Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Laura Ingalls Wilder. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Laura Ingalls Wilder. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 15 stycznia 2013

Domek na prerii. Nad Śliwkowym Strumieniem. Laura Ingalls Wilder.

Źródło.
Zanim Stany Zjednoczone rozbłysły milionem świateł, zanim opracowano technologie umożliwiające ich pokazanie z tak odległej perspektywy, połacie amerykańskiego kontynentu na zachód od już zagospodarowanych i uprzemysłowionych terytoriów przy brzegu Atlantyku zarastała bezkresna preria, a jedyne nocne światła stanowiły naftowe lampy, którymi pionierskie rodziny rozpraszały ciemności na farmach otrzymywanych na mocy Homestead Act*. Południową Dakotę i Minnesotę kawałek po kawałku wydzierali farmerzy naturze walcząc z darnią, sadząc drzewa dla osłony przed wiatrem, budując domy, siejąc i czekając na plony, z niepokojem obserwując chmury krążące nad horyzontem. Ciężkie zimy, zarazy, huragany, cyklony, szarańcza, w ciągu jednego dnia potrafiły odebrać dorobek całego roku, niszcząc plony, czasem przez kilka kolejnych sezonów. Fragmenty tego starego świata zachowała dla czytelników Laura Ingalls Wilder opisując swoje dzieciństwo przypadające na lata siedemdziesiąte XIX wieku w serii książek zatytułowanych "Domek na prerii".
***
Książki Laury Ingalls Wilder należą do zapomnianych przez polskie wydawnictwa, pierwsze tłumaczenia ukazały się na początku lat 90 - tych, tom czwarty "Nad Śliwkowym Strumieniem" o którym mowa w dzisiejszym poście ukazał się w roku 1993 i jest bezpośrednią kontynuacją "Domku na prerii", od tamtego czasu słuch o amerykańskiej autorce zaginął, a poszczególne części nabyć można już tylko na internetowych aukcjach za nieprzyzwoicie wygórowaną cenę, na szczęście istnieją jeszcze biblioteki, które zazwyczaj posiadają książki Laury w zbiorach literatury dziecięcej oraz możliwość zakupu oryginalnego wydania w języku angielskim.
"Nad Śliwkowym Strumieniem" spodoba się na pewno miłośnikom "Dzieci z Bullerbyn", którym brakowało kontynuacji książki Astrid Lindgren. Klimat opowieści jest bardzo podobny, historia  rozpoczyna się kiedy główne bohaterki Laura i Mary mają po kilka lat, ich placem zabaw jest niekończąca się preria, nadmiaru zabawek i książek dziewczynki nie posiadają, muszą więc zdawać się na własną wyobraźnię w wymyślaniu sobie zajęcia. Zwłaszcza wyobraźnia Laury jest niczym nieograniczona, dziewczynka chadza własnymi ścieżkami, nieraz pakując się w tarapaty z których wychodzi w jednym nienaruszonym kawałku chyba tylko dlatego, że Opatrzność czuwa nad dziećmi i pomyleńcami. Towarzyszem zabaw Laury i Mary jest ich wierny pies Jack, który na miano pioniera zasłużył na równi z rodziną Ingallsów, przemierzając na czterech łapach drogę nad Śliwkowy Strumień gdzie kończy się podróż całej rodziny z Indiańskiego Kraju* przez Kansas, Missouri, Iowa w głąb stanu Minnesota.
Dzień za dniem, od dłuższego czasu, Jack biegł truchtem między kołami wozu. Przemierzył w ten sposób drogę prowadzącą od małego drewnianego domku w Indiańskim Kraju[...]. Odpoczywał tylko wtedy, kiedy wóz zatrzymywał się na postój.  
Mały domek na prerii kojarzy się z drewnianym charakterystycznym domkiem pamiętanym z serialu, nad Śliwkowym Strumieniem Ingallsowie zamieszkują dla odmiany w ziemiance zakupionej wraz z farmą od norweskiego osadnika.
Drzwi ziemianki okrywało kolorowe pnącze, które wyrastało z traw na brzegu. Czerwone, niebieskie, fioletowe, w paski, różowe i białe kwiaty otwierały swe kielichy, podobne do ptasich gardziołek, jakby miały ochotę śpiewać piosenkę na chwałę tego cudownego poranka. Były to kwiaty powoju, zwane tutaj jutrzenkami. Laura przeszła ostrożnie pod rozśpiewanym kwieciem i znalazła się wewnątrz ziemianki. Ujrzała izbę o gładkich, dokładnie pobielonych ścianach i równo ubitym klepisku. Kiedy mama i Mary stanęły w drzwiach, w izdebce pociemniało. Wprawdzie tuż obok drzwi znajdowało się okno, zaklejone pergaminowym papierem, lecz wnęka okienna była tak głęboka, że promienie słońca, wpadając do środka, oświetlały tylko mały fragment izby. Przednia ściana ziemianki była zbudowana z darni. Pan Hanson najpierw wykopał w skarpie jamę, a potem pociął darń na długie paski i poukładał jeden na drugim. W ten sposób powstała frontowa ściana. Była gruba i mocna, bez jednej szczeliny. Nawet najmniejszy zimny powiew nie mógł dostać się przez nią do środka. 
Do pierwszych żniw ziemianka nad brzegiem strumienia jest schronieniem pięcioosobowej rodziny, w niej zmagają się z trudami zimy i wiosennymi powodziami, podczas których nieustanny huk wody układa dziewczynki do snu i budzi o poranku. Wiosną rusza budowa drewnianego domu, a Laura i Mary w pobliskim miasteczku rozpoczynają naukę w szkole, zawierają pierwsze przyjaźnie i zdobywają pierwszego wroga, córkę kupca Nellie. Rozpoczynające się gorące lato upływa na pracy i zabawie, opowieść o życiu w zgodzie z rytmem dyktowanym przez naturę wydaje się współczesnemu czytelnikowi wymyśloną bajką, a przecież książka opisuje nie tak odległe czasy.
Nad ciemną prerią lśniły jasne gwiazdy, nisko nad zachodnim horyzontem świecił srebrny sierp księżyca. Łąki uśpione nocną ciszą zdawały się miarowo oddychać przez sen.
Jednak i do tego raju zakradają się poważne zmartwienia, farmerzy tracą pierwsze plony, kiedy na okolicę spada plaga szarańczy, żarłoczne owady zamieniają prerię w pustkowie, na nadchodzącą zimę rodzina nie jest w stanie zabezpieczyć żadnych zapasów, dlatego ojciec dziewczynek wyrusza na poszukiwanie pracy, dwa kolejne letnie sezony spędzając poza domem.
Preria zupełnie się zmieniła. Trawy nie kołysały się na wietrze, tylko leżały na ziemi. W porannym słońcu bruzdy między nimi wyglądały jak pasma cieni. Wierzby były całkiem ogołocone z liści. Kilka śliweczek zwisało z nagich gałęzi w śliwkowej gęstwinie. Wciąż słychać było chrupanie posilających się owadów.
Oprócz pokazania czytelnikowi trudów i niebezpieczeństw życia w XIX wieku w zachodnich stanach Ameryki, "Nad Śliwkowym strumieniem" to również uniwersalna opowieść o krainie dzieciństwa, o trawach prerii, szemrzącym strumieniu, mroźnych białych zimach, letnich upalnych promieniach słońca na policzkach i nieskażonej jeszcze ludzką działalnością przyrodzie.

Nad Śliwkowym Strumieniem. ( On the Banks of Plum Creek ).
Laura Ingalls Wilder
Agencja KRIS, Warszawa 1993, 230 str.
*O Indiańskim Kraju możecie poczytać tutaj, a o założeniach Homestead Act tutaj.

wtorek, 6 marca 2012

Wojenny okrzyk Indian. Domek na prerii. Laura Ingalls Wilder.

 
Dawno, dawno temu, gdy wszyscy dziadkowie i babcie byli jeszcze niemowlętami lub dziećmi, a może jeszcze nie było ich na świecie, tatuś, mamusia, Mary, Laura i malutka Carrie opuścili  swój dom, położony na polanie w Wielkim Lesie w stanie Wisconsin, i wyjechali daleko na Zachód. Ruszyli w daleką drogę do krainy zamieszkanej przez Indian. Tak rozpoczyna się historia długiej i niebezpiecznej wyprawy pięcioosobowej rodziny Ingallsów na zachód Stanów Zjednoczonych. "Domek na prerii" opisuje chyba najtrudniejszy rok ich życia spędzony nad rzeką Verdigris w Indiańskim Kraju, w pobliżu indiańskich obozów i na niegościnnej prerii. Sama podróż wozem zaprzężonym w dwa konie trwała wiele tygodni, była wyczerpująca dla ludzi i zwierząt. Po drodze czyhała na pionierów niewyobrażalna ilość niebezpieczeństw tym bardziej zaskakujące jest samo podjęcie decyzji o wyjeździe z miejsca w którym Ingallsowie mają już zgromadzony dobytek, wygodny dom i rodzinę, która zapewnia wsparcie. Ingallsowie wyruszają z końcem zimy, na krótko przed roztopami które utrudniały przeprawę przez rzekę, łatwiej było końmi sunąć po lodzie niż decydować się na przemierzenie strumienia, którego poziom podnosił się wraz z roztopami. Jedna z takich przepraw omal nie zakończyła się zatonięciem. Już po przybyciu do Indiańskiego Kraju, osadnicy są narażeni na ataki ze strony rdzennych mieszkańców: Indian i wilków. Kawałek prerii na którym Ingallsowie decydują się wybudować dom przecina stary indiański szlak, obozujący w znajdującym się nieopodal wąwozie Indianie często odwiedzają ich ziemię. Laura z niezwykłą dokładnością opisuje budowę domu i stajni z drewnianych bali izolowanych gliną, potem budowę drewnianych mebli, kominka i kopanie studni. Zazwyczaj mężczyźni radzili sobie sami, czasami angażowali swoje żony do pomocy, Ingallsowie otrzymują wsparcie od sąsiadów, którzy osiedlili się w pobliżu. Po zapasy żywności głowa rodziny rusza do oddalonego o 40 mil Independence, podróż na zakupy konnym zaprzęgiem zajmuje dwa dni w jedną stronę, zakupiona mąka i solona wieprzowina jest miłą odmianą po tygodniach odżywiania się mięsem upolowanej zwierzyny.
Warunki bytowania pionierów na prerii najlepiej obrazują opisy niebezpieczeństw jakich doświadczyli, którejś nocy wokół domu gromadzi się stado wilków, jedyną przed nimi osłonę stanowi kołdra powieszona w drzwiach, bo budowa samych drzwi jest dopiero w planach. Przez kilka nocy sen uniemożliwiają śpiewy i okrzyki wojenne dochodzące z indiańskiego obozowiska, do walk Indian z osadnikami nie dochodzi, ale daje nam to pojęcie o tym, że rodzina ciągle znajduje się niemal o krok od śmierci. Późnym latem cała rodzina zapada na febrę roznoszoną przez chmary moskitów, wtedy jeszcze nie zdawano sobie sprawy z tego, że to owady roznoszą zarazę, tylko dzięki  pomocy sąsiedzkiej i ciemnoskórego lekarza, który przybył w te okolice leczyć Indian, Ingallsowie wychodzą cało z tej choroby. Po roku spędzonym w Indiańskim Kraju rodzina opuszcza gospodarstwo, w którego budowę włożyła tyle pracy. Tereny nad rzeką Verdigris decyzją rządu pozostawiono jego rdzennym mieszkańcom, osadnicy musieli szukać działek w innym miejscu.
"Domek na prerii" jest książką dla miłośników historii, z mnóstwem interesujących szczegółów z życia w niezwykłych czasach. Wklejone powyżej zdjęcie pokazuje prawdziwy domek na prerii, dom z serialu wyświetlanego u nas wiele lat temu to zdecydowanie jego wersja ekskluzywna, a nie realna. W jednoizbowych drewnianych chatkach mieszkały zazwyczaj dziesięcioosobowe rodziny pionierów. Zdjęcia pochodzą z muzeum w Independence, czyli miejsca w którym zaopatrywali się mieszkańcy małego domku na prerii.
Domek na prerii.
Laura Ingalls Wilder
***
Pod wpływem książki obejrzałam z wielkim zainteresowaniem serial dokumentalny o historii Stanów Zjednoczonych. Serial przedstawia przełomowe momenty w historii tego kraju. Dzieje podróżników, pionierów, wybitnych historycznych postaci i wynalazków, które umożliwiały rozwój Stanów Zjednoczonych. Aby zasiedlić kraj w obecnych granicach i rozszerzyć go z wąskiego paska na wybrzeżu Atlantyku, potrzebny był wysiłek czterech pokoleń. Spławianie drewna amerykańskimi rzekami, budowanie domów i uprawianie ziemi na wielkich równinach, przemierzanie terenów górskich  w poszukiwaniu działek pod osiedlenie, film pokazuje trudy i niebezpieczeństwa życia codziennego pionierów. Zachód Stanów Zjednoczonych, a zwłaszcza tereny Nebraski przywitały osadników huraganami, którym musieli opierać się oni i ich drewniane domki. Wszystkie opowieści Laury Ingalls Wilder znajdują potwierdzenie w pierwszych odcinkach "Historii Stanów Zjednoczonych", kilka ostatnich dotyczy czasów bliższych współczesności, doby Wielkiego Kryzysu i budowy tamy Hoovera na rzece Kolorado oraz amerykańskiego udziału w drugiej wojnie światowej. Film pokazuje za pomocą efektownych obrazów kawałek naprawdę niezwykłej historii.

Ameryka: Historia USA ( America: The Story of US ) serial 2010

czwartek, 5 stycznia 2012

Zmierzch gęstniał, ciemność pokryła ziemię, na czystym niebie migotały wielkie gwiazdy, a skrzypce dalej śpiewały swą piosenkę. Szczęśliwe lata. Laura Ingalls Wilder.

Zauważyliście, że w pewnym momencie naszego życia czas zdecydowanie przyspiesza. Kiedy wkraczamy w dorosłość pory roku zmieniają się niezauważalnie, a dzień za dniem mijają coraz szybciej. Pierwsze dni nowego roku sprzyjają takim rozważaniom, bo przecież ani się obejrzymy martwe na razie drzewa wystrzelą wiosennymi pąkami zewsząd otoczy nas zieleń, a my zasiądziemy do wielkanocnego śniadania, kolejne lato przeminie zanim zdążymy nacieszyć się promieniami słońca i naszym oczom ukaże się inne równie piękne złoto spadających liści, potem jeszcze tylko otulimy się magią gwiazdy betlejemskiej i znów przywitamy zupełnie nowy rok. 
Podobnie szalone tempo los narzuca bohaterom "Szczęśliwych lat". Laura dorasta i staje się młodą kobietą. Jako najstarsza w pełni sprawna dziewczynka w rodzinie obejmuje pierwszą posadę nauczycielki w osadzie Brewstera. Na sześć zimowych tygodni opuszcza pełen miłości i wzajemnego szacunku dom i pomieszkuje u rodziny Brewsterów. Laura nie znosi swojej pracy, dom w którym przyszło jej mieszkać również nie spełnia jej oczekiwań, gospodyni jest wulgarna i nie znosi młodej nauczycielki. Jedyną radość tamtej zimy przynosi jej cotygodniowa podróż do domu zaprzęgiem jej przyszłego męża.
Laura nigdy przedtem nie zwróciła uwagi, że powiedzenie "dzień dobry" poprawia nastrój. Pomyślała, że nauczyła się czegoś od pani Brewster.
Po powrocie do domu Laura, znów jako uczennica szkoły w De Smet, kontynuuje przygotowania do  egzaminów nauczycielskich. Wiosną po raz kolejny podejmuje pracę nauczycielki, tym razem to wymagające zajęcie przynosi jej więcej radości.
Była to najszczęśliwsza wiosna w jej życiu. W rześkie, śliczne poranki szła do szkoły, mijając małe zagłębienia, niebieskie od fiołków, których zapach przenikał powietrze.
Mijają kolejne zimy, święta Bożego Narodzenia, potem nadchodzi lato - czas wytężonej pracy na farmie i letnich huraganów. 
Tajemnicze wiry pędziły ponad prerią, pozostawiając za sobą poskręcaną trawę, jak gdyby robiły to niewidzialne, gigantyczne palce. - Duchy - zauważył Almanzo. - Ludzie mówią, że to znak nadchodzących huraganów. Słychać było wycie wichru, a w nim jakiś dziwny dziki ton.
Rodzina Ingallsów wkrótce otrzyma pełne prawa do zajmowanej działki, ich sytuacja finansowa zdecydowanie się poprawia. Laura przyjmuje pierścionek zaręczynowy od Almanza Wildera i wychodzi za mąż. Wczesną jesienią opuszcza domek na prerii, aby zamieszkać u boku męża kilka mil dalej. Niezwykle wzruszające jest to pożegnanie z ukochanym domem, rodzicami, Mary i młodszymi dziewczynkami.
W zapadającym zmierzchu przy wtórze skrzypiec płynęły pieśni, które Laura znała z Wielkiego Lasu w Wisconsin, i melodie, które tatuś grał przy obozowych ogniskach na równinach Kansas. Powtórzył piosenkę słowika z księżycowej nocy nad brzegami rzeki Verdigris, przypomniał dni przeżyte w ziemiance nad brzegiem Śliwkowego Strumienia, zimowe wieczory w domu, który tam zbudował. Boże Narodzenie nad Srebrnym Jeziorem i wiosnę po długiej ciężkiej zimie.
W "Domku na prerii" autorka często wspomina o Indiańskim Kraju, w którym spędziła pierwsze lata swojego życia. Indian Teritory to obszar dzisiejszego stanu Oklahoma, teren na który mocą ustawy Kongresu z 1830 roku przesiedlano Indian z innych rejonów Stanów Zjednoczonych, amerykańskim i europejskim osadnikom nie wolno było się tam osiedlać.
Jak dotąd przeczytałam trzy części z serii książek Laury Ingalls Wilder "Domek na prerii". Chętnie spędziłabym jeszcze trochę czasu na prerii, ale więcej książek z tego cyklu w bibliotece nie ma, na wznowienie też nie ma co liczyć. Może przypomnę sobie książki Jamesa Olivera Curwood albo Jacka Londona, to powieści z dzikich, niezamieszkanych północnych rejonów kontynentu amerykańskiego, tylko typowo męskie przygody, o szyciu i wylegiwaniu przed piecykiem mowy w nich raczej nie ma:).

Laura Ingalls Wilder


Szczęśliwe lata
Laura Ingalls Wilder
Agencja Kris
Warszawa 1995, 218 str.


środa, 4 stycznia 2012

Tatusiu, widziałeś rano ślady wilków? Nad brzegami Srebrnego Jeziora. Laura Ingalls Wilder.

"Nad brzegami Srebrnego Jeziora" przenosi nas znów na tereny bezkresnej prerii. Tym razem poznajemy pierwsze miesiące rodziny Ingallsów po przeprowadzce z Minnesoty do Dakoty, do miejsca w którym zapuszczają korzenie na dłużej. Również tutaj mamy do czynienia z nieokiełznanym żywiołem. Problemem nie jest już nieobliczalność przyrody, żywioł ten stanowią nowi osadnicy, zbieranina ludzi z różnej części Stanów Zjednoczonych połączona celem zdobycia działki na własność, nie zawsze najuczciwszymi metodami. 
Głowa rodziny otrzymuje posadę rachmistrza i sprzedawcy w Dakocie, gdzie powstawał żelazny szlak. Charles Ingalls pierwszy udaje się na Zachód, aby osiąść w pobliżu miasteczka De Smet, a właściwie na kawałku ziemi, który miasteczkiem staje się po roku, kiedy po ukończeniu budowy linii kolejowej  napływają do niego kolejni osadnicy. Dziewczynki wraz z mamą dołączają do ojca kilka miesięcy później. Drogę znad Śliwkowego Strumienia do De Smet pokonują pociągiem, jest to ich pierwsza w życiu podróż tym środkiem lokomocji, więc nie mogło w książce Laury zabraknąć pełnego emocji opisu tej wyprawy. Wcześniej rodzina Ingallsów przemieszczała się wozem zaprzężonym w parę koni od Wisconsin do Indiańskiego Kraju, przez Minnesotę do Dakoty, gdzie przybyła pociągiem i osiedliła się na dłużej, nad brzegami Srebrnego Jeziora.
Zima opisana w tej części Domku na Prerii jest dużo spokojniejsza od tej, która nastąpiła wiele miesięcy później i zainspirowała Laurę do napisania "Długiej zimy". Rodzina spędza ją bezpieczna w domu geometrów, którzy wiosną i latem pracowali przy odmierzaniu kolejnych kilometrów nasypu kolejowego, na czas zimy pracownicy wyjeżdżają pozostawiając dom pełen zapasów rodzinie Ingallsów. Opisy zimowych dni spędzanych w tym miejscu są  wręcz sielankowo spokojne.
Szyby w oknach pokrywała gruba warstwa szronu. Zebrał się on także wokół szpar przy drzwiach. Tylko przez górne, nie oszronione części okien widać było wirujące gęsto płatki śniegu. Na stole, na biało-czerwonym obrusie jasno świeciła lampa, w piecu buzował ogień, przez szczeliny w drzwiczkach piecyka widać było jasne płomienie.
Robiło się coraz zimniej. Srebrne Jezioro zamarzło. Padał śnieg, ale wiatr oczyszczał lód, zmiatając go w fale przy niskim brzegu. Na całej prerii nie poruszało się nic oprócz wirujących białych płatków, a jedynym dźwiękiem, jaki rozlegał się pośród głębokiej ciszy, był szum wiatru. W ciepłym, przytulnym domu Laura i Carrie pomagały mamie w gospodarskich zajęciach. Grace bawiła się sama, krążąc dookoła dużego pokoju, stawiając pierwsze niepewne kroczki. Kiedy zmęczyła się zabawą, wspinała się na kolana Mary, tam bowiem było najcieplej. Mary zawsze miała dla niej bajkę. Słuchając bajek, Grace zapadała w sen. Wtedy mama układała ją w wysuwanym łóżeczku, które stało przy piecu, i zaczynały się miłe popołudniowe godziny, wypełnione szyciem, szydełkowaniem i robieniem na drutach. 
Ja pewnie zamieniłabym szycie i szydełkowanie na lekturę i obraz byłby wręcz idealny. Im bliżej wiosny tym więcej nowych osadników przybywa na prerię w poszukiwaniu swojego kawałka ziemi pod przyszłą farmę. Charles Ingalls wyrusza do Brookins, aby pozyskać prawa do osiedlenia się na wzgórzu w okolicach bagien. 
No więc założyłem się z wujem Samem, czyli z władzą, o czternaście dolarów, że wytrzymamy przez pięć lat na naszych stu sześćdziesięciu akrach.
W tym czasie dziewczynki z mamą udzielają schronienia nowo przybyłym osadnikom i mają pełne ręce roboty. Wiosną rozpoczyna się budowa domu w miasteczku, potem rozbudowa farmy, sadzenie drzew. Tempo w jakim powstają nowe budynki, szkoły, hotele i sklepy jest doprawdy imponujące. Wraz z rozbudową nowego kraju, poprzedni mieszkańcy prerii są wypierani przez postęp, bizony uciekają, drapieżniki zmieniają swoje terytoria wraz z drobniejszą zwierzyną. Ostatnie odchodzą wilki, zimą ich przerażająca obecność w okolicach stajni i domu Ingallsów jest jeszcze widoczna, potem również dla nich na prerii robi się zdecydowanie za ciasno.
 - Tatusiu, widziałeś rano ślady wilków? - spytała Laura. -Tak, widziałem i to sporo. Wszystkie wokół stajni. Są też większe ślady. Pewnie należą do wielkich wilków, zwanych tu koniuchami. Drapieżniki nie mogły się dostać do środka. Ptaki odleciały na południe, ludzie pracujący przy nasypie wystraszyli antylopy, więc i wilki będą musiały się ruszyć. Nie mają po co siedzieć tam, gdzie nie ma nic do jedzenia. [...] Koniuchy to największe wilki na prerii i najbardziej zajadłe...
W poprzednich częściach serii książek "Domek na prerii" zdarzało się Laurze opisywać wymyślone przygody .  "Nad brzegami Srebrnego Jeziora" oraz "Długa zima" to bardzo wierny opis życia jej rodziny w tamtych niebezpiecznych czasach. Ta książka Laury Ingalls nie jest typowo dziecięcą literaturą, zrozumienie pewnych fragmentów wymaga nieco większej znajomości tła historycznego i geograficznego, inspiruje do poszukiwania zdjęć oraz informacji z tamtego niezwykłego okresu w historii Stanów Zjednoczonych.


Nad brzegami Srebrnego Jeziora 
Laura Ingalls Wilder 
Agencja Kris
Warszawa 1993,  229 str.



środa, 28 grudnia 2011

Będziemy mieli tego roku ciężką zimę. Długa zima. Laura Ingalls Wilder.

Długa zima  1880-1881r.
Dzisiaj chcę wam opowiedzieć o jednej z najsroższych zim w historii świata. Owa zima rozpoczęła się feralnego 1880 roku już w październiku i trwała nieprzerwanie do maja 1881 roku. Amerykański stan Południową Dakotę pokryły wówczas wielometrowe warstwy śniegu. Zwierzęta przewidujące nadchodzącą katastrofę umknęły na południe, ludzie na wiele miesięcy utknęli w swoich domach. Kończyły się zapasy żywności, kolej nie była w stanie przebić się z nowymi dostawami przez grube warstwy śniegu. W prerie zamieszkiwane przez pierwszych amerykańskich osadników uderzała jedna po drugiej śnieżyca, dając mieszkańcom drewnianych domków co najwyżej jeden dzień wytchnienia.
W tym czasie w domku na prerii mieszkała rodzina Ingallsów, czternastoletnia wówczas Laura Ingalls Wilder opisała bardzo dokładnie wydarzenia z lat 1880-1881 w książce zatytułowanej "Długa zima".
"Długa zima" rozpoczyna się podczas letnich sianokosów. Laura pomaga swojemu ojcu w robieniu zimowych zapasów siana. Mimo początkowych wątpliwości Laura dostaje pozwolenie na pracę w polu  matki, która:
Nie lubiła, kiedy kobiety pracowały w polu. Wydawało się jej, że to dobre dla cudzoziemek, a ona i jej dziewczynki były Amerykankami, więc nie powinny się zniżać do czegoś takiego jak męska harówka. 
To pierwsze lato, które rodzina Ingallsów spędza na surowej prerii, plony są więc bardzo mizerne. W czasie zwózki siana ojciec Laury zauważa grube ściany budowli piżmaków, które są pierwszymi zwiastunami ciężkiej zimy. Pierwsze przymrozki ozdobiły okna małego domku na prerii, pięknymi haftami już we wrześniu, w październiku w prerię uderzyła pierwsza, trwająca trzy dni zamieć. Po jej zakończeniu na podwórku rodzina znajduje stado krów z pyskami przymarzniętymi do ziemi, które na szczęście udaje się uwolnić. Spotkany w miasteczku Indianin potwierdza obawy osadników przepowiadając nadejście gór wielkiego śniegu.
- O co chodziło z tymi siedmioma wielkimi śniegami?- zapytał Almanzo. Tatuś wyjaśnił mu, że co siedem lat, wedle Indianina, przychodzi ciężka zima, a za trzecim razem zima będzie najcięższa ze wszystkich. Indianin przyszedł powiedzieć, że właśnie minęło dwadzieścia jeden lat i w ciągu tej dwudziestej pierwszej zimy śnieżyce będą trwały przez siedem miesięcy.  
Przy okazji spotkania z Indianinem ujawnia się stosunek pionierów do rdzennych mieszkańców prerii.
- Jaki znów Indianin?- spytała mama i pokręciła nosem, jakby na sam dźwięk słowa "Indianin" poczuła w powietrzu zapach indiańskiego obozowiska. Mama gardziła czerwonoskórymi i bała się ich.  
Nie chcąc kusić losu po takich zapowiedziach i ostrzeżeniach, jakie ludzie otrzymują od obumierającej prerii, Charles Ingalls, jego żona Caroline oraz cztery córki niewidoma Mary, Laura, Carrie i Grace przenoszą się na zimę do miasteczka do swojego budynku sklepowego. Domek na prerii mógłby nie wytrzymać naporu kolejnych śnieżyc, poza tym w trudnych warunkach atmosferycznych lepiej być w pobliżu innych ludzi i dostaw żywności oraz opału. Przez miasteczko przebiegała trasa linii kolejowej, co dawało większe szanse na zdobycie zaopatrzenia. Starsze dziewczynki mogły zimą rozpocząć naukę w szkole i uzupełnić wiedzę zdobywaną w domu, pod okiem matki. 
Na krótko po przeprowadzce zima uderza z całą mocą, kolejne śnieżyce zasypują miasteczko i tory kolejowe. Zmniejszają się zapasy żywności i opału sześcioosobowej rodziny. Kiedy kolej podejmuje decyzje o  zawieszeniu ruchu pociągów do wiosny sytuacja osadników dramatycznie się pogarsza. Szkoła zostaje zamknięta. Cała rodzina spędza dni zamknięta w swoim domu, sąsiedzi kontaktują się ze sobą tylko podczas nielicznych i krótkich przerw pomiędzy zamieciami i śnieżycami. Następują kolejne miesiące spędzane w ciemnościach, nafta do lampy kończy się, nie można czytać, apatyczne dziewczynki nie są w stanie dalej się uczyć. W "Długiej zimie" poznajemy przyszłego męża Laury - Almanza Wildera, który zajmuje jedną z działek na prerii pod przyszłą farmę. 
Kiedy przybyli na Zachód Almanzo miał dziewiętnaście lat. Ukrywał to jednak, ponieważ zajął działkę, a nie miał prawa tego zrobić przed ukończeniem dwudziestego pierwszego roku życia. 
"Długa zima" to literatura dla dzieci, ale również książka bardzo dojrzale opisująca zmagania osadników z trudami najcięższej zimy, jest źródłem informacji i świadectwem tych dni przedstawionym oczami naocznego świadka, jakim jest Laura. Długie miesiące głodu, opalania drewnianej chatki słomą, mielenia ostatnich zapasów pszenicy młynkiem do kawy, odbijają się na zdrowiu mieszkańców prerii, równocześnie hartują ich. Pierwszy po wielu miesiącach oczekiwań pociąg nadjeżdża dopiero ostatniego dnia kwietnia, przywożąc zmęczonym mieszkańcom miasteczka zaopatrzenie. 
Z poszczególnych fragmentów książki wyłania się obraz pierwszych mieszkańców Stanów Zjednoczonych. Obraz ludzi upartych, odważnych i wytrzymałych. Mobilność tych ludzi jest zaskakująca, w krótkim czasie podejmują decyzje o kolejnych przeprowadzkach, bez marudzenia ładują dobytek i swoje rodziny na wozy i zasiedlają kolejne połacie nowego wielkiego świata, który staje się podwalinami najsilniejszej potęgi militarnej i gospodarczej do dnia dzisiejszego.
Mam nadzieję, ze tytuł posta was nie przestraszył, nie mam informacji z żadnego wiarygodnego źródła, że grozi nam ciężka zima, chyba na szczęście wręcz przeciwnie. To dobrze, bo trochę przestraszyły mnie te książkowe zamiecie i jakoś tak zimniej mi się robiło czytając "Długą zimę".

Długa zima.
Laura Ingalls Wilder
Agencja KRIS
Warszawa 1994, 259 str.


Ale teraz przyjdzie nam żyć w jakiejś zabitej dechami wiosze. Wiesz, jaka nuda? Kika z beskidzkiego lasu. Maja Ładyńska.

Jeżeli podczas ferii zimowych brak wam zimowej oprawy, nie mogliście wyruszyć w ukochane góry sięgnijcie po idealną na styczniowy czas ks...