Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jesień z kryminałem. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą jesień z kryminałem. Pokaż wszystkie posty

czwartek, 13 grudnia 2018

Rozmowy o truciznach są przyjemne o każdej porze roku, ale podczas Gwiazdki jest w nich coś szczególnego co przywołało uśmiech na mej twarzy. Flawia de Luce. Ucho od śledzia w śmietanie. Alan Bradley.


Czy jest lepszy sposób na plucho-grudzień niż eksplorowanie wiekowej angielskiej rezydencji? Nawet jeśli wycieczka do ojczyzny królowej Elżbiety jest chwilowo niemożliwa, można odbyć taką wyprawę z książką Alana Bradleya i ukryć się przed deszczem w wymyślonym przez autora Buckshaw, pełnym tajemniczych zakamarków dworze rodziny de Luce.

Kolejne pokolenia pozostawiły po sobie w Buckshaw laboratorium chemiczne i bibliotekę, która niczym kolejne warstwy geologiczne ziemi prezentuje zbiory od najstarszych pokoleń zbierających religijne traktaty po umieszczone w najniższej warstwie półek na wyciągnięcie ręki książki aktualnych mieszkańców domu. I w tej nieco mrocznej i tajemniczej świątyni książek odnalazła, a raczej wyczytała w podręczniku do chemii swojej matki, własne powołanie, główna bohaterka - Flawia de Luce.

Stosunkowo wcześnie w moim młodym życiu dane mi było się przekonać, że ludzki umysł niczego nie uwielbia tak bardzo, jak straszyć sam siebie, jakby nasze zwoje mózgowe były zastępem harcerek przytulonych do siebie przy ognisku gdzieś w ciemnych czeluściach czaszki.

Chemiczne laboratorium i pokój we wschodnim skrzydle podupadającej rezydencji to królestwo Flawii, w które nie zapuszczają się jej dwie siostry i ojciec. Główna bohaterka jest nieprzeciętnie inteligentną dziewczynką wykorzystującą swoją wiedzę o chemii w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych, a dodać należy, że niemal każdy jej spacer po okolicy kończy się znalezieniem zwłok.  

W trzecim tomie podąża śladem zaginionego przed laty dziecka i winnych pobicia cyganki, przepowiadającej przyszłość na lokalnym festynie. Ku utrapieniu lokalnych stróżów prawa, Flawia pierwsza wpada na trop przestępców podróżując po okolicy z przyjaciółką Gladys. Ta wierna towarzyszka ma dwa koła i jest rowerem co wskazuje na wielką samotność Flawii, na siłę szukającej bratniej duszy. Otoczona przez dwie siostry które traktują Flawię w sposób na który w kodeksie karnym znalazłoby się kilka paragrafów i ojca, który poza znaczkami świata nie widzi, dziewczynka zapełnia sobie czas tropieniem przestępców.

Podoba mi się poczucie humoru i erudycja autora, więcej sekretów Flawii nie zdradzę, bo warto sięgnąć po ten kryminał, niezależnie od wieku czytającego. Grudzień pogodowo przypomina listopad, a jak wiadomo późna jesień to doskonały czas na kryminalne zagadki ukryte za mgłą tajemnic.

niedziela, 1 listopada 2015

Pchnęła do góry klapę i znalazła się na strychu. Niemiecki bękart. Camilla Läckberg.

Camilla Läckberg w swoim domu/fot.znaleziona w internecie
Lubię mieć w torebce książkę na wypadek dłuższej jazdy komunikacją miejską, czy utknięcia w kolejce. Przemierzanie autobusami pięknego jesiennymi kolorami Krakowa nie jest uciążliwe, bo moje miasto nie może się znudzić, dlatego wypożyczyłam książkę możliwie najprostszą w swej konstrukcji i nie wymagającą jakiegoś przesadnego skupienia, żeby umożliwiała mi równoczesne kontemplowanie widoku za oknem i nie gubienie się w literkach ;)

To nie jest moje pierwsze spotkanie z autorką, czytałam już "Kamieniarza"  Camilli Läckberg, teraz przyszła kolej na "Niemieckiego bękarta". Konstrukcja obydwu powieści jest podobna, akcja biegnie dwutorowo, z domu pisarki Eriki Falck i policjanta Patrika oraz z ospałego komisariatu w niewielkim nadmorskim kurorcie Fjällbaca,  przenosimy się w przeszłość, poznając losy czwórki nastolatków przeżywających swoją młodość w latach II wojny światowej.

Camilla Läckberg trafiła w gust czytelników, o czym świadczy ilość przekładów i popularność jej powieści w bibliotekach i księgarniach. Każdy kolejny tom jest oczekiwany i chętnie kupowany, czy zamawiany w bibliotekach wiele miesięcy po premierze ( sama mam problem z wypożyczeniem "Pogromcy lwów", wyprzedza mnie jakichś pięciu innych chętnych, ech, ten zaczytany Kraków :) ), pomimo że jej książki to na pewno nie jest literatura wysokich lotów. Ot, najprostszym możliwie językiem drewniano-przewidywalni bohaterowie wygłaszają monotonne kwestie, których się po nich spodziewamy, jak w 500 odcinku jakiegoś serialu obyczajowego. Kilka tematów w szwedzkim mainstreamowym przekazie naczelnych, czyli walka z rasizmem, nazizmem, homofobią. Z jednej strony, tej złej, prymitywizm, agresja, żadnej głębi postaci, po drugiej, dobrej stronie, tolerancja i kompletna bezrefleksyjność. To jest książka pisana według jakiegoś wyuczonego schematu, po pisarskim kursie.

Teraz o zaletach, bo przecież mam ochotę sięgnąć po kolejne tomy :) Co najbardziej przyciąga mnie w książkach to wplatanie wątków historycznych w fabułę, wyszperane w kufrze amerykańskim ( starej drewnianej skrzyni wzmocnionej blachą, do której Szwedzi pakowali dobytek i emigrowali do Nowego Świata ) pamiątki po matce Eriki: pamiętnik i nazistowskie odznaczenie, zapoczątkują poszukiwania w bibliotekach, archiwach, brakujących elementów przeszłości matki głównej bohaterki. Zapomniana historia wpływa na współczesne wypadki i zdaje się mieć związek z popełnionymi współcześnie morderstwami.
  
Postawiła nogę na pierwszym stopniu. Z dołu dochodził radosny śmiech Mai. Patrik bawił się z nią w salonie. Te odgłosy ją uspokoiły, mogła wejść na następny stopień. Potem jeszcze pięć. Pchnęła do góry klapę i znalazła się na strychu. W powietrze uniósł się tuman kurzu. Rozmawiali z Patrikiem o tym, żeby w przyszłości, gdy Maja będzie starsza, urządzić sobie tutaj kącik. Ale na razie był to najzwyklejszy strych z podłogą z desek i spadzistym dachem z odsłoniętym belkowaniem. I z mnóstwem rozmaitych rupieci, zabawek na choinkę, ubranek, z których wyrosła Maja...

Znajomość z łączącymi wątki kryminalne z obyczajowymi powieściami Camilli Läckberg odświeżyłam za sprawą obejrzanego z wielką przyjemnością serialu z 2013 roku, zatytułowanego "Morderstwa w Fjällbace". Serial oddaje nieco ospały urok małego nadmorskiego miasteczka, a serialowa Erika, czyli Claudia Galli jest równie sympatyczna, jak ta książkowa. To chyba głównie Erika Falck i jej życie rodzinne wzbudzają zainteresowanie oraz ciepłe uczucia u czytelnika i chyba tylko z ciekawości, jak się chowa Maja i kiedy urodzą się tej parze kolejne dzieci, sięgnę kiedyś po następne tomy ;)

Ale teraz przyjdzie nam żyć w jakiejś zabitej dechami wiosze. Wiesz, jaka nuda? Kika z beskidzkiego lasu. Maja Ładyńska.

Jeżeli podczas ferii zimowych brak wam zimowej oprawy, nie mogliście wyruszyć w ukochane góry sięgnijcie po idealną na styczniowy czas ks...