środa, 31 października 2018

Ale tak zupełnie o wszystkim to książki być nie mogą...Mama Mu czyta. Jujja Wieslander. Sven Nordqvist.

Pomimo, że mam w domu pokaźny księgozbiór i mnóstwo nieprzeczytanych książek, które przyciągają mnie za każdym razem, kiedy przechodzę obok regału ze świeżynkami, jak choćby Rycerz Siedmiu Królestw G. R.R Martina, którego chciałabym przeczytać przed premierą 20 listopada kolejnej powieści że świata Westeros, nadal biegam często do osiedlowej biblioteki po jeszcze więcej książek. 

I chociaż nie brakuje mi książek do czytania na kilka lat do przodu, uwielbiam, kiedy za oknem zapada jesienny mrok zagłębić się pomiędzy półki z książkami w krakowskiej bibliotece. Potem szurając butami w stertach liści, zanoszę te wyszperane skarby do domu. 

Chyba dlatego spodobała mi się bajka o nieco zapomnianej Mamie Mu czytającej. A szczególnie przypadła mi do serca ilustracja Mamy Mu na przyczepie ciężarówki powracającej bardzo ciemną jesienną nocą do rzęsiście oświetlonego gospodarstwa z naręczem książek. Dobrze, że nie mam ciężarówki, bo zgadnijcie co i w jakich ilościach woziłabym na przyczepie. 

-Muuuło tak sobie jechać po ciemku samochodem! Wszędzie czarno, widać tylko światełka gdzieś w oddali. 

Historia jest prosta, ale niezwykle pouczająca. Mama Mu nie przejmuje się konwenansami i narzekaniem Pana Wrony i uczy się umiejętności nie licujących z powagą dużego gospodarskiego zwierzęcia winnego chrupać trawę i dawać mleko, a nie jeździć na rowerze, czy czytać książki Astrid Lindgren wylegując się na łące lub na strychu z aromatycznym sianem. Umiejętności które przyswaja ruda krowa, przypominają te, których nauka pochłania energię najmłodszych czytelników. Dodatkowo można dowiedzieć się co to nagroda Nobla i jak na nią zasłużyć, a wiadomo im wcześniej maluch zaplanuje swoją naukową, bądź literacką przyszłość tym większa nadzieja na spełnienie marzeń o tej nagrodzie😋

Lubię czytać odpowiadające porze roku za oknem książki i mam plan zmiany nazwy bloga z wyspy książek na cztery pory roku na regale z książkami, dlatego bardzo podoba mi się jesienna Mama Mu czytana późnym październikiem.Wszak szaruga jesienna wcale smutna nie jest z perspektywy okna w bibliotece i domowego fotela o czym żadnego mola książkowego przekonywać nie muszę.



czwartek, 25 października 2018

Dolną część weneckich okien pokrywał lód, wokół domu gwizdał zimowy wiatr, w środku znajdowały się fotele, brandy i ogień na kominku, jednak Lord John był dżentelmenem. Jesienne werble. Diana Gabaldon


Różne bywają powody moich powrotów do czytanych już powieści, zwykła chęć schronienia się na chwilę do już poznanego świata, który ma szansę zachwycić raz jeszcze, albo powtórka z książki przed obejrzeniem serialu będącego jej adaptacją. Tak jest w przypadku Jesiennych werbli które z początkiem listopada można będzie obejrzeć w wersji serialowej, a więc długodystansowej, która daje duże możliwości stworzenia na ekranie dokładnego obrazu książki.

Do lektury wróciłam po obejrzeniu...nowej czołówki serialu Outlander z odrobinę zmienioną muzyką pasującą do nowego świata, w którym osiedlają się główni bohaterowie. Jak będą rozpoczynać się kolejne odcinki 4 sezonu zobaczycie na facebookowej odsłonie wyspy książek klik. Outlander to kosztowna, a co za tym idzie efektowna produkcja z przepięknymi plenerami, wnętrzami oddającymi ducha epoki, strojami, balami i scenami walki. Znakomici, a przy tym nieopatrzeni aktorzy odtwarzają rolę głównych bohaterów: Claire - Caitriona jest piękna i charyzmatyczna, jak jej literacki pierwowzór, jej mąż Jamie - Sam Heughen to również strzał w dziesiątkę. 

Już w poprzednich sezonach producenci oddali hołd autorce, która pisze obszerne powieści, panuje nad ogromną ilością dorastających dzieci, szerokim wachlarzem postaci, miejsc akcji, uszanowali to pisarskie szaleństwo i stworzyli serial, który jest równie okazały i dynamiczny.

Ale chociaż doceniam poprzednie "szkockie" sezony, długo czekałam na sezon 4, pokazujący życie bohaterów w amerykańskiej kolonii Karolinie Północnej. Materiały ujawnione przez producentów pokazują przepiękne dzikie plenery, rwące rzeki tworzące amerykański krwiobieg, barki którymi podróżowali osadnicy przed epoką autostrad czy choćby utwardzonych dróg. Drewniany dom w Fraser's Ridge jest piękniejszy, niż go sobie wyobrażałam czytając "Jesienne werble", nie mogę doczekać się widoku gabinetu - pracowni Claire, mam nadzieję, że będzie przypominał ten z zamku Leoch. 

W ostatnim ujęciu bohaterowie spoglądają na swoją posiadłość Fraser's Ridge, która na kartach książki zapełniała się dzierżawcami, doskonale rozpisanymi przez autorkę bohaterami o różnorodnych charakterach i fizjonomii. Gospodarstwo to kawał dzikich gór, które ujarzmiali ciężką pracą osadnicy, którzy uciekli że Szkocji przed trudnymi po-powstańczymi warunkami. Nowy Świat jest piękny, ale w tej dziczy czai się jakaś groza nieznanego lądu, pełnego zwierzyny nie znającej ludzi co czyni je równie bezbronnymi, co groźnymi w starciu z człowiekiem.

Początek historii Stanów Zjednoczonych pisany losami osadników  uważam za jeden z najciekawszych w historii świata od czasu przeczytania..."Domku na prerii" Laury Ingalls Wilder. Szukając książek o takiej tematyce trafiłam na Dianę Gabaldon, jeśli znacie inne tytuły o podobnym tle historycznym, podzielcie się ze mną w komentarzach.

Zdarzyło mi się już napisać o "Jesiennych werblach" na blogu ponowna lektura tej ogromnej książki odświeżyła moją pamięć przed obejrzeniem serialu, właśnie dlatego lubię mieć ulubione powieści w pobliżu i planuję dokupić brakujące tomy tej fantastycznej baśni dla dorosłych. Marzy mi się książka z polskimi Fraserami z elementami fantastyki i polskiej historii i z taką popularnością na świecie. Gorąco polecam serię "Obca", bo gwarantuje dużo czytania na coraz dłuższe jesienne i nadchodzące nieubłaganie zimowe wieczory.

poniedziałek, 22 października 2018

Kochali go, mimo że był malutki i sprawiał wiele kłopotów. Peter i Lena. Dwa opowiadania. Astrid Lindgren. Ilon Wikland.


Jesień tuż po babim lecie to taka pora roku, kiedy otuleni mgłą i przemoczeni deszczem, tym chętniej wracamy do domowego ciepła i bałaganu, pozostawionego w porannym pośpiechu. Książkowym ekspertem od rysowania domowego bałaganu jest Ilon Wikland. Jej ilustracje zasnutych zabawkami niczym górski szczyt śniegową czapą pokoi dziecięcych, przykuwają wzrok i rozgrzewają serce zziębniętego jesienią czytelnika.      

Dwa opowiadania o rodzeństwie Parterze i Lenie przenoszą nas w skomplikowany świat relacji pomiędzy starszym bratem i młodszą siostrą. Pomimo chęci wymiany kłopotliwego noworodka na trzykołowy rowerek starszy brat z czasem docenia, że nie jest już sam na tym skomplikowanym świecie i ma z kim wieczorami prowadzić bitwy na poduszki. Choć do czasu kiedy noworodek zmienia się w kontaktową dziewczynkę upływa sporo wody w szwedzkich rzekach i czasu wypełnionego doglądaniem płaczliwej siostry.

Drugie opowiadanie przekonuje małego czytelnika do instytucji szkoły, w której przyjdzie mu spędzić najlepsze lata życia. Już samo przedarcie się przez plątaninę ulic na szkolny dziedziniec jest trudne dla małej Leny i w tej sytuacji znów pomaga starszy imponujący brat, któremu przyjdzie w obronie honoru siostry stoczyć najprawdziwszą bójkę. 

A wieczorem Lena i Peter zasiadają w ciepłym świetle lampki przy swoich biurkach i dzielą się wrażeniami i na takie wspólne jesienne wieczory jest ta pięknie zilustrowana opowieść niezawodnego wydawnictwa Zakamarki.

Ja też chcę mieć rodzeństwo.
Ja też chcę iść do szkoły.
Astrid Lindgren Ilon Wikland
wydawnictwo Zakamarki

O książkach Astrid Lindgren na wyspie książek poczytacie tutaj :)
Ronja, córka zbójnika.
Boże Narodzenie w Bullerbyn.
Lotta z ulicy Awanturników.
Maddika i berbeć z Czerwcowego Wzgórza.

Ale teraz przyjdzie nam żyć w jakiejś zabitej dechami wiosze. Wiesz, jaka nuda? Kika z beskidzkiego lasu. Maja Ładyńska.

Jeżeli podczas ferii zimowych brak wam zimowej oprawy, nie mogliście wyruszyć w ukochane góry sięgnijcie po idealną na styczniowy czas ks...