona jest na niebezpieczeństwo i staje przed dylematem, jak jej pomóc i czy ma prawo angażować się w sprawy rodzinne, które nie powinny go dotyczyć odkąd przywdział czerń. Rozwija się wątek Theona Greyjoya, człowieka złamanego, bezkrytycznie wykonującego polecenia swoich oprawców. Biały kruk obwieszcza początek zimy, warunki życiowe stają się coraz trudniejsze, szczególnie na północy. Nad Winterfell nie powiewa już sztandar z  wilkorem, ród Starków zdaje się być zgubionym na wieki. Lordowie Siedmiu Królestw skaczą sobie do gardeł nie zdając sobie sprawy z tego, że prawdziwy wróg czai się za Murem, a nadchodząca zima przyniesie nie tylko głód i śmierć, ale również bliżej nieokreślone, nadprzyrodzone niebezpieczeństwo, z którego istnienia póki co wydają się zdawać sobie sprawę jedynie zahartowani ludzie północy. Autor prowadzi historię w sobie tylko wiadomym kierunku, ale robi to z niezwykłym wyczuciem i talentem do tworzenia barwnych postaci, nie boi się przy tym uśmiercać i okaleczać kolejnych bohaterów, dzięki czemu stworzył niepowtarzalną, niebanalną historię. Poza tym opowieści Starej Niani, Inni, Dzieci Lasu, czyli wszystko to, co zachwycało w tomach poprzednich i budowało  ponury i niezwykły nastrój powieści.
George R. R. Martin w jednym z wywiadów zapewnia, że w styczniu 2012 roku zakończy kilka projektów, w które jest zaangażowany i zasiądzie do pisania części szóstej "The Winds of Winter" , która powinna ukazać się do 2014 roku. Nie będę komentować poprzedzającej to zdanie informacji, napiszę tylko, że trochę długo, a w planach jeszcze tom ostatni "The Dream of Spring":). Jeżeli dobrze radzicie sobie z językiem angielskim to polecam wydanie oryginalne, jest ogromne, ale piękne.



A Dance with Dragons
George R. R. Martin
Wydawnictwo HARPER Voyager
 Londyn 2011, 1016 str.

Ale teraz przyjdzie nam żyć w jakiejś zabitej dechami wiosze. Wiesz, jaka nuda? Kika z beskidzkiego lasu. Maja Ładyńska.

Jeżeli podczas ferii zimowych brak wam zimowej oprawy, nie mogliście wyruszyć w ukochane góry sięgnijcie po idealną na styczniowy czas ks...