sobota, 25 listopada 2017

Ale wie pan, wypisać się ze wszystkiego to jednak nie można.

Zgodnie z gorącym postanowieniem nie kupowania książek, aż do przerzedzenia drogą przeczytania domowych zbiorów...kupiłam sobie jeszcze jedną książkę. Jest bowiem takie miejsce w okolicy krakowskiego Rynku Głównego do którego nogi same mnie prowadzą, to księgarnia na ul. Szewskiej, gdzie można uzupełnić bibliotekę o książki historyczne, kryminały, albumy i książki dla dzieci. 

Wpadłam do księgarni na chwilę i zatonęłam w lekturze książki Jarosława Marka Rymkiewicza, trafiłam na fragment, którym podzielę się z Wami poniżej.

Ale wie pan, wypisać się ze wszystkiego to jednak nie można. - Chyba że ktoś umrze - mówi Profesor. Co usłyszawszy, pan Mareczek zaczyna się zastanawiać, czy wówczas, kiedy umrze, kiedy już go nie będzie, rzeczywiście wypisze się lub też zostanie wypisany ze wszystkiego, i dochodzi do wniosku, że jednak nie, chyba nie, bowiem z problematyki polskiej, ze sprawy polskiej, krótko mówiąc, z Polski wypisać się nie można, i Polak, który umiera, nie przemienia się przecież - o, to byłaby kara zbyt już okrutna, gorsza niż wszystkie czyśćce, wszystkie piekła - w truchło bez narodowości, w ducha bez ojczyzny, lecz pozostaje nadal Polakiem, duchem polskim, trupem polskim, i nadal zatem uczestniczy w polskich dziejach, jest obecny, jest świadkiem, poświadcza, i działa nadal duchowo, a może w tajemniczym jakimś sposobie, i fizycznie w sprawie polskiej, wspomaga Polskę, wzmaga polskość Polski, i pan Mareczek z prawdziwą przyjemnością wyobraża sobie siebie samego, ale już umarłego, już cokolwiek zetlałego pana Mareczka, który właśnie umarł, i widzi, jak on, ten dopiero co zmarły pan Mareczek, nadal będąc obecnym i wcale nie zamierzając zrezygnować, mimo rozkładu ciała, a może i ducha, z duchowej obecności w sprawie polskiej, z duchowego świadczenia na rzecz tej sprawy, udaje się właśnie - on, duch pana Mareczka albo jego upiór - autobusem pośpiesznym "D" do Pałacu u zbiegu Krakowskiego Przedmieścia i Nowego Światu, ponieważ jest to akurat ten dzień miesiąca, w którym w tym Pałacu pan Mareczek - a teraz ju upiór pana Mareczka powinien opłacić miesięczną składkę związkową oraz miesięczną składkę na uwięzionych i prześladowanych.*

Całkiem przypadkowo trafiłam na kolejną ważną książkę w swoim czytelniczym życiu - "Rozmowy polskie latem roku 1983" Jarosława Marka Rymkiewicza. Jeżeli będziecie zwiedzać królewski Kraków, a jakimś cudem nie znacie dwóch ważnych dla moli książkowych adresów, służę uprzejmie: skład taniej książki znajduje się na ulicy Grodzkiej 50, a księgarnia "Tak czytam" przy Szewskiej 5. Z prawdziwymi książkowymi skarbami wrócicie do domu, a i zbaczać z turystycznych ścieżek w celu ich zdobycia nie ma potrzeby :)

*"Rozmowy polskie latem roku 1983" Jarosław Marek Rymkiewicz


Ale teraz przyjdzie nam żyć w jakiejś zabitej dechami wiosze. Wiesz, jaka nuda? Kika z beskidzkiego lasu. Maja Ładyńska.

Jeżeli podczas ferii zimowych brak wam zimowej oprawy, nie mogliście wyruszyć w ukochane góry sięgnijcie po idealną na styczniowy czas ks...