czwartek, 18 października 2012

Bo zawsze się dochodzi gdzie indziej, niż się chciało.* Podróżniczka. Diana Gabaldon.

Po tomie trzecim cyklu "Obca" kolejnym tomom mówię stanowcze nie. I bynajmniej nie wynika to z rozczarowania treścią "Podróżniczki", bowiem Diana Gabaldon znowu bardzo pozytywnie mnie zaskoczyła i po raz kolejny popisała się nieskończenie bujną wyobraźnią i ogromnymi pokładami wiedzy, którymi wzbogaca swoje powieści. Powód pierwszy chwilowego zaniechania zgłębiania losów Claire i Jaimiego jest bardzo prozaiczny w bibliotece nie ma "Jesiennych werbli", a próby ominięcia tomu czwartego i zagłębienia w piąty nie powiodły się w moim przypadku. Powód drugi to przytłaczająca objętość książek Diany Gabaldon, całego cyklu po prostu nie da się przyswoić na raz, dłuższa przerwa pomiędzy kolejnymi tomami jest niezbędna, żeby nie zniechęcić się do "Obcej". Wracając do tomu trzeciego, nie dało się go chyba lepiej zatytułować, bo też cała książka to jedna, wielka emocjonująca podróż z głównymi bohaterami, podróż w czasie, ponieważ jeden z bohaterów po raz kolejny przekracza kamienny krąg i po wielu latach powraca do wieku XVIII, a potem już w wieku XVIII morska podróż w egzotyczne rejony świata.
Początek podobnie jak w drugim tomie koncentruje się na końcówce lat sześćdziesiątych wieku XX. Claire, jej córka Brianna oraz Roger, adoptowany syn pastora Wakefielda przeszukują archiwa, XVIII-wieczne pamiętniki i bogate zbiory zafascynowanego powstaniami szkockimi zmarłego pastora w poszukiwaniu informacji o dalszych losach Jamiego. Bardzo podobał mi się ten początek, przesiąknięty zapachem starych książek i cichą, tajemniczą atmosferą bibliotek i archiwów.
W tomie trzecim pojawia się bohaterka uznana za zmarłą w tomie pierwszym, mam nadzieję, że nie zdradzę zbyt wiele pisząc, że pewna tajemnicza czarownica w "Podróżniczce" okazuje się jeszcze bardziej tajemnicza, galeria bohaterów znacząco się powiększa, dzieciaki z pierwszych tomów dorastają, pojawia się kilka bardzo oryginalnych postaci, moim faworytem jest zdecydowanie upadły ksiądz popalający nieznane w wieku XVIII zielsko w chatce na jednej z wysp do których docierają Jaimie i Claire. Wiek XVIII w Edynburgu i na Hispanioli, na pokładzie statków opisany jest z historycznym zacięciem, masą szczegółów bardzo plastycznie obrazujących codzienność prawie trzysta lat temu. Egzotyczna pogoda, pirackie statki, fauna i flora Wysp Karaibskich, klimat "Podróżniczki" pozwala wyrwać się z chłodnego, jesiennego Krakowa i pomarzyć o dalekich wyprawach:).
Oswajając to, co pogodowo nieuniknione poniżej późnojesienny cytat z "Podróżniczki":
Szybę pokrywał lekki szron, zima była już niedaleko. W powietrzu czuło się taką rześkość i świeżość, że zanim zamknęłam okno, pełną piersią wdychałam wspaniały zapach zwiędłych liści, suszonych jabłek, zimnej ziemi i wilgotnej, słodkiej trawy. Na zewnątrz panowała nieruchoma jasność. Kamienny mur i ciemne pnie sosen rysowały się ostro na tle szarego porannego nieba.[...]
oraz aromatyczna i klimatyczna, pełna zapachów i smaków piwnica:
Żadna z nas  nie odezwała się ani słowem, zanim nie znalazłyśmy się w sanktuarium piwnicy. Małe pomieszczenie pod podłogą domu było przepełnione zapachem zwisających z krokwi sznurów cebuli i czosnku, silnym, słodkim aromatem suszonych jabłek oraz wilgotnym zapachem ziemi, pochodzącym z kartofli wysypanych na ciężkie, brązowe derki.
Podróżniczka. (Voyager.)
Diana Gabaldon
Wydawnictwo Amber, Warszawa 2000, 607 str.
* Leopold Staff

środa, 17 października 2012

Roczek na wyspie książek.


Rok temu wyspa książek pojawiła się na internetowym morzu. Przez 12 miesięcy rozrastała się dzielnie o kolejne posty i Wasze komentarze. Rok temu 17 października był poniedziałek, za oknem chłodne jesienne ciemności, a w domu ciepły, leniwy wieczór. Sosnowe biurko tradycyjnie zawalone gazetami oraz książkami, kupionymi i wypożyczonymi, historycznymi i przygodowymi, kryminałami, fantastyką i bajkami prosiło się o uporządkowanie. Odkładając na regał i upychając w szafce kolejne tomy, postanowiłam założyć bloga o książkach:). Z formalnościami na blogspocie uporałam się w kilka minut, w ekspresowym tempie wymyśliłam nazwę bloga i napisałam pierwszy króciutki post. Postanowiłam zapisywać sobie na pamiątkę fragmenty przeczytanych książek, spisywać wrażenia i uczucia towarzyszące lekturze i pisać głównie o książkach, na których się wychowałam, a nie zawsze potrafiłam znaleźć w sieci jakąkolwiek o nich wzmiankę. Przez całą ubiegłoroczną jesień i zimę ukazywały się na blogu moje pierwsze nieporadne posty. Bardzo spontaniczna i kompletnie nieprzemyślana decyzja założenia wyspy książek zaowocowała 80 postami. Pisanie własnego oraz zaglądanie na Wasze blogi daje mi nadal dużo radości i mam nadzieję, że za rok wyspa książek nadal będzie istnieć, a ja w 2013 roku napiszę, że: rok temu 17 października było bardzo słonecznie, niebo miało kolor kobaltowy, stanowiło idealne tło dla złotych drzew, na moim biurku znowu był bałagan. Rozbawiony Naród czekał na odcinek drugi komediodramatu pod tytułem Stadion Narodowy i jego koszmarnie drogie zadaszenie, a wyspa książek ukryta pośród innych blogów książkowych cierpliwie rozpoczynała drugi rok działalności. Miło byłoby za rok napisać, że 17 października to nie tylko skromna rocznica założenia mojego bloga, ale również historycznego zwycięstwa polskiej reprezentacji nad Anglią, chociaż wczorajsze pluskanie kibiców na murawie stadionu też będzie zabawnie wspominać. Do zobaczenia za rok, na drugich urodzinach wyspy książek:).

czwartek, 11 października 2012

Kobieta nie powinna być gorsza od anioła, mężczyzna zaś tylko trochę lepszy od diabła.* Lokatorka Wildfell Hall. Anne Brontë.


Chyba pora zamknąć prywatną kawiarenkę na balkonie, o czytaniu w tym miłym kąciku mojego domu nie ma już mowy, zdecydowanie za zimno, nawet otulanie kocem nie pomaga. Kilka promiennych poranków udało się ukraść tej jesieni, takich ze śniadaniem i spokojną kawą przy przeglądaniu prasy i czytaniu książek, jeszcze sobotni wieczór udało się przegadać nad filiżanką herbaty pośród gazet i książek rozłożonych na okrągłym stoliku. Nowe meble balkonowe to był dobry pomysł, marzył mi się taki okrągły stolik od dawna, otoczony kwiatami, zielenią, miejsce na chwilę odpoczynku, na spokojne wypicie kawy, taka moja mała kawiarenka:). Teraz muszę poszukać miejsca na jesienne czytanie, pewnie zakopię się z książką na fotelu albo łóżku, otoczę poduchami i odpalę wszystkie domowe światełka:).
***
Książką, która będzie mi się kojarzyć z tegorocznymi wakacjami, ciepłym słońcem na policzkach i zapachem lilii, które kwitły i pachniały obłędnie, kiedy czytałam ją na ogrodowej huśtawce będzie "Lokatorka Wildfell Hall" Anne Brontë. Wydana w roku 1848 powieść, zaskakuje odważnym ujęciem tematu praw kobiet, braku równouprawnienia w małżeństwie, w epoce wiktoriańskiej zagadnień w zasadzie nie istniejących w powszechnej świadomości społecznej. Książka wyprzedzająca swoje czasy i poruszająca problemy jak wskazują tytuły prasowe niestety nadal aktualne. Wiek XIX zdecydowanie faworyzował mężczyzn ich "drobne słabości" były powszechnie akceptowane lub pomijane milczeniem, z kolei każda kobieta, która choć o milimetr zboczyła z wytyczonej przez wielowiekową tradycję drogi życia pełnego prawości i poświęcenia rodzinie oraz bliźnim, mogła spodziewać się natychmiastowego potępienia za swoje najdrobniejsze nawet przewinienia czy zbyt odważne prezentowanie swoich opinii. Co niezwykłe z tak trudnym tematem zmierzyła się najcichsza z sióstr Brontë, Anne, zyskując sobie miano jednej z pierwszych wojujących słowem feministek. "Lokatorka Wildfell Hall" to oczywiście nie tylko manifest feministyczny, to również kolejna kojąco staroświecka historia miłości osadzona w bajkowych realiach angielskiej prowincji z elementami grozy, niszczejącym dworem oraz wielką tajemnicą w tle.
Historia "Lokatorki Wildfell Hall" rozpoczyna się wraz z przybyciem tajemniczej, młodej i pięknej wdowy Helen Graham do rozpadającego się dworu Wildfell Hall, który poprzedni mieszkańcy porzucili na rzecz nowocześniejszej siedziby. Helen towarzyszy kilkuletni syn i zaufana służąca, młoda wdowa stroni od ludzi, cały swój czas poświęcając swojej pasji - malarstwu oraz wychowywaniu dziecka.
W małej prowincjonalnej społeczności trudno przez dłuższy czas trzymać się na uboczu, sąsiedzi rozpaleni domysłami co do przeszłości Helen, pragną wprowadzić młodą kobietę w swoje towarzyskie kręgi, domagając się kolejnych spotkań. Mimo niechęci Helen zaczyna bywać pośród swoich sąsiadów, których zaskakuje prezentując bardzo postępowe opinie dotyczące wychowywania dzieci. Niezrażone sąsiedztwo drąży nadal temat pochodzenia tajemniczej kobiety, Helen milczy jak zaklęta, więc okolica zaczyna tłumaczyć sobie jej postawę niezbyt chlubną przeszłością i gorszącą teraźniejszością, gdyż zażyłość pomiędzy nią i jej sąsiadem zaczyna wydawać się podejrzana.
Pani Graham ma jednak obrońcę, młodego zakochanego w niej farmera - Gilberta, któremu zaczyna ufać i zawierzać swoją głęboko skrywaną tajemnicę nieudanego małżeństwa.
"Lokatorka Wildfell Hall" to historia silnej kobiety, jej zmagań z plotkami, walki o lepszą przyszłość dla swojego dziecka w czasach kiedy bez wsparcia mężczyzny: męża, brata, ojca, kobieta tak niewiele znaczyła. Piękna i poruszająca opowieść, obowiązkowa lektura dla silnych współczesnych kobiet napisana przez niezwykłą kobietę z epoki wiktoriańskiej.
***
I na koniec jak zwykle trochę nie na temat:P, chciałam polecić wszystkim, którzy mają kawałek przydomowego ogródka, albo balkon moje ogrodowe objawienie:), lilie, których cebulki kupuję w ilościach hurtowych i niedługo obsadzę nimi całą działkę. Zapakowane w plastikowy koszyczek ( u mnie niezbędny, bo pod ziemią swoje królestwo ma kret, który przekopuje podwórko wzdłuż i wszerz i chyba karczownik, który robi tunele nieco bliżej powierzchni ) cebulki wysadzać można jesienią, ja sadziłam swoje wiosną i już po kilkunastu tygodniach cudownie zakwitły. Pełnia lata pośród zapachu lilii, ich koloru i wielkiej żywotności to najpiękniejszy czas w roku wokół mojego domu, odurzający aromat tych kwiatów, towarzyszy mi wtedy od rana wślizgując się oknami i rozchodząc po całym domu i podwórku, swoją urodą i zapachem moje ulubione białe kwiaty detronizują nawet jej wysokość różę:).

Lokatorka Wildfell Hall. (The Tenant of Wildfell Hall.)
Anne Brontë
Wydawnictwo MG 2012, 525 str.
Ekranizacja powieści: Tajemnica domu na wzgórzu.
*Cytat będący tytułem posta jest autorstwa Nikołaja Gogola, rosyjskiego pisarza z XIX wieku.

czwartek, 4 października 2012

Zanim zasnę, pozostało mi jeszcze coś do zrobienia. Uwięziona w bursztynie. Diana Gabaldon.


Z cyklem książek Diany Gabaldon zmagam się już tak długo, że mam wrażenie, że czytam go już od kilku dobrych lat, to chyba przez towarzyszącą lekturze zmianę pór roku za oknem:). Kończę tom trzeci, który jest chyba najbardziej wciągają częścią tej opowieści, a dzisiaj króciutko i bez zdradzania zbyt wielu szczegółów, opowiem o tomie drugim."Uwięziona w bursztynie" opowiada o roku 1968 i poszukiwaniach w starych archiwach informacji dotyczących losu powstańców szkockich, które prowadzi Claire i jej córka oraz o miesiącach poprzedzających wybuch powstania szkockiego, historia kończy się na roku 1745, po krwawej bitwie pod Culloden, pomiędzy Szkotami i Anglikami.
Claire i Jamie udają się do Paryża, wnikają w środowisko szkockich imigrantów, zostają przedstawieni Ludwikowi XV i zawierają przyjaźń z Karolem Stuartem. Fraserowie angażują się w sieć dworskich spisków, chcąc zapobiec przyszłej tragedii, jaką była dla Szkotów nieudana próba restauracji dynastii Stuartów. Diana Gabaldon przy okazji oprowadza nas po pełnym niebezpiecznych zakamarków XVIII wiecznym mieście, przedstawia zarys dworskiego życia i zwyczajów, nadaje historycznym postaciom wymyślone przez siebie cechy charakteru i tworzy pełną awanturniczych przygód rzeczywistość głównych bohaterów.
Kiedy Claire i Jaimie zmagali się z plotkami dworskimi i sami wydawali wystawne przyjęcia, ja zastanawiałam się kiedy w końcu zamiast dworskimi intrygami zajmą się przedzieraniem przez splątane gałęzie janowca i wrzosowiska, jednym słowem, kiedy powrócą do Szkocji:).
Dopiero druga połowa "Uwięzionej w bursztynie" rozkręca tę opowieść, autorka bardzo sugestywnie przedstawia powstańczą rzeczywistość, w którą wplątani zostają Fraserowie. Opisy krwawych potyczek budzą grozę, narastające napięcie i zaskakujące zwroty akcji pokazały sprawność warsztatową autorki. Zazwyczaj podkreśla się romansowy wątek cyklu "Obca", ale dla mnie to przede wszystkim wciągające książki dla miłośników historii, zdaję sobie sprawę, że fakty zostały mocno naciągnięte, a zachowania bohaterów znacząco odbiegają od przyjętych w wieku XVIII norm, ale bynajmniej nie odbierało mi to przyjemności z lektury:).
Na zakończenie odrobina szkockiej jesieni, dla odmiany od tej naszej, która za oknem wybucha złotem:):
Po kolacji jeden z biesiadników zaczął śpiewać, ktoś inny wyciągnął drewnianą fujarkę, by mu przygrywać. Dźwięk, który popłynął w tę zimną jesienną noc, choć niegłośny, wydawał się przeszywający. Powietrze było rześkie, ale nie wiał wiatr. Wszyscy czuli się bardzo dobrze, gdy tak siedzieli w małych rodzinnych grupkach wokół ogniska, poowijani w koce i szale. Po skończeniu gotowania dołożono do ognia. Teraz palił się mocno rozjaśniając noc.[...]
Wyciągnęłam z kosza z rzeczami do cerowania dziecięcy kaftanik i wywróciłam go na lewą stronę, żeby dotrzeć do rozprutego pod rękawem szwu. Chyba tylko bawiący się chłopcy i pracujący mężczyźni nie marzli na dworze. W domu panowało przyjemne ciepło. Zaparowane okna oddzielały nas od mroźnego świata na zewnątrz.
Uwięziona w bursztynie. ( Dragonfly in amber. )
Diana Gabaldon
Wydawnictwo Amber 2000, 528 str.

wtorek, 18 września 2012

Lato na regale z książkami.

Lato na obrazie Janet Kruskamp.
Chociaż znalazłam już pierwszego kasztana, kupiłam chryzantemy do balkonowych donic, a teraz oglądam się za dyniami, którymi jesienią dekoruję dom, myślami jestem jeszcze w sezonie letnim:). To blogowe lato chcę dopiąć postem o książkach, które podczas letnich miesięcy dołączyły do mojego księgozbioru, towarzyszyły mi podczas wakacyjnych wyjazdów dłuższych i krótszych, taszczyłam je w torebce, czytałam w parku, ogrodzie i na balkonie. Lista jest króciutka, bo staram się książki wypożyczać, a kupować jak najmniej:). Latem powiększyła się moja kolekcja książek sióstr Brontë kupiłam dwa tomy "Villette" siostry starszej Charlotte Brontë i "Agnes Grey" siostry młodszej Anne Brontë:), "Lokatorkę Wildfell Hall" wygrałam i po przeczytaniu umieściłam ją wysoko na liście moich ukochanych książek, pewnie nie jeden raz wrócę do tej lektury, dwie ostatnie pozycje zostały wydane po raz pierwszy w języku polskim, teraz czekam na wydanie "Profesora" Charlotty. Kiedy zapragnęłam trochę oderwać się od angielskich pisarek z epoki wiktoriańskiej sięgnęłam po "Duchy Belfastu" Stuarta Neville, już pisałam o tej książce tutaj. Do działu historia na moich półkach dołączyła natomiast "Historia Irlandii" Johna O'Beirne Ranelagh, zazwyczaj czytam o historii Anglii, ale Irlandia bardzo niedaleko Anglii się znajduje:) i również jej dzieje kryją mnóstwo fascynujących opowieści: celtyckich legend, historię wielu lat zależności od silnego sąsiada, dekady brutalnej walki o pełną niezależność. Dział historyczny w moim domu jest mocno rozbudowany, lubię książki historyczne, odkąd pamiętam. Kiedy chodziłam do szkoły, podręcznik do historii zabierałam na wakacje i czytałam na huśtawce pod starym orzechem, przerabiając suche podręcznikowe fakty na bajkowe opowieści o dzielnych rycerzach, pięknych królewnach i królach, dobrych i złych. Ożywiałam to historyczne towarzystwo, wyobrażałam sobie życie na zamku i w okopach I wojny światowej i do dzisiaj mam taki zwyczaj, żeby historią bawić się w swojej wyobraźni:).
Latem czytam mniej, więcej czasu spędzam w terenie, ładując baterię słoneczną na jesienno-zimowe wieczorki książkowo-herbaciane:). Aromaty mijającego lata wieczorami zamykam w słoikach, produkcja śliwkowych powideł jeszcze trwa, ale to już ostatnie tegoroczne zapasy. Kolejne, jesienne już wieczory zapowiadają się spokojniej, bez śliwkowych zapachów wdychanych przed snem, ale w końcu z książką w dłoni. Pora na jesienne zakupy do domowej biblioteczki, o których opowiem pewnie z końcem jesieni:). Tą jesienną listę otworzy "Parade's End", książka Forda Madoxa Forda, której adaptację oglądam ostatnio z wielką przyjemnością. Zastanawiam się, czy któreś z polskich wydawnictw nie planuje wydania tej książki, jeśli nie, poczytam po angielsku:).

czwartek, 13 września 2012

Emma.

Emma Woodhouse, handsome, clever, and rich, with a comfortable home and happy disposition, seemed to unite some of the best blessings of existence; and had lived nearly twenty-one years in the world with very little to distress or vex her.

Jeszcze tylko kilka wyrwanych z kalendarza kartek i znów dzień zrówna się z nocą obwieszczając początki jesieni, pogoda już dzisiaj zapowiada co nas czeka w najbliższym czasie, tygodnie deszczu i grube warstwy chmur ukrywające przed nami promienie słoneczne. Żeby nie dopuścić do siebie czarnych myśli zajęłam się wieczorem nadrabianiem filmowych zaległości i w końcu obejrzałam "Emmę" miniserial BBC z 2009 roku. Przyznam, że takiej porcji kolorów nie spodziewałam się po ekranizacji powieści Jane Austen. Bardzo pozytywnie zaskoczyła mnie ta uwspółcześniona wersja filmu, pełna emocji i radosnych barw.
Historię Emmy Woodhouse, młodej dziedziczki majątku Hartfield w prowincjonalnym miasteczku Highbury znam z książki Jane Austen i poprzedniej ekranizacji BBC z Kate Beckinsale w roli głównej, jak dotąd nie była to moja ulubiona bohaterka. Dopiero po obejrzeniu serialu wyreżyserowanego przez Jima O'Hanlona, Emmę szczerze polubiłam i z przyjemnością wrócę kiedyś do powieści, tym razem z nieco bardziej pozytywnym nastawieniem:). 
Emma poza doglądaniem domu, co udało się pokazać twórcom serialu z 2009 roku, nadając tym samym rys powagi i odpowiedzialności roztrzepanej 21 - latce pamiętanej przeze mnie z powieści, oraz spotkaniami towarzyskimi z sąsiadami, oddaje się innej, bodaj największej swojej pasji - swataniu:). Pomimo szczerych chęci połączenia więzami małżeńskimi swoich przyjaciół, rezultaty jej zabiegów często niosą nieprzyjemne konsekwencje również dla samej Emmy. Uwielbiana przez niewielkie, zamknięte grono towarzyskie, Emma rzadko ma okazję zetknąć się z surową krytyką, na sprowadzanie naszej bohaterki na ziemię, wyłączność posiada jedynie jej szczerze oddany przyjaciel, sąsiad z Donwell Abbey pan Knightley. Historia przyjaźni i w końcu miłości panny Woodhouse i pana Knightleya opowiedziana jest w serialu z dużą swobodą, pełno w niej chwilowych niedomówień i niezrozumienia wzajemnych intencji, ale jak to w powieściach Jane Austen miłosne zawirowania mają szczęśliwe zakończenie. Romola Garai to bardzo ekspresyjna Emma, w zasadzie mogłaby nic nie mówić, każdą emocję można odczytać z jej twarzy, jest dużo weselszą, bardziej towarzyską i dojrzalszą wersją głównej bohaterki od swojej poprzedniczki Kate Beckinsale. Jonny Lee Miller natomiast to wymarzony bohater powieści Jane Austen, trochę przypomina w tej roli pana Darcy'ego - Colina Firtha.
Stroje bohaterów - piękne, ale bez zbędnego przepychu, większa swoboda w relacjach damsko - męskich, pełne soczystej zieleni ogrody, klimatyczny rynek Highbury i wnętrza Squerryes Court, które "zagrały" posiadłość Hartfield, niezwykła dbałość o szczegóły, sprawiły, że na nowo odkryłam "Emmę" Jane Austen, przy kolejnej lekturze panna Woodhouse będzie mieć śliczną buzię Romoli Garai, a Jonny Lee Miller już na zawsze zostanie dla mnie panem Knightleyem.


Emma miniserial BBC 2009, reż. Jim O'Hanlon

wtorek, 11 września 2012

Nie było to miejsce, w którym można by zaginąć. Przynajmniej na pierwszy rzut oka. Obca. Diana Gabaldon.

Za każdym razem noce robią się ciemne całkiem niepostrzeżenie. Któregoś wieczora w  sierpniu wychodzi się na dwór i nagle wszystko jest czarne jak smoła, wielka ciepła, czarna cisza otacza dom. Jest nadal lato, ale ono już nie żyje, zatrzymało się, nie więdnąc i jesień już stoi u progu. Nie ma jeszcze gwiazd, tylko ciemność. Wtedy wydobywa się z piwnicy kanister z naftą i stawia w sionce, a latarka kieszonkowa wisi na kołku przy drzwiach.  ( Lato. Tove Jansson )
Jesień na wsi zaczyna się dużo wcześniej niż w mieście. Już od połowy sierpnia wieczory są chłodniejsze, pomimo upałów w ciągu dnia, zwłaszcza jeśli dom jest zewsząd otoczony lasem i łąkami, które dzielą się swoją wilgocią i cieniem, podchodząc pod okna w postaci mlecznobiałej mgły. Mgła towarzyszy nam prawie przez cały rok, przychodzi ciemną nocą i odchodzi z pierwszym blaskiem słońca. Sierpień i wrzesień to czas, kiedy podwórko i sad należą wyłącznie do nas, jaskółki odlatują, nie ma ptaków, które niepodzielnie zarządzają naszą działką wiosną i latem, robi się cicho, zupełnie inaczej spaceruje się po łące i ogrodzie we wrześniu, kiedy ten spokój otacza nas coraz ciaśniej, w czerwcu na podwórku czuje się jak w rezerwacie przyrody, kiedy setki ptaków zasiedlają iglaki i każdy spokojniejszy kącik podwórka śpiewając od rana do nocy. Każdy miesiąc i każda pora roku ma swój niewątpliwy urok, lubię lato i ze smutkiem przyjmuję jego koniec, ale przecież pora odpocząć od koszenia trawy, pielęgnowania kwiatów i drzew, pora na jakiś czas ukryć się w domu, żal mi zapachu siana po skoszeniu trawnika, ale jesień pachnie przecież równie kusząco, wilgotnym drewnem ułożonym w stosach przy piecu, gorącą, malinową herbatą i książkami, które jesienią wyłażą niemal z każdego kąta mojego domu:).
***
Zachęcona pozytywnymi recenzjami, wybrałam się na poszukiwania w miejskiej bibliotece i ku swojej wielkiej radości znalazłam cztery pierwsze tomy cyklu książek Diany Gabaldon i jeszcze tej samej nocy rozpoczęłam wielką szkocką przygodę z tomem pierwszym zatytułowanym "Obca'. Już dawno nie zdarzyło mi się na tyle wciągnąć w wykreowany przez autora świat, że ciężko mi przed snem przerwać czytanie i ziewając rozdzierająco, do późnych godzin nocnych towarzyszę głównym bohaterom książki, znalezionej w ciemnym zakątku biblioteki:).
Główną bohaterkę Claire Randall poznajemy w roku 1945, w szkockim Inverness, gdzie wraz z mężem Frankiem spędza wakacje i próbuje odbudować swój związek po wojennej rozłące. Frank podczas wakacji w Szkocji poszukuje informacji o swoich przodkach odwiedzając jemu podobnych pasjonatów przeszłości, a Claire rozwija swoją pasję zielarstwa. Podczas zwiedzania kamiennego, celtyckiego kręgu Craigh na Dun, Claire trafia na tajemnicze przejście pomiędzy głazami, które przenosi ją w czasie do wieku XVIII. W ten sposób Claire trafia do świata górali, szkockich klanów, twierdz i zamków, które w znanej jej współczesności są jedynie zabytkami, bądź chętnie odwiedzanymi ruinami. W roku 1743 miejsca te wciąż tętnią życiem, a opowieści o wieku XVIII męża historyka ożywają na jej oczach.
Porwana przez szkockich górali, trafia Claire do twierdzy Leoch, zarządzanej przez klan McKenziech, na zamku doskonali swoje pielęgniarskie umiejętności, lecząc dostępnymi prymitywnymi sposobami mieszkańców okolicznych wiosek i podając się za wdowę, próbuje odnaleźć się w trudnej rzeczywistości czasów, w których niemal za każdym rogiem czai się widmo gwałtownej śmierci. Aby wymknąć się z rąk angielskich dragonów, Claire zostaje przez Szkotów wydana za mąż za jednego z nich - Jamiego Frasera, lorda Borch Tuarach, który chwilowo na swoich ziemiach osiedlić się nie może, gdyż jest wyjętym spod prawa uciekinierem. Wokół miłości Claire i Jamiego, ich nie kończących się ucieczek i podróży po pięknej, dzikiej Szkocji snuje swoją opowieść Diana Gabaldon.
Swoją wszechstronność i dużą wiedzę autorka, która jest wykładowcą nauk przyrodniczych udowadnia niemal na każdej stronie swojej powieści, wciskając gdzie się da sporą porcję informacji o dawnych obyczajach, celtyckich legendach, ziołach i roślinach, szczególnie w te ostatnie wczytywałam się z wielką przyjemnością. "Obca" opowiada o czasach powstań szkockich, które miały na celu restaurację dynastii Stuartów, a które doprowadziły jedynie do upadku górskich klanów, autorka ożywiła i odbudowała ruiny starych zamków, XVIII - wieczne więzienia, stare opactwo na francuskim wybrzeżu i tchnęła ponownie życie w stare szkockie opowieści i legendy. "Obca" to książka wymykająca się łatwym klasyfikacjom gatunkowym, żeby streścić krótko jej zawartość trzeba użyć co najmniej kilku przymiotników, bo to przygodowy romans fantastyczno-historyczny:). Książka, która mimo sporej objętości nie ma chwil przestoju, autorka co rzadkie u twórczyń wielotomowych opowieści nie przynudza i nie powtarza się, historia płynie szybko, pełna jest zwrotów akcji, a gnębienia głównych bohaterów mógłby się uczyć od niej sam George R.R. Martin:).

Obca. ( Outlander. )
Diana Gabaldon
Wydawnictwo Amber, Warszawa 1999, 463 str.

Ale teraz przyjdzie nam żyć w jakiejś zabitej dechami wiosze. Wiesz, jaka nuda? Kika z beskidzkiego lasu. Maja Ładyńska.

Jeżeli podczas ferii zimowych brak wam zimowej oprawy, nie mogliście wyruszyć w ukochane góry sięgnijcie po idealną na styczniowy czas ks...