wtorek, 20 marca 2012

Szczęśliwe kraje, podobnie jak szczęśliwe kobiety, nie mają historii. Emilka ze Srebrnego Nowiu. Lucy Maud Montgomery.

Książki o Emilce czytałam po raz pierwszy dawno temu przy starym sosnowym biurku przy świetle starej, szkolnej lampki. Byłam uczennicą szkoły podstawowej i stałym bywalcem szkolnej biblioteki, książki o Emilce wybierałam jedną po drugiej, z półki przeznaczonej na książki Lucy Maud Montgomery. Miałam wtedy ten sam nawyk, który towarzyszy mi również w dorosłym życiu, jak mi się coś spodobało to czytałam wszystko po kolei, temat dopóki nie wyczerpany nie mógł mnie znudzić, dopiero po zamknięciu ostatniej strony, ostatniej dostępnej dla mnie książki danego autora przenosiłam swoje zainteresowanie na innego autora, inną serię książek:). Chyba przez to czytanie wszystkiego na raz, niewiele pamiętałam z przygód Emilki i bardzo mnie to cieszy, bo odkrywam tą bohaterkę na nowo i z coraz większym zachwytem:).
Emilia Byrd Starr jest mieszkanką Boru Majowego, małego domku ukrytego w wąwozie przed wścibskimi oczami sąsiadów, do jego progów prowadzi zarośnięta krzewami ścieżka. Domek wydaje się miejscem samotnym przez swoje oddalenie od innych zabudowań, ale jego mieszkańcy mają na ten temat zupełnie odmienne od autorki tego posta zdanie. Czują się doskonale w swoim ludzko-kocim towarzystwie: Emilii, jej ojca Douglasa, Kici i Nieznośnika. 
Kto widziałby Emilkę sunącą przez nagie pole, nie zazdrościłby jej. Była drobna, blada, biednie odziana: chwilami drżała z zimna w swym lekkim żakieciku; a jednak niejedna królowa oddałaby chętnie koronę za jej wizje, za jej cudne marzenia.
Zazwyczaj jeśli komuś jest za dobrze na świecie, a już tym bardziej w świecie powieści, musi nastąpić nagła odmiana losu. Los Emilii odmienia śmierć ojca. To właśnie w dniu jego odejścia poznaje dziewczynka zamożnych krewnych swojej matki, rodzinę Murrayów. Właśnie oni postanowili podjąć się opieki nad osieroconą Emilką i w drodze losowania wybrano Srebrny Nów, rządzony żelazną ręką ciotki Elżbiety, na nowe schronienie dla dziecka. Srebrny Nów ma również dużo przyjaźniej nastawionych do Emilki mieszkańców, kuzyn Jimmy i ciotka Laura od pierwszych chwil pokochali dziewczynkę. W otoczeniu pięknego ogrodu pielęgnowanego przez kuzyna-poetę, altanki ogrodowej, cmentarza rodzinnego na pastwisku i tysięcy historii o przodkach rodziny Murrayów zaczyna Emilka zapominać o poprzednim miejscu zamieszkania i przyzwyczajać się do swojego nowego życia. Wszystkie swoje przeżycia ze Srebrnego Nowiu umieszcza Emilka w listach pisanych na strychu do ojca i ukrywanych przed ciotką Elżbietą w starej otomanie. Srebrny Nów to stary dom z tradycjami, staroświecki, oświetlany wyłącznie świecami i wypełniony starymi meblami pamiętającymi wszystkie pokolenia Murrayów również mamę Emilki - Julkę.
W kuchni płonęły świece, migocące pod wpływem sierpniowego wietrzyku, wdzierającego się chwilami przez otwarte okna.
Emilia rozpoczyna naukę w szkole, zawiera pierwszą przyjaźń, która kończy się wielkim rozczarowaniem. Druga przyjaźń z Ilzą zostaje zawarta już na całe życie. Tadzio Kent i pracujący w Srebrnym Nowiu Perry dołączają po jakimś czasie do dziewczynek i tworzą zgrany i bardzo uzdolniony przyjacielski kwartet, wspólnie rysując, pisząc poezję  i opowiadając sobie różne historie. Emilka ma niezwykle silny charakter Murrayów, stąd nieustanne słowne potyczki z ciotką Elżbietą i kłótnie z Ilzą i cała masa przygód i nieporozumień, które zapełniają lata wczesnego dzieciństwa dziewczynki.
Mam nadzieję, że ja będę miała historię mego życia - zawołała Emilka. - Pragnę mieć niezwykłe przygody.
- Wszyscy tego pragniemy, biedni głupcy! Czy wiesz, co się składa na historię życia? Ból i wstyd, i bunt, i przelew krwi, i złamane serce. Gwiazdeczko, zadaj sobie pytanie, ile serc krwawiło i pękło z bólu, zanim złożyły się na fascynujące karty dziejowe, które pochłaniają dziś twoją uwagę. Opowiadałem ci o Leonidasie i Spartanach. Oni mieli matki, siostry, narzeczone. Gdyby mogli stoczyć bezkrwawą walkę słowną, byłoby to stokroć lepiej, lecz mniej dramatycznie.
Dużo w Emilce samej autorki, Lucy Maud Montgomery nadała swojej bohaterce sporo własnych cech: upór, doświadczenie sieroctwa i wychowanie u surowych krewnych, bogactwo jej życia wewnętrznego i przyjaźni, jakie sama zwierała w Cavendish. Mała Maud z pamiętników czytanych przeze mnie niedawno, uśmiecha się z kart powieści o wymyślonej Emilce, a wielkie marzenie o pisaniu łączące obydwie dziewczynki tylko potwierdza to podobieństwo:).

Emilka ze Srebrnego Nowiu.
Lucy Maud Montgomery
Krajowa Agencja Wydawnicza
Poznań, 334 str.

sobota, 17 marca 2012

Śniło mi się tej nocy, że znowu byłam w Manderley. Rebeka. Daphne du Maurier.

Zdarza się, że po przeczytaniu książki jakiś jej fragment pozostaje ze mną na dłużej: czasem w głowie, czasem na papierze...a czasem w ogrodzie:). "Rebeka" nie poruszyła może jakichś ważnych dla mnie tematów, życie arystokratów  w pierwszych dekadach XX wieku było na pewno intrygujące, ale mnie od wystawnych balów bardziej zachwyciły opisy ogrodów Manderley, do tego stopnia, że kupiłam małą sadzonkę rododendronu z krwistoczerwonymi kwiatami:).
Manderley to chyba jedna z najlepiej znanych literackich rezydencji. Daphne du Maurier umieściła posiadłość na wybrzeżu Kornwalii i otoczyła ją gęstym lasem, który po wielu latach pochłonął Manderley z jego okazałymi ogrodami, krętymi alejami, domkiem dozorcy i tajemniczym domkiem nad morzem. Powieść "Rebeka", której bohaterowie są mieszkańcami Manderley, od jakiegoś czasu znajdowała się na mojej liście książek do przeczytania, od wielu tygodni nie mogłam się jednak zdecydować na przyniesienie jej do domu z biblioteki. Fabułę powieści znałam, a przynajmniej tak mi się wydawało, bardzo dokładnie z filmowych adaptacji, nie spieszyłam się zatem z lekturą samej książki. Powieść bardzo mnie zaskoczyła, spodziewałam się nudnawego, staroświeckiego horroru z posiadłością Manderley w roli głównej i prześladującym to miejsce duchem kobiety, upiorem pani de Winter, a przeczytałam wciągającą, psychologiczną powieść grozy z elementami powieści sensacyjnej i wątkami kryminalnymi.
Maxim de Winter, czterdziestoletni arystokrata, właściciel Manderley, po śmierci żony Rebeki, wyjeżdża do Monte Carlo. W hotelu poznaje damę do towarzystwa hałaśliwej Amerykanki, pani van Hooper. Młodą, niedoświadczoną dziewczynę wybiera sobie na towarzyszkę życia, przy której chce zapomnieć o Rebece. Po tygodniach spędzonych w podróży poślubnej państwo de Winter przybywają do Manderley. Mąż powrócił, aby stawić czoło swojej przeszłości, młoda żona pragnie dowiedzieć się czegoś więcej na temat swojej poprzedniczki - Rebeki i zająć należne jej miejsce pani domu. Brak doświadczenia, naiwność i nieśmiałość młodziutkiej pani de Winter utrudnia jej odnalezienie się w nowym miejscu, służba i sąsiedzi zdają się ją lekceważyć i porównywać z poprzedniczką. Maxim, który po powrocie do domu oddziela się od młodej żony szczelną zasłoną milczenia nie ułatwia jej życia, podobnie jak ochmistrzyni posiadłości - pani Danvers, bezgranicznie oddana swojej zmarłej wychowance Rebece. Rozedrganie, kompleksy i nieudolność młodziutkiej pani de Winter stają się momentami męczące również dla czytelnika. Choć jesteśmy zagorzałymi kibicami bezimiennej narratorki, trudno nie przyznać, że choć Rebeka spoczywa od roku w zimnej kościelnej krypcie zdaje się mieć mimo wszystko dużo żywsze usposobienie od swojej następczyni i chociaż martwa, jest najbardziej dominującą bohaterką tej książki.
- Czy pani myśli, że ona nas widzi teraz, jak rozmawiamy ze sobą? - spytała powoli. - Czy pani sądzi, że umarli wracają i przyglądają się żywym? 
Daphne du Maurier posiadała niezwykły talent do stopniowania napięcia. Powieść płynie spokojnie, urozmaicana kolejnymi sąsiedzkimi wizytami, niezręcznościami pani de Winter, ale nad głowami bohaterów wisi jakieś przekleństwo, tajemnica, które powoli ujawniane, zagęszczają atmosferę książki i prowadzą do zaskakującego finału.
Obowiązkowa pozycja do przeczytania dla każdego mola książkowego, niesamowicie klimatyczna, nastrojowa i wbijająca w fotel:).

Rebeka (Rebecca, 1938)
Daphne du Maurier
Wydawnictwo Iskry
Warszawa 1991, 359 str.

sobota, 10 marca 2012

Urok kobiety. Kilmeny z sadu. Lucy Maud Montgomery.

Książkom z wyrazami ogród lub sad w tytule nie potrafię się oprzeć. Szczególnie teraz, kiedy wiosna  nieśmiało zagląda przez okno jasnymi promieniami słonecznymi, a wiatr niesie zapowiedź coraz cieplejszych dni. Zapowiedź rychłej inauguracji nowego sezonu ogrodowo - balkonowego:). Z  filiżanką zielonej herbaty, bo marcowe noce do najcieplejszych nie należą, zasiadłam więc do lektury "Kilmeny z sadu".
Eric Marshall otrzymuje upragniony dyplom ukończenia wydziału humanistycznego college'u w Queenslea. Przed przejęciem rodzinnego interesu i poruszony gorącą prośbą o zastępstwo przyjaciela z czasów studenckich postanawia jeszcze przed rozpoczęciem kariery biznesmena spróbować swoich sił jako nauczyciel w Lindsay na Wyspie Księcia Edwarda. Wyjazd na wyspę robi spore zamieszanie w jego życiowych planach, a to za sprawą pewnej młodej damy poznanej podczas wieczornego spaceru po okolicy. Kilmeny Gordon jest niemą córką pięknej kobiety - Margaret, której uroda przyniosła w życiu niewiele dobrego. Związek z ojcem dziewczyny, który przekonany, że jest wdowcem pojął za żonę Margaret Gordon, zakończył się skandalem, kiedy pierwsza żona wkroczyła w swej jak najbardziej ziemskiej powłoce w progi domu Gordonów. Margaret nie potrafiąc znieść hańby jaką okrył ją mąż, ukryła siebie i swoje dziecko w domu przed wścibskimi sąsiadami. Słuch o Kilmeny zaginął, żaden z mieszkańców Lindsay nie widział dziewczyny od tamtych trudnych dla rodziny Gordonów dni. Przyjazd nowego nauczyciela odmienia los osiemnastoletniej Kilmeny. Para spotyka się w starym sadzie, gdzie ciemnowłosa i obdarzona niezwykłą urodą dziewczyna gra na skrzypcach. Na drodze Erica i Kilmeny do szczęścia stoi wiele przeszkód, zazdrosny wychowanek Gordonów oraz kalectwo dziewczyny.
Powieść "Kilmeny z sadu" jest rozbudowanym opowiadaniem, klimatem przypominającym te, ze zbiorku "Panna młoda czeka". Powieść nie zachwyciła mnie może tak jak "Miłość Pat", czy "Błękitny zamek", ale jak wszystkie książki Lucy Maud Montgomery ma swój delikatny urok. Ten urok objawia się w każdym opisie starego sadu, jego jodłowego płotu, różanych alejek i starej ławki na której pod opiekuńczymi gałęziami bzu po raz pierwszy ujrzał główny bohater piękną nieznajomą.

Kilmeny z sadu. (Kilmeny of the Orchard, 1910)
Lucy Maud Montgomery
Wydawnictwo Novus Orbis
Gdańsk 1994, 139 str.

czwartek, 8 marca 2012

Krajobraz dzieciństwa. Pamiętniki Lucy Maud Montgomery 1889 - 1897.

Wyspa Księcia Edwarda jest najmniejszą prowincją Kanady[...]Latem jej łąki, pola i lasy tworzą bogaty kobierzec o licznych odcieniach zieleni, kontrastujących z czerwoną ziemią. Kwietne ogródki otaczają schludne, malowane, drewniane domki. W dolinach szemrzą strumyki, wpadające do dużych stawów. Łagodnie falujące wzgórza i malownicze rzeki schodzą ku jasnym, piaszczystym plażom nad błękitnym Oceanem Atlantyckim. 30 listopada 1874 roku w Clifton na Wyspie Księcia Edwarda przyszła na świat Lucy Maud Montgomery. Autorka powieści dla młodzieży, która umieszczając losy swoich bohaterów na Wyspie Księcia Edwarda, obdarowała miejsce swoich narodzin nieśmiertelną sławą, wybiegającą znacznie poza terytorium Kanady.
"Krajobraz dzieciństwa" zawiera wybrane fragmenty pamiętników pisarki z lat 1889 - 1897. Kiedy autorka umieszcza w pamiętniku swoje pierwsze wpisy jest szesnastoletnim podlotkiem, pisanie pamiętników kontynuuje również w swoim dorosłym życiu. Podobnie jak w swoich książkach Lucy Maud Montgomery potrafi pięknie i interesująco opisywać najbardziej banalne zdarzenia życia codziennego. Nauka w szkole w Cavendish, spotkania ze szkolnymi przyjaciółmi, pierwsze szkolne zauroczenia, udział w koncertach, z pamiętników wyłania się obraz młodej kobiety bardzo podobnej do bohaterek swoich późniejszych powieści i opowiadań. Przez całe życie pisarka była wnikliwą obserwatorką ludzkich charakterów, które służyły jej za wzór postaci zaludniających jej powieści, podobne zainteresowanie okazywała  przyrodzie, krajobrazom, zmieniającym się porom roku, a nawet pogodzie:).
Siedzę teraz opatulona na łóżku i piszę te słowa. Noc jest straszna - to jedna z tych nocy, kiedy duch burzy szaleje nad ogołoconymi, ściętymi mrozem łąkami i ciemnymi kotlinami, a wicher wyje wokół domu jak potępiona dusza; śnieg obija się gwałtownie o drżące szyby, a ludzie kulą się w łóżkach i liczą swoje dobre uczynki. ( 22 grudnia 1891 )
Mała Maud, dla której śmierć matki stanowiła bodaj pierwsze wspomnienie dzieciństwa, wychowywała się w Cavendish, pod okiem surowych dziadków Alexandra i Lucy Woolner Macneill. Ojciec pisarki wyjechał na zachód i założył drugą rodzinę. Monotonię życia u boku wymagających staruszków, początkowo odmieniają jedynie wizyty u krewnych w Park Corner, rodzina Montgomerych i Cambellów była dużo bardziej otwarta i przyjazna dla dziewczynki w jej wieku, dziadek od strony ojca Donald Montgomery był politykiem i człowiekiem żywo zainteresowanym rozwijającym się talentem pisarskim swojej wnuczki. Pisarka spędziła również rok swojego życia w domu ojca i jego drugiej żony, o ile relacje z ojcem były bardzo przyjazne, o tyle z macochą Maud nie potrafiła się porozumieć, obie panie szczerze się nie znosiły.
Piszę te słowa, siedząc na progu kuchni. Wieczór jest śliczny. Wszystko wydaje się takie czyste i piękne - i prawie mi smutno, kiedy przypominam sobie, że niebawem znajdę się z dala od ukochanych wzgórz i pól porośniętych koniczyną. Zostało już ustalone, że wyjadę na zachód, najprawdopodobniej na rok. Przypuszczam, że wyjedziemy w sierpniu. Z wielkim przejęciem oczekuję tej podróży. ( 14 lipca 1890 )
W pamiętniku opisane są lata edukacji pisarki w szkołach wyższych, zdobycie dyplomu nauczycielskiego i kształcenie w Halifaksie, które było wielkim marzeniem Montgomery, nie do końca pochwalanym przez jej otoczenie, pierwsze sukcesy literackie, honoraria otrzymywane za wiersze i opowiadania drukowane w kanadyjskich pismach.
Dziś wieczorem czytałam różne moje artykuły, które ukazały się już w druku. Ciekawe, czy odniosę kiedyś  literacki sukces. ( 7 listopada 1891 )
Część swoich doświadczeń nauczycielskich i tych z wczesnej młodości umieściła autorka w książkach o Ani, które były jej największym sukcesem literackim. Ta część wspomnień kończy się wraz z przyjęciem oświadczyn Eda Simpsona i późniejszymi rozważaniami pisarki nad swoją nie do końca przemyślaną decyzją.
Pamiętniki z przyjemnością przeczyta każdy miłośnik twórczości Lucy Maud Montgomery. Niejasności związane z życiem w nieznanym miejscu w odległych czasach wyjaśniają przypisy, dzięki nim czytelnik nie gubi się w gąszczu kuzynów i znajomych Lucy Maud Montgomery. Nawet w tych codziennych zapiskach odnaleźć można to co najcenniejsze w powieściach kanadyjskiej autorki, czyli obraz życia kanadyjskiej prowincji i jej mieszkańców zaprawiony szczyptą złośliwości w opisywaniu nielubianych przez pisarkę przywar bohaterów. Z pamiętników wyłania się obraz Lucy Maud Montgomery jako wielkiej miłośniczki książek, krótkie recenzje przeczytanych powieści i rozważania o czytaniu zachwycą pewnie każdego mola książkowego.
Lucy Maud Montgomery w 1884r.

Pamiętniki 1889 - 1897. Krajobraz dzieciństwa. (The selected Journals of L.M.Montgomery Volume I)
Lucy Maud Montgomery
Nasza Księgarnia
Warszawa 1996, 279 str.

wtorek, 6 marca 2012

Wojenny okrzyk Indian. Domek na prerii. Laura Ingalls Wilder.

 
Dawno, dawno temu, gdy wszyscy dziadkowie i babcie byli jeszcze niemowlętami lub dziećmi, a może jeszcze nie było ich na świecie, tatuś, mamusia, Mary, Laura i malutka Carrie opuścili  swój dom, położony na polanie w Wielkim Lesie w stanie Wisconsin, i wyjechali daleko na Zachód. Ruszyli w daleką drogę do krainy zamieszkanej przez Indian. Tak rozpoczyna się historia długiej i niebezpiecznej wyprawy pięcioosobowej rodziny Ingallsów na zachód Stanów Zjednoczonych. "Domek na prerii" opisuje chyba najtrudniejszy rok ich życia spędzony nad rzeką Verdigris w Indiańskim Kraju, w pobliżu indiańskich obozów i na niegościnnej prerii. Sama podróż wozem zaprzężonym w dwa konie trwała wiele tygodni, była wyczerpująca dla ludzi i zwierząt. Po drodze czyhała na pionierów niewyobrażalna ilość niebezpieczeństw tym bardziej zaskakujące jest samo podjęcie decyzji o wyjeździe z miejsca w którym Ingallsowie mają już zgromadzony dobytek, wygodny dom i rodzinę, która zapewnia wsparcie. Ingallsowie wyruszają z końcem zimy, na krótko przed roztopami które utrudniały przeprawę przez rzekę, łatwiej było końmi sunąć po lodzie niż decydować się na przemierzenie strumienia, którego poziom podnosił się wraz z roztopami. Jedna z takich przepraw omal nie zakończyła się zatonięciem. Już po przybyciu do Indiańskiego Kraju, osadnicy są narażeni na ataki ze strony rdzennych mieszkańców: Indian i wilków. Kawałek prerii na którym Ingallsowie decydują się wybudować dom przecina stary indiański szlak, obozujący w znajdującym się nieopodal wąwozie Indianie często odwiedzają ich ziemię. Laura z niezwykłą dokładnością opisuje budowę domu i stajni z drewnianych bali izolowanych gliną, potem budowę drewnianych mebli, kominka i kopanie studni. Zazwyczaj mężczyźni radzili sobie sami, czasami angażowali swoje żony do pomocy, Ingallsowie otrzymują wsparcie od sąsiadów, którzy osiedlili się w pobliżu. Po zapasy żywności głowa rodziny rusza do oddalonego o 40 mil Independence, podróż na zakupy konnym zaprzęgiem zajmuje dwa dni w jedną stronę, zakupiona mąka i solona wieprzowina jest miłą odmianą po tygodniach odżywiania się mięsem upolowanej zwierzyny.
Warunki bytowania pionierów na prerii najlepiej obrazują opisy niebezpieczeństw jakich doświadczyli, którejś nocy wokół domu gromadzi się stado wilków, jedyną przed nimi osłonę stanowi kołdra powieszona w drzwiach, bo budowa samych drzwi jest dopiero w planach. Przez kilka nocy sen uniemożliwiają śpiewy i okrzyki wojenne dochodzące z indiańskiego obozowiska, do walk Indian z osadnikami nie dochodzi, ale daje nam to pojęcie o tym, że rodzina ciągle znajduje się niemal o krok od śmierci. Późnym latem cała rodzina zapada na febrę roznoszoną przez chmary moskitów, wtedy jeszcze nie zdawano sobie sprawy z tego, że to owady roznoszą zarazę, tylko dzięki  pomocy sąsiedzkiej i ciemnoskórego lekarza, który przybył w te okolice leczyć Indian, Ingallsowie wychodzą cało z tej choroby. Po roku spędzonym w Indiańskim Kraju rodzina opuszcza gospodarstwo, w którego budowę włożyła tyle pracy. Tereny nad rzeką Verdigris decyzją rządu pozostawiono jego rdzennym mieszkańcom, osadnicy musieli szukać działek w innym miejscu.
"Domek na prerii" jest książką dla miłośników historii, z mnóstwem interesujących szczegółów z życia w niezwykłych czasach. Wklejone powyżej zdjęcie pokazuje prawdziwy domek na prerii, dom z serialu wyświetlanego u nas wiele lat temu to zdecydowanie jego wersja ekskluzywna, a nie realna. W jednoizbowych drewnianych chatkach mieszkały zazwyczaj dziesięcioosobowe rodziny pionierów. Zdjęcia pochodzą z muzeum w Independence, czyli miejsca w którym zaopatrywali się mieszkańcy małego domku na prerii.
Domek na prerii.
Laura Ingalls Wilder
***
Pod wpływem książki obejrzałam z wielkim zainteresowaniem serial dokumentalny o historii Stanów Zjednoczonych. Serial przedstawia przełomowe momenty w historii tego kraju. Dzieje podróżników, pionierów, wybitnych historycznych postaci i wynalazków, które umożliwiały rozwój Stanów Zjednoczonych. Aby zasiedlić kraj w obecnych granicach i rozszerzyć go z wąskiego paska na wybrzeżu Atlantyku, potrzebny był wysiłek czterech pokoleń. Spławianie drewna amerykańskimi rzekami, budowanie domów i uprawianie ziemi na wielkich równinach, przemierzanie terenów górskich  w poszukiwaniu działek pod osiedlenie, film pokazuje trudy i niebezpieczeństwa życia codziennego pionierów. Zachód Stanów Zjednoczonych, a zwłaszcza tereny Nebraski przywitały osadników huraganami, którym musieli opierać się oni i ich drewniane domki. Wszystkie opowieści Laury Ingalls Wilder znajdują potwierdzenie w pierwszych odcinkach "Historii Stanów Zjednoczonych", kilka ostatnich dotyczy czasów bliższych współczesności, doby Wielkiego Kryzysu i budowy tamy Hoovera na rzece Kolorado oraz amerykańskiego udziału w drugiej wojnie światowej. Film pokazuje za pomocą efektownych obrazów kawałek naprawdę niezwykłej historii.

Ameryka: Historia USA ( America: The Story of US ) serial 2010

sobota, 3 marca 2012

Ale po tym wszystkim może jestem z tobą związany i tak, bez rzemienia. Ronja, córka zbójnika. Astrid Lindgren.

W opowieści o Ronji są dwa szczególne dla mnie fragmenty. Pierwszy opisuje porę roku, którą powoli daje się wyczuć w porannym zapachu powietrza, cytat zapisany poniżej dotyczy wiosny:).
Jest wczesny ranek. Tak piękny jak pierwszy po stworzeniu świata.[...]. Wszystkie drzewa, wszystkie wody, wszystkie zielone krzewy żyją. Wszystko świergocze, szeleści, szemrze, śpiewa i brzęczy, wszędzie słychać niepohamowaną pieśń wiosny.
Wiosenne przebudzenie nieodmiennie kojarzy mi się z narodzinami nowego świata i nowym początkiem, chyba nawet bardziej niż pierwsze dni Nowego Roku w styczniu. Pierwszy dzień po stworzeniu świata musiał mieć nieśmiały urok przedwiośnia.
Drugi cytat to skarga pewnego prostodusznego rozbójnika na nieuchronność końca życia, śmierć jakoś nie bardzo przejmuje się tym, że ma do czynienia z naszymi bliskimi i po prostu przychodzi któregoś dnia lub nocy.
- Mattis, wiesz, że nikt nie może istnieć zawsze. Rodzimy się i umieramy, przecież tak właśnie było zawsze, o co lamentujesz?
- Ale mnie jego brak! - krzyknął Mattis - Mnie jego tak brak, że serce mi pęka!
Historia o córce zbójnika, rozpoczyna się w dniu jej narodzin.
Tej nocy, gdy Ronja miała przyjść na świat, nad górami przetaczała się burza tak gwałtowna, że wszystko, co tylko żywe, a co mieszkało w Lesie Mattisa, w popłochu wciskało się w swoje norki i kryjówki.
W dniu narodzin dziecka piorun przepoławia zamek Mattisa, a w konkurencyjnej zbójnickiej bandzie Borka, na świat przychodzi przyszły braciszek Ronji - Birk. Ojcem Ronji jest Mattis, herszt bandy zbójników. Kiedy szczęśliwy pokazuje nowo narodzoną dziewczynkę swoim zbójnikom, banda ma mieszane uczucia, bo następca herszta wydaje się być niespecjalnie odpowiedni do swojej przyszłej roli, jest jakiś taki niewystarczająco...męski:). Jednak w bardzo krótkim czasie oprócz serca Mattisa Ronja bezkrwawo podbija serca wszystkich pozostałych zbójników. Ronja dorasta w kamiennej sali pośród śpiewów i tańców zbójnickich, każdej nocy Lovisa utula ją do snu Pieśnią Wilków, zza zasłonki obserwuje Ronja przed zaśnięciem dogasające palenisko. Dni wczesnego dzieciństwa mijają spokojnie i jednostajnie. Życie Ronji odmienia się w dniu w którym po raz pierwszy udaje się do lasu Mattisa. Odtąd Ronja spędza tam każdy dzień. Las staje się częścią Ronji. A może to Ronja staje się częścią lasu? Do lasu Mattisa żadne z nas nie wybrałoby się na jagody, na dystans trzymałaby nas wizja spotkania z jego niezwykłymi mieszkańcami: okrutnymi Wietrzydłami, Szaruchami, Mgłowcami, nawet Pupiszonki z ich kultowym pytaniem cemu una tak lobi wydają się elementem wyjątkowo ponurym, na myśl o spotkaniu z którym człowieka przechodzą dreszcze. Córka zbójnika nie boi się tych leśnych cudaków, bowiem pierwszą i najważniejszą zasadą zbójników jest nie odczuwanie strachu.
Tak mijają jedna za drugą, pory roku, aż do poznania nowego lokatora drugiej połowy zamku - Birka. Przyjaźń pomiędzy dziećmi dwóch nienawidzących się hersztów rozkwita szybko i pięknie...a o ich przygodach opowiada jedna z moich ulubionych książek:).
"Ronja, córka zbójnika" to chyba obok "Braci Lwie Serce" oraz "Dzieci z Bullerbyn" najlepiej znana książka dla dzieci. Postaciom i światu tak pięknie opisanemu przez Astrid Lidgren kształty nadała wyjątkowo utalentowana ilustratorka Ilon Wikland. Jej rysunki potęgują nostalgiczny i momentami rozdzierająco smutny nastrój książki.

Ronja, córka zbójnika.
Astrid Lindgren
Nasza Ksiegarnia
Warszawa 1988, 255 str.

czwartek, 1 marca 2012

Mazurski raj. Rdzawe szable, blade kości...Andrew Tarnowski.

"Rdzawe szable, blade kości..." to opowieść o Mazurach, a dokładniej o tym tej krainy kawałku na którym osiedlił się autor książki Andrew Tarnowski, brytyjski reporter o polskich korzeniach. U schyłku pierwszej dekady polskiej, po PRL-owskiej wolności potomek arystokratycznego rodu Tarnowskich z Galicji, kupuje siedlisko w Drwęcku niedaleko Olsztynka. Remontuje poniemiecki dom kupiony od polskiego właściciela, który przeznacza na letnisko. Okolica, jej historia i mieszkańcy Drwęcka to główni bohaterowie tej powieści. Autor dzieli się z nami prywatnymi wspomnieniami związanymi z zakupem i remontem domu, późniejszym dokupieniem kawałka łąki i smakiem, jaki miały te pierwsze letnie wakacje spędzone w Drwęcku. Autor jest dziennikarzem i z iście reporterską wnikliwością opisuje relacje panujące pomiędzy drwęckimi sąsiadami, styl życia polskiej prowincji w latach przed i po przystąpieniu do Unii Europejskiej, przytacza nawet wysokość zasiłków z jakich utrzymuje swoje rodziny część okolicznych rolników. Pisze również o strachu, jaki towarzyszył polskim mieszkańcom na ziemi, która widziała wiele słowiańsko - germańskich starć zbrojnych, strachu przed i niechęci do Niemców, które kilka dziesięcioleci po wojnie nie pozwalały na okazywanie szacunku poniemieckim cmentarzom. Ta dekada opisana w książce, podczas której Tarnowscy spędzali swoje wakacje w Drwęcku to czas dynamicznego rozwoju i zmian. Okolice zmieniają się z typowo rolniczych w turystyczne, kolejne gospodarstwa agroturystyczne wyrastają, jak grzyby po deszczu, zaradniejszym sąsiadom zaczyna się lepiej powodzić. Na rzeczywistość polskiej prowincji spoglądamy oczami przybysza z zewnątrz, o nieco odmiennej mentalności, ale piszącego z dużą sympatią do kraju przodków, a teraz również kawałka swojego miejsca na ziemi.
Ranki, zwłaszcza wiosną, rozbrzmiewają śpiewem ptaków, ale wieczorem jest w lesie cicho. Zwłaszcza późnym latem i jesienią ta cisza bywa wręcz niesamowita. To dziwne uczucie - biec sobie przez las w zupełnej ciszy, wiedząc, że gąszcz po obu stronach drogi roi się od zwierzyny. Zrozumiałem, że taka wielka cisza nie oznacza wcale braku życia. Wręcz przeciwnie - znaczy, że jestem uważnie obserwowany. Ta cisza ukrytego życia lasu przywiodła mi na myśl kontemplacyjne doświadczenia średniowiecznych mistyków - gdyż jeśli nie widzenie i niesłyszenie niczego w lesie oznacza, iż jestem obserwowany przez wszystkie żywe istoty wokół mnie, to może owa wielka cisza, doświadczana przez świętych podczas modlitwy, oznaczała w gruncie rzeczy, że byli oni pilnie obserwowani i słuchani przez tego, w którego ukrytym życiu się zatapiali.
W miejscach, w których autor sięga do mniej lub bardziej odległej przeszłości, historii Mazur, robi się dużo bardziej interesująco. Andrew Tarnowski opowiada o II wojnie światowej, jej zakończeniu i dniach w których oprawcy przemieniają się w ofiary. Opowiada o polskim zwycięstwie w bitwie pod Grunwaldem, która dla Niemców jest pierwszą bitwą pod Tannenbergiem i o drugiej bitwie pod Tannenbergiem, tym razem wygranej przez Niemców w czasie pierwszej wojny światowej.
Wydaje się, że historia, którą opowiada nam Andrew Tarnowski biegnie dwutorowo, część książki to jak najbardziej współczesne życie autora na Mazurach, a druga to historie sprzed lat siedemdziesięciu z czasów wyzwalania tych terenów ogniem i gwałtem przez Armię Czerwoną, z okresu drugiej bitwy pod Tannenbergiem, wreszcie autor sięga do krzyżackich korzeni, które zakon zapuścił w Prusach i wielkiego zwycięstwa polskiej armii pod Grunwaldem. Wraz z zamknięciem książki dotarło do mnie jednak, że to co czytając próbowałam rozdzielić na historyczne i współczesne to tak naprawdę tylko fragmenty starsze i nowsze jednej opowieści, a autor choć na Mazurach początkowo obcy sam również tworzy od wielu lat nowe rozdziały mazurskiej historii.
Książka "Rdzawe szable, blade kości..." inspiruje do uważniejszego poznawania historii i tradycji związanych z miejscami w których żyjemy, przyglądania się starym płytom nagrobnym i temu wszystkiemu co pozostawiły po sobie minione pokolenia. Uczy i przypomina, żeby nie przechodzić obojętnym krokiem obok tysięcy fascynujących historii, które wydarzyły się przed naszym przyjściem na świat.

Rdzawe szable, blade kości...
Andrew Tarnowski
Wydawnictwo W.A.B.
Warszawa 2010, 270 str.

Ale teraz przyjdzie nam żyć w jakiejś zabitej dechami wiosze. Wiesz, jaka nuda? Kika z beskidzkiego lasu. Maja Ładyńska.

Jeżeli podczas ferii zimowych brak wam zimowej oprawy, nie mogliście wyruszyć w ukochane góry sięgnijcie po idealną na styczniowy czas ks...