Pokazywanie postów oznaczonych etykietą opowieści o czytaniu. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą opowieści o czytaniu. Pokaż wszystkie posty

wtorek, 5 lipca 2016

Kiedy piszę, że czytam wszystko to jest to prawda absolutna, bo absolutnie wszystko czytam, czyli o skandynawskich sagach i nie wyrzucaniu książek.

Mam w zwyczaju chomikowanie książek i objawia się to na naprawdę różne sposoby :) Na przykład w księgarniach, zwłaszcza tych z tanią książką, kupuję "na zaś" dwa skandynawskie kryminały, bo kiedyś na pewno się przydadzą, kiedy będę mieć ochotę na ten rodzaj literatury, a już zimą i jesienią przydadzą się na pewno na długie, ciemne wieczory przyprawione kryminalnym dreszczykiem. Wychodzi ze mnie chomik również, kiedy składam zamówienie w księgarni internetowej, wtedy zawsze przyplącze mi się jakiś dodatkowy tytuł do zamówienia. Znajomi i rodzina tylko pogłębiają moje chomicze skłonności, ponieważ obdarowują mnie książkami, które już przeczytali, albo otrzymali, jako gratis do czasopisma. 

Choćby tytuł był kompletnie głupi, a okładka doprowadzała do zgrzytania oczami, książkę zagarniam do torebki, chowam w biurku, a potem zastanawiam się, co też dalej z nią uczynić. Zwykle takie okładkowe straszydła-romansidła lądują na regale w domu na wsi i leżą sobie długie lata, ogrzewane zimą przez znajdujący się w pobliżu piecyk, a latem przez słoneczne promienie wpadające przez okno. 

Znam swoje szarże czytelnicze i wiem, że potrafię się zabrać za czytanie najdziwniejszych serii książek choćby takich dla bardzo małych dzieci, kiedyś dostałam pudełko komiksów Gigant i też przeczytałam w porywie czytelniczego szaleństwa. Więc, kiedy piszę, że czytam wszystko to jest to prawda absolutna, bo absolutnie wszystko czytam i dlatego zbieranie książkowych dziwadeł jest w moim przypadku jak najbardziej uzasadnione ;) 

Ostatnio przyszła w końcu pora na dokładniejsze przyjrzenie się własnym zbiorom i wybranie pośród tomów latami leżakujących na regale kilku książek do bieżącego czytania. Po wymęczeniu "Zamku na wrzosowisku" znalazłam małą, niepozorną powieść, która przed kilku laty otwierała kolekcję książek sprzedawanych, jako dodatek do pewnej gazetki z obrazkami. Ta książka to "Saga o Ludziach Lodu. Tom I: Zauroczenie". 

Kiedyś obiło mi się o uszy nazwisko autorki Margit Sandemo, ale o samej sadze nie słyszałam. O dziwo tę paskudnie wydaną książkę czyta się rewelacyjnie, autorka ma prawdziwy talent do opowiadania historii osadzonych w historycznych realiach, pośród dzikiej, norweskiej przyrody, z bohaterami, których nie sposób nie polubić i tajemnicami, których wyjaśnienia czytelnik oczekuje jak najszybciej. Byłam bardzo sceptyczna zabierając się za lekturę, ale pochłonęłam ją szybko na ogrodowej huśtawce, przerywając czytanie tylko z wyższej konieczności :) Faktem jest, że w pewnym momencie fabuła skręca ostro na harleqinową mieliznę, ale to w końcu bajka dla dorosłych, a nie literatura z wybujałymi ambicjami.

Pierwszy tom sagi przenosi nas w XVI wiek do Norwegii, znajdującej się pod panowaniem duńskim, zarazy dziesiątkują kraj, pośród skał i fiordów nie ma rodziny, która nie utraciła przez chorobę kogoś bliskiego, a żaden odmieniec nie jest bezpieczny w tych trudnych czasach płonących stosów. W tych okolicznościach poznajemy błąkającą się po Trondheim Silje, która przygarnia jednej nocy dwójkę dzieci, ratuje życie mężczyźnie skazanemu na śmierć i zyskuje tajemniczego opiekuna, który ofiaruje jej dach nad głową u zaprzyjaźnionego artysty. Podoba mi się sposób opowiadania losów dwójki bohaterów, pomimo upału miałam wrażenie, że siedzę w drewnianej chacie, za oknami szaleje zamieć, w domu jest ciepło i przytulnie, a ja słucham świetnej historii, która wydarzyła się naprawdę :) Do tego stopnia spodobała mi się ta książka, że pożałowałam, że nie mam dalszego ciągu pod ręką.

Zachęcona tą pierwszą w życiu przeczytaną skandynawską sagą, zaczęłam przegląd regałów w poszukiwaniu kolejnej, wiedziałam, że mam jeszcze jedną książeczkę z jeszcze paskudniejszą okładką (tak, to możliwe). I znów po lekturze pierwszego tomu Sagi grzech pierworodny byłam bardzo pozytywnie zaskoczona, tym razem bohaterowie nie przykuwają uwagi, a w zasadzie znikają w świetnie opowiedzianym tle. W początkach XX wieku przenosimy się do bogatego norweskiego dworu, zwyczaje weselne, świąteczne, kolejne pory roku i związane z nimi rytuały opowiedziane są z kronikarską dokładnością. Uwielbiam czytać o życiu na wsi w zamierzchłych czasach, dlatego tak bardzo podobała mi się ta książka. Anne-Lise Boge ma wiedzę świetnego etnografa i hojnie się nią z czytelnikiem dzieli. 

Mam nadzieję, że tym przydługim wywodem przekonałam Was do zbierania książek, które w różnych okolicznościach wpadną Wam w ręce, wszak nigdy nie wiadomo na jaki rodzaj literatury przyjdzie molowi książkowemu ochota, przecież nasz apetyt na książki jest nie do ogarnięcia dla zwykłego śmiertelnika ;)

czwartek, 22 listopada 2012

Nowe książki pachną tak ślicznie, że po prostu czuje się po zapachu, jak przyjemnie będzie je czytać. Liebster Blog.


Zostałam wytypowana przez Missy, autorkę bloga "Wieczór z książką" do zabawy "Liebster blog", Missy zadała mi 11 pytań dotyczących jednego z najbardziej lubianych przeze mnie zajęć...czytania.
1. Książka papierowa czy e-book?
Papierowa, bo lubię mieć ulubione książki w namacalnym wydaniu na regale i dlatego, że korzystam ze zbiorów bibliotek, a tam póki co dostępne są tylko papierowe książki. Ale myśl o zakupie czytnika towarzyszy mi coraz częściej, sporej ilości książek jednokrotnego czytania nie mam potrzeby gromadzenia w domu, wystarczyłyby mi w wersji elektronicznej.
2. Ulubiona książka w dzieciństwie i teraz? 
Oj, przy mojej wielkiej miłości do książek dla dzieci i młodzieży ciężko mi wybrać jeden tytuł:)...więc wybiorę dwa: "Dzieci z Bullerbyn", bo wracam ciągle z tą samą radością do obrazków i do wspomnień sielskiego dzieciństwa częściowo spędzonego na wsi oraz "Córka czarownic" Doroty Terakowskiej, książka którą czytałam dawno temu i strasznie mi się podobała, jako dziecku, muszę w końcu kupić własny egzemplarz, aby przeczytać ją ponownie i sprawdzić, czy nadal wzbudza we mnie takie gorące emocje i wypieki na twarzy. Z dorosłych tytułów "Jane Eyre" za to, że zawiera dużo z tego, co jak dla mnie tworzy książkę idealną: tajemnica, niezwykły klimat, groza i narastające napięcie przejawiające się nawet w opisach przyrody, szkolne i pensjonarskie wątki, zamiłowanie do książek i nauki głównej bohaterki, obrazki życia na prowincji i starą rezydencję Thornfield Hall:), no i wspomnienia związane z czytaniem tej powieści też mam niezwykłe, o czym pisałam w poście o "Jane Eyre".
3. Co lubisz czytać przed snem?  
Najwięcej czytam właśnie przed snem i sięgam wtedy po to, co aktualnie mam "w czytaniu", nie mam wytypowanych tytułów, które pomagają mi zasnąć, bo każda nawet szalona opowieść odpręża i wycisza mój umysł przed snem, chyba, że jest na tyle wciągająca, że czytam aż do pieczenia oczu i kradnę przez nią godziny przeznaczone na sen, co bardzo często się zdarza, wtedy o poranku próbując utrzymać się w pozycji pionowej przeklinam i książkę, i autora, i własną lekkomyślność i obiecuję sobie, że koniec z czytaniem przed snem, ale to takie czcze pogróżki:P.
4. Książka idealna do czytania podczas Bożego Narodzenia to...? 
Po mistrzowsku świąteczne napięcie stopniuje "Opowieść wigilijna" Karola Dickensa. Ciekawą, a chyba nieznaną zbyt powszechnie książką świąteczną są "Skarby śniegu" Patricii St. John. Dobrym pomysłem na świąteczne czytanie jest też ucieczka w fantastykę w zimowym wydaniu: "Gra o tron", albo "Córka czarownic" sprawdziłyby się podczas magicznych, świątecznych wieczorów przy choince. Również książki z bardzo zimową aurą polecam na nasze niekoniecznie bajkowo białe święta, bo jak wiadomo u nas wtedy ocieplenie, temperatura w plusie i ogólna rozbieżność z telewizyjnymi reklamami przykrytymi czapą ze śniegu. Takie niedostatki śnieżne doskonale nadrobić można dzięki "Długiej zimie" Laury Ingalls Wilder, ale ta rekomendacja jest średnio sprawdzalna, bo nasze wydawnictwa zapomniały o małym domku na prerii jakąś dekadę, dwie temu i książka poza biblioteką niedostępna dla gawiedzi.
5. Podczas czytania herbata czy kawa? 
Kawa do czytania tylko jeśli szoruję nosem po podłodze ze zmęczenia, częściej aromatyczna herbata, z miodem z pasieki sąsiada, sokiem z własnych malin, czasem czarna i mocna, czasem zielona.
6. Jeśli miałabyś okazję odwiedzić bohatera książkowego lub wybrać się z wizytą do książkowej krainy to był by to...?
Pewnie odwiedziłabym jakąś sielską wioskę: Bullerbyn, Zielone Wzgórze, Złoty Brzeg, albo Srebrny Gaj, stare domy z duszą, pachnące ciastem, wypełnione miłością, ze skrzypiącymi schodami, zakurzonym strychem, wilgotną piwnicą zapełnioną zapasami robionymi pracowicie latem i jesienią, z gorącymi piecami, albo ogniem wesoło strzelającym na kominku i rodzinny cmentarzyk w Srebrnym Gaju chciałabym zobaczyć. Na chwilę wybrałabym się też do wiktoriańskiej posiadłości Thornfield Hall.
7. Wymarzona książka pod choinkę to...? 
W roku ubiegłym dostałam "Skrzaty" i przyznam, że ucieszyłam się jak dziecko z tej pięknie wydanej książki, w tym roku poprzeczka zawieszona jest wysoko, bo nie znam innego tytułu w porównywalnie pięknej oprawie graficznej i z baśniowym  klimatem, a może ktoś mi coś w tym temacie podpowie? Może poproszę Mikołaja o nowy tom Jeżycjady i kilka starych, pierwszych tomów, albo o "Dom" zilustrowany przez Roberto Innocentiego, jakoś nigdy nie mogę się zdecydować co do świątecznych zakupów podchoinkowych:).
8. Książka która nigdy Ci się nie znudzi to...?
Nigdy nie znudzą mi się wszystkie tomy "Ani z Zielonego Wzgórza", Jeżycjada, "Pat ze Srebrnego Gaju", "Domek na prerii", książki Astrid Lindgren, książki J.R.R. Tolkiena, wiersze Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i moje książki historyczne ze starymi podręcznikami na czele:). Mogę tak długo jeszcze wymieniać, ale może już wystarczy:P.
9. Zakładka czy to co pod ręką...?
Moimi zakładkami są pocztówki, teraz wyciągnęłam świąteczne, zwłaszcza jedną z fotelem przy kominku eksploatuję najczęściej.
10. Książki w starym czy nowym wydaniu? 
Lubię zapach nowych, świeżo wydanych książek, bo twierdzę podobnie jak Lisa z "Dzieci z Bullerbyn", że:
Nowe książki pachną tak ślicznie, że po prostu czuje się po zapachu, jak przyjemnie będzie je czytać.
Z bibliotecznych regałów wyławiam natomiast biblioteczne starowinki, mam obecnie w domu bardzo smakowite wydanie "Szóstej klepki" Małgorzaty Musierowicz, z pożółkłymi stronami, w twardej, starej oprawie i pachnące biblioteką:). Ja po prostu lubię wszystkie książki:).
11. Jeśli miałabyś wybrać to horror, romans czy książka historyczna?
Książka historyczna, ale może być ostatecznie romans historyczny, albo horror historyczny, jeśli te ostatnie w ogóle się zdarzają, bo nie mogę sobie przypomnieć, żebym takowy kiedyś czytała. Lubię książki z historią w tle, czasem na siłę szukam nawiązań do wydarzeń, postaci historycznych w czytanych książkach, takie sobie skrzywienie historyczne...albo obsesja, jak kto woli:).
Wszystkim, którzy dotarli do końca mojego posta serdecznie dziękuję za odwiedziny i gratuluję wytrwałości:P:). Miłego dnia Wam życzę i do napisania wkrótce:).

czwartek, 11 października 2012

Kobieta nie powinna być gorsza od anioła, mężczyzna zaś tylko trochę lepszy od diabła.* Lokatorka Wildfell Hall. Anne Brontë.


Chyba pora zamknąć prywatną kawiarenkę na balkonie, o czytaniu w tym miłym kąciku mojego domu nie ma już mowy, zdecydowanie za zimno, nawet otulanie kocem nie pomaga. Kilka promiennych poranków udało się ukraść tej jesieni, takich ze śniadaniem i spokojną kawą przy przeglądaniu prasy i czytaniu książek, jeszcze sobotni wieczór udało się przegadać nad filiżanką herbaty pośród gazet i książek rozłożonych na okrągłym stoliku. Nowe meble balkonowe to był dobry pomysł, marzył mi się taki okrągły stolik od dawna, otoczony kwiatami, zielenią, miejsce na chwilę odpoczynku, na spokojne wypicie kawy, taka moja mała kawiarenka:). Teraz muszę poszukać miejsca na jesienne czytanie, pewnie zakopię się z książką na fotelu albo łóżku, otoczę poduchami i odpalę wszystkie domowe światełka:).
***
Książką, która będzie mi się kojarzyć z tegorocznymi wakacjami, ciepłym słońcem na policzkach i zapachem lilii, które kwitły i pachniały obłędnie, kiedy czytałam ją na ogrodowej huśtawce będzie "Lokatorka Wildfell Hall" Anne Brontë. Wydana w roku 1848 powieść, zaskakuje odważnym ujęciem tematu praw kobiet, braku równouprawnienia w małżeństwie, w epoce wiktoriańskiej zagadnień w zasadzie nie istniejących w powszechnej świadomości społecznej. Książka wyprzedzająca swoje czasy i poruszająca problemy jak wskazują tytuły prasowe niestety nadal aktualne. Wiek XIX zdecydowanie faworyzował mężczyzn ich "drobne słabości" były powszechnie akceptowane lub pomijane milczeniem, z kolei każda kobieta, która choć o milimetr zboczyła z wytyczonej przez wielowiekową tradycję drogi życia pełnego prawości i poświęcenia rodzinie oraz bliźnim, mogła spodziewać się natychmiastowego potępienia za swoje najdrobniejsze nawet przewinienia czy zbyt odważne prezentowanie swoich opinii. Co niezwykłe z tak trudnym tematem zmierzyła się najcichsza z sióstr Brontë, Anne, zyskując sobie miano jednej z pierwszych wojujących słowem feministek. "Lokatorka Wildfell Hall" to oczywiście nie tylko manifest feministyczny, to również kolejna kojąco staroświecka historia miłości osadzona w bajkowych realiach angielskiej prowincji z elementami grozy, niszczejącym dworem oraz wielką tajemnicą w tle.
Historia "Lokatorki Wildfell Hall" rozpoczyna się wraz z przybyciem tajemniczej, młodej i pięknej wdowy Helen Graham do rozpadającego się dworu Wildfell Hall, który poprzedni mieszkańcy porzucili na rzecz nowocześniejszej siedziby. Helen towarzyszy kilkuletni syn i zaufana służąca, młoda wdowa stroni od ludzi, cały swój czas poświęcając swojej pasji - malarstwu oraz wychowywaniu dziecka.
W małej prowincjonalnej społeczności trudno przez dłuższy czas trzymać się na uboczu, sąsiedzi rozpaleni domysłami co do przeszłości Helen, pragną wprowadzić młodą kobietę w swoje towarzyskie kręgi, domagając się kolejnych spotkań. Mimo niechęci Helen zaczyna bywać pośród swoich sąsiadów, których zaskakuje prezentując bardzo postępowe opinie dotyczące wychowywania dzieci. Niezrażone sąsiedztwo drąży nadal temat pochodzenia tajemniczej kobiety, Helen milczy jak zaklęta, więc okolica zaczyna tłumaczyć sobie jej postawę niezbyt chlubną przeszłością i gorszącą teraźniejszością, gdyż zażyłość pomiędzy nią i jej sąsiadem zaczyna wydawać się podejrzana.
Pani Graham ma jednak obrońcę, młodego zakochanego w niej farmera - Gilberta, któremu zaczyna ufać i zawierzać swoją głęboko skrywaną tajemnicę nieudanego małżeństwa.
"Lokatorka Wildfell Hall" to historia silnej kobiety, jej zmagań z plotkami, walki o lepszą przyszłość dla swojego dziecka w czasach kiedy bez wsparcia mężczyzny: męża, brata, ojca, kobieta tak niewiele znaczyła. Piękna i poruszająca opowieść, obowiązkowa lektura dla silnych współczesnych kobiet napisana przez niezwykłą kobietę z epoki wiktoriańskiej.
***
I na koniec jak zwykle trochę nie na temat:P, chciałam polecić wszystkim, którzy mają kawałek przydomowego ogródka, albo balkon moje ogrodowe objawienie:), lilie, których cebulki kupuję w ilościach hurtowych i niedługo obsadzę nimi całą działkę. Zapakowane w plastikowy koszyczek ( u mnie niezbędny, bo pod ziemią swoje królestwo ma kret, który przekopuje podwórko wzdłuż i wszerz i chyba karczownik, który robi tunele nieco bliżej powierzchni ) cebulki wysadzać można jesienią, ja sadziłam swoje wiosną i już po kilkunastu tygodniach cudownie zakwitły. Pełnia lata pośród zapachu lilii, ich koloru i wielkiej żywotności to najpiękniejszy czas w roku wokół mojego domu, odurzający aromat tych kwiatów, towarzyszy mi wtedy od rana wślizgując się oknami i rozchodząc po całym domu i podwórku, swoją urodą i zapachem moje ulubione białe kwiaty detronizują nawet jej wysokość różę:).

Lokatorka Wildfell Hall. (The Tenant of Wildfell Hall.)
Anne Brontë
Wydawnictwo MG 2012, 525 str.
Ekranizacja powieści: Tajemnica domu na wzgórzu.
*Cytat będący tytułem posta jest autorstwa Nikołaja Gogola, rosyjskiego pisarza z XIX wieku.

środa, 6 czerwca 2012

Tajemnica domu na wzgórzu i moje czytanie od kuchni.

Seriale BBC chyba nigdy nie przestaną mnie zadziwiać swoim bogactwem: ilością zekranizowanych powieści, jakością, dbałością o detale. Z wielkim zaskoczeniem odkryłam pośród nich kolejną perełkę, serial "Tajemnica domu na wzgórzu", który jest ekranizacją, przetłumaczonej ostatnio na język polski powieści "Lokatorka Wildfell Hall" Anny Brontë. Nie miałam pojęcia, że książkę przeniesiono na ekran. Powieści jeszcze nie czytałam, planuję dopiero jej zakup w najbliższym czasie, a obejrzenie serialu tylko podsyciło moją chęć sięgnięcia po książkę.
Główna bohaterka, Helen Graham osiedla się wraz z kilkuletnim synem w starym, zniszczonym dworze Wildfell Hall w Yorkshire. Jest wiek XIX, samotna kobieta budzi zainteresowanie sąsiadów nieznających jej przeszłości. Helen nosi żałobę, zostaje więc uznana za wdowę. Aby utrzymać siebie i syna Arthura, maluje i sprzedaje swoje obrazy.
Widoczna niechęć Helen do zacieśniania sąsiedzkich więzów, śmiałe poglądy wypowiadane w towarzystwie i tajemniczy mężczyzna odwiedzający dwór Wildfell Hall wieczorami, podsycają niezdrową ciekawość sąsiadów, co do przeszłości głównej bohaterki.
Gilbert Markham, zafascynowany nową mieszkanką okolicy, jako pierwszy zdobywa zaufanie Helen, to jemu zwierza się ze swojej przeszłości, wyjaśnia powody dla których opuściła swojego męża.
Serial został bardzo dobrze obsadzony. Gilberta zagrał Toby Stephens, znany z serialu "Jane Eyre", wymarzony bohater powieści sióstr Brontë, obdarzony tajemniczym, odrobinę mrocznym typem urody. Helen zagrała Tara Fitzgerald, której naturalnie piękną twarz wyeksponowali, zamiast ukrywać pod mocnym makijażem, twórcy serialu. Zadbano o każdy drobiazg, piękne kostiumy i fryzury z epoki, wnętrza, krajobrazy. Podniszczone meble i popękane ściany Wildfell Hall podkreślają delikatny urok tego miejsca i dodają mu autentyczności. Dopracowana całość sprawia, że oglądającemu serial widzowi wydaje się, że przeniósł się w czasie, na XIX wieczną angielską prowincję:).

Tajemnica domu na wzgórzu. ( The Tenant of Wildfell Hall. ) reż Mike Barker, 1996 r.
***
Zostałam zaproszona przez Bubisę, autorkę bloga "Moje życie na wsi", na który z przyjemnością zaglądam, do wzięcia udziału w zabawie o czytaniu. A, że zabawa polega na udzieleniu odpowiedzi na kilka mało kłopotliwych pytań dotyczących jednego z moich ulubionych, bo książkowych tematów, poniżej prezentuję swoje odpowiedzi:):).
O jakiej porze dnia czytasz najchętniej?
Najczęściej czytam przed snem, czasem urządzam sobie leniwe popołudnie z książką, jeśli mogę sobie na to pozwolić. W ciągu dnia zdarza mi się czytać w tramwaju i autobusie oraz w poczekalniach, jestem niecierpliwa i książka pomaga mi lepiej znosić ból oczekiwania:).
W jakiej pozycji najchętniej czytasz?
Na siedząco, najchętniej na leżaku balkonowym z kopytkami ułożonymi elegancko na podnóżku, ale nie zawsze obowiązki i pogoda pozwalają na taki luksus. Zimą i jesienią czytam na fotelu lub na łóżku, opatulona i otoczona kocami i poduszkami, zniesionymi z całego domu, przy świetle wszystkich pokojowych lampek. Lubię się krzątać po domu i ogrodzie, dlatego kiedy jestem na wsi, często czytana książka wędruje ze mną od leżaka do stolika przed domem, poprzez ogrodową huśtawkę, pergolę z ławeczką w sadzie i z powrotem do domu, potem wieczorem usiłuję sobie przypomnieć gdzie ją porzuciłam ostatnio:).
Jaki rodzaj książek najchętniej czytasz?
Zależy od nastroju i od tego, co akurat wpadnie mi w ręce. Lubię dobrą fantastykę, kryminały, najchętniej skandynawskie, bo ten rejon świata najbardziej mi się podoba z jego mroźnym klimatem, nie pogardzę dobrą książką dla dzieci, lubię albumy i książki opowiadające o przyrodzie, książki historyczne, lub takie osadzone w czasach zamierzchłych, książki o polskich tradycjach, o życiu codziennym naszych przodków i klasykę literatury angielskiej, rosyjskiej, francuskiej i polskiej, bo na niej trudno się zawieść.
Jaką książkę ostatnio kupiłaś-otrzymałaś?
Moje ostatnie zakupy książkowe to "Ania ze Złotego Brzegu", "Ania z Avonlea" Lucy Maud Montgomery, "Siedlisko" Janusza Majewskiego i "Taniec ze smokami" Georga R.R. Martina.
Co czytasz obecnie?
Aktualnie jestem w trakcie czytania "Siedliska" Janusza Majewskiego i jestem zachwycona tą książką. Czytam ją powolutku, delektując się każdym słowem:).
Używasz zakładek czy zaginasz rogi?
Rogów nie zaginam, bo to paskudny i niszczący dla książek zwyczaj. Używam pocztówek, których sporo się w moim domu nazbierało, mam też kilka zakładek, ale nie mam ulubionych.
E-book czy audiobook?
Czytam głównie książki w wersji papierowej, ale zobaczymy co przyszłość pokaże, nie opieram się nowym technologiom.
Jaka jest Twoja ulubiona książka z dzieciństwa?
Te książkowe początki chyba wszyscy mamy podobne: uwielbiałam i nadal darzę wielką miłością "Dzieci z Bullerbyn" Astrid Lindgren i książki Lucy Maud Montgomery. Z tych nieco mniej znanych, książka o wielkim białym psie, którego chciałam i nadal chcę mieć, czyli "Bella i Sebastian" Cécile Aubry i piękna górska opowieść "Skarby śniegu" Patricii St. John.
To już wszystko na dzisiaj, więc pozdrawiam cieplutko i życzę słonecznego końca tygodnia:).

Ale teraz przyjdzie nam żyć w jakiejś zabitej dechami wiosze. Wiesz, jaka nuda? Kika z beskidzkiego lasu. Maja Ładyńska.

Jeżeli podczas ferii zimowych brak wam zimowej oprawy, nie mogliście wyruszyć w ukochane góry sięgnijcie po idealną na styczniowy czas ks...